Jeleniogórski Jazzgot Dzień Trzeci

Trzeci dzień Krokus Jazz Festiwal był zapewne ostatnim na długo (przynajmniej do przyszłorocznej edycji) haustem świeżego jazzu dla jeleniogórzan...
Wieczór można śmiało podzielić na trzy części, z których pierwszą był koncert galowy i wręczenie statuetki Złotego Krokusa zdobytej przez działający od 2003 roku zespół Elektryfikator (Paweł Pełczyński - sax, Rafał Prynkiewicz - keyb, Marcin Grabowski - bass, Waldemara Franczyk - perkusja), wykonującego własne kompozycje, oscylujące wokół brzmień elektrycznych. Złoty Krokus połączono z nagrodą od prezydenta miasta Józefa Kusiaka, będącego jednym ze sponsorów i czterema tysiącami zł. Ponieważ na rozstrzygnięciu konkursu zabrakło perkusisty, wykonany został jeden z najspokojniejszych w repertuarze grupy kawałków. Kolejno drugą nagrodę i trzy tys. zł zdobył band Soundcheck, trzecie miejsce i dwa tys. zł - Maciej Obara Trio. O wysokim poziomie artystycznym reprezentowanym przez jazzową młodzieżówkę było przyznanie dwóch wyróżnień indywidualnych połączonych z nagrodą pieniężną dla Conni Wolf Trio oraz skrzypka Adama Baldycha. Ostatni dzień okazał się najgorętszym albowiem 19.00 swój popis rozpoczęła formacja Full Drive...

Koncert rozpoczął się dynamiczna kompozycją "Playing with my self" z jedynej płyty formacji, noszącej tytuł "Full Drive live at Jazz Cafe" (Grami,2004). Muzyka przepełniona bluesem, elementami swingu czy funki wzbudzała największe emocje na widowni, z jakimi można było spotkać się na Festiwalu. Podczas jednej z wypowiedzi, jakie skierowane były przez jeleniogórzanina Marka Napiórkowskiego do słuchaczy była i ta, mówiąca o wielkości muzycznej lidera grupy: "Mówi się czasem, że ktoś jest Patem Metheny polskiego jazzu. a Henryk Miśkiewicz jest Henrykiem Miśkiewiczem polskiego jazzu!",. Profesjonalizmu i pasji nie sposób odmówić żadnemu z występujących bandów ale też żaden z nich, jak dotąd, nie ujawnił takiego zaangażowania i przeżycia granej muzyki! Henryka Miśkiewicza (saksofon altowy), Marka Napiórkowskiego (gitara), Roberta Kubiszyna (bass, kontrabass) i Krzysztofa Dziedzica (perkusja) roznosiła muzyczna energia, która przeniesiona na instrumenty płynęła w stronę niemal roztańczonej publiki. Dla amatorów spokojniejszych brzmień zagrano kilka bardziej stonowanych utworów, w których mieszała się leniwa gra na kontrabasie Kubiszyna z subtelną melodia gitary Napiórkowskiego, który objawił się również jako utalentowany kompozytor w nienazwanym utworze będącym wybuchową mieszanką gitary oraz saksofonu Miśkiewicza. Jedną z wyżej opisanych nastrojowych ballad była "Nargillah" autorstwa saksofonisty, która podobna słodkiej kołysance wprowadziła jeleniogórzan w senny trans, spokój wieczoru... Występ zakończono mocnym i energicznym akcentem "Walk...", w którym muzycy poprosili publikę, aby na dany znak krzyczała. Odzew był natychmiastowy, salę rozsadziły okrzyki i rytmiczne oklaski. Utwór, wywołał ogromna radość, tchnął potężną dawką pozytywnej wibracji, która doprowadziła zgromadzonych do energicznego podrygiwania. Tak doskonały występ nie mógł zakończyć się bez podwójnych bisów i szalonego aplauzu.

Trzecią, ostatnią częścią jazzowego wieczoru był koncert formacji Tomek Mucha Collective, który wypełnił do ostatka salę "Kwadratu".

Podsumowując imprezę należy złożyć hołd organizatorowi imprezy JCK-owi za to, że pomimo szczupłych środków i wielu trudności pozwolił Jeleniej Górze na zaznaczenie swojego miejsca w jazzowej topografii Polski. Podziękować należy również sponsorom, których wymienienie tutaj nie jest moim obowiązkiem (patrz plakat :)), jednak bez ich finansowego wsparcia to zacne przedsięwzięcie nie miało by racji bytu.
Mam nadzieję, że kilkuletnia tradycja Festiwalu nie zostanie przerwana w przyszłym roku. Przeciwnie, niechaj się rozwija i zakorzenia, będąc szansą i chlubą dla naszego miasta.

Majka Nowak
foto: Michał Śliwa