Posłowie biorą się za dopalacze

Sprzedawane jako "materiał kolekcjonerski", oficjalnie "nie do spożycia", a w praktyce modny specyfik, który w działaniu przypomina amfetaminę... O czym mowa? O - do tej pory - wyjętych spod prawa "dopalaczach", które kupić można dziś bez żadnych przeszkód. To ma się zmienić, bo SLD przygotowało już projekt ustawy w tej sprawie. Czy może liczyć on na sejmową większość?

Do projektu, który jest już w Sejmie, dotarła TVN24. Jego najważniejszym zapisem jest punkt, w którym stwierdza się, że "specyfiki zbliżone do amfetaminy mają być wpisane na listę narkotyków". Tymczasem "dopalacze" działają bardzo podobnie, bo mają w sobie składnik BZP. Według naukowców ma on ok. 10 proc. mocy tego narkotyku.

Jakie inne zapisy mają się znaleźć w projekcie autorstwa Sojuszu? Między innymi zakaz sprzedaży osobom nieletnim, uznanie wszystkich dopalaczy za używki, wprowadzenie zakazu reklamy, sprzedaży przez internet (o to najpopularniejsza forma) i w pobliżu szkół. Jeżeli to by nie pomogło, w projekcie jest jeszcze jeden zapis, który zasadniczo wpłynie (i pewnie zniechęci klientów) na jego cenę. Autorzy ustawy chcą, aby "dopalacze" zostały obłożone podatkiem akcyzowym, podobnie jak alkohole i wyroby tytoniowe.

Pierwszy tzw. funshop z "dopalaczami" otworzyła w Łodzi pod koniec sierpnia tego roku międzynarodowa firma, która ma siedzibę w angielskim Manchesterze. Od dwóch lat prowadzi ona w Polsce sklep internetowy. Do końca przyszłego roku zamierza utworzyć 100 sklepów w całym kraju. Przedstawiciele importera używek tej firmy przekonują, że "dopalacze" są "legalną alternatywą dla niebezpiecznych substancji narkotycznych".

Do "dopalaczy" zalicza się m.in. napoje energetyczne, które powodują poprawę nastroju i poczucie większej wydolności fizycznej i psychicznej. Są one popularne nie tylko wśród bywalców klubów i dyskotek. Według lekarzy niektóre z tych substancji działają jednak podobnie do narkotyków i mogą być niebezpieczne dla zdrowia.

TVN24