Korniki atakują Karkonosze

Leśnicy z nadleśnictwa Śnieżka postawieni w stan gotowości. Korniki już kiedyś zniszczyły karkonoskie lasy - w latach 80. XX wieku. Teraz ich populacja znów się rozrasta w tempie geometrycznym.
Korniki drukarze zabijają stojące jeszcze drzewa. Na górze Żar widać z daleka zrudziałe wierzchołki świerków. Tych drzew nie da się już uratować. Jedyne, co można zrobić to je wyciąć i jak najszybciej wywieźć poza teren zagrożony.

Leśnicy mówią o walce z inwazją szkodników. To wojskowe słownictwo wcale nie jest przypadkowe. - Gradacja korników już się zaczęła w Karkonoszach i Rudawach Janowickich - tłumaczy Jerzy Majdan, nadleśniczy w nadleśnictwie Śnieżka w Kowarach. Ponad 70 proc. naszych lasów to monokultury świerkowe i to one są najbardziej zagrożone atakiem.

Leśnicy, którzy dopiero uporali się ze skutkami wichury sprzed półtora roku znów musieli porzucić planowe prace i zająć się usuwaniem zaatakowanych drzew. - Mam nadzieję, że nie grozi nam sytuacja sprzed 30 lat, kiedy lasy były osłabione przez przemysł - mówi Jerzy Majdan. - Ciepłe lato i brak surowych zim sprzyjają jednak owadom. Dlatego wycinamy wszystkie ogniska szkodników i tylko tym się właściwie zajmujemy. Jeśli leśnicy nie wytną chorych drzew, te będą umierać na stojąco, a owady zaatakują kolejne połacie lasu. Jeden kornik może wydać na świat 80 sztuk potomstwa w jednym miocie. W ciągu roku cykl może się powtórzyć trzy razy i z jednego tylko owada urodzi się w trzecim pokoleniu pół miliona nowych korników. To niewyobrażalny przyrost.

- Zaatakowane drzewo można poznać po sypiących się z niego trocinkach - opowiada Sylwester Sieczka, leśniczy z Borowic. - W pierwszej fazie chrząszcz wgryza się w korę. Gdy wejdzie do środka i wgryzie się w łyko - zabija drzewo. To jest bardzo poważna sprawa. Dodatkowe kłopoty leśnicy mają w obszarach, które są strefami ochrony rzadkich ptaków. Na górze Żar, gdzie gniazduje orzeł bielik, musieli czekać do sierpnia i zdobyć zgodę krajowego konserwatora przyrody. Już ją mają, więc będą mogli wejść i usunąć prawdopodobnie największe obecnie siedlisko pasożytów. - Musimy to zrobić jak najszybciej - podkreśla leśniczy.

PRW