Palenie czarownicy zabronione

Atrakcją obchodów 900-lecia Jeleniej Góry miało być m.in. publiczne palenie czarownic. Ale stosy nie zapłoną i czarownice ocaleją. Uratował je wspólny protest dwóch organizacji pozarządowych wspartych przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej.

Zaplanowana na weekend impreza zapowiadała się naprawdę atrakcyjnie: "Nie zabraknie pokazów tradycyjnego rzemiosła, (w tym rzemiosła katowskiego), degustacji historycznych potraw, zabaw plebejskich, pokazów sokolnictwa, pokazów walk rycerskich, konnych i pieszych, muzyki i tańców dawnych oraz inscenizacji historycznych z paleniem czarownicy na stosie włącznie" - reklamowali ją na stronie internetowej organizatorzy z Jeleniogórskiego Centrum Kultury.

Zapowiedź widowiska oburzyła jednak Monikę Płatek, szefową Polskiego Stowarzyszenia Edukacji Prawnej (PSEP), która w imieniu swojej organizacji wystosowała oficjalny protest do prezydenta Jeleniej Góry Marka Obrębalskiego.

"Czynienie z tragicznej śmierci ludzi atrakcji turystycznej jest w najwyższym stopniu naganne i żałosne. Stosy, na których palono kobiety, były skutkiem hipokryzji, zawiści, pożądania, braku wrażliwości, głębokiego mizoginizmu, dyskryminacji kobiet i niewiedzy graniczącej z ciemnotą. Jestem przekonana, że gospodynie i gospodarzy tak zacnego miasta stać na więcej niż dawanie dowodów na żywotność tamtych cech, które nie sprzyjają rozwojowi, demokracji i niedyskryminacji" - czytamy w liście do prezydenta.

- Po prostu uważam, że robienie przedstawienia i zabawy z czegoś, co było tragedią i mordem, nie jest dobrym pomysłem. Potrzeba nam raczej większej refleksji nad tym, co powodowało przed laty takie wydarzenia i dlaczego dziś do głowy nam przychodzi, by się w to bawić - argumentuje Monika Płatek w rozmowie z "Gazetą".

Ale w poniedziałek do urzędu miasta wpłynął też protest Stowarzyszenia Na Rzecz Dialogu Publicznego im. Jana Karskiego. - Odtworzenie palenia na stosie może źle wpływać na młodzież. Sprawi wrażenie, że było czymś normalnym i fajnym. Takie rzeczy powinny być zabronione, tak jak epatowanie przemocą w telewizji - mówi jego szef Grzegorz Wrona, który zainteresował sprawą Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej.

Berenika Anders, dyrektor ministerialnego departamentu ds. kobiet, rodziny i przeciwdziałania dyskryminacji, zdecydowała się interweniować: - Inscenizacja palenia ludzi na stosie w XXI wieku nie jest dobrym pomysłem. We wtorek wystąpimy do władz Jeleniej Góry, by zrezygnowały z tego punktu.

Nie będzie to jednak konieczne, bo organizatorzy ugięli się pod argumentacją oburzonych instytucji i punkt "palenie czarownicy na stosie" został usunięty z programu imprezy.

Autorami przygotowywanej inscenizacji są historyk Ivo Łaborewicz i szef JCK Jarosław Gromadzki. - Nie przypuszczaliśmy, że może spowodować u kogoś tak negatywne skojarzenia - nie kryje zdziwienia Gromadzki. - Ale skoro tak jest, to wypada nam się z nimi zgodzić. Podobna inscenizacja zjechała całe niedawno całe Czechy i nikt tam nie protestował.

Gazeta Wyborcza Wrocław