Obrońca strażnika: mój klient był niepoczytalny

Zarówno prokuratura jak i obrona nie zgodziły się z wyrokiem dla byłego strażnika więziennego, który strzelał z wieży jeleniogórskiego aresztu. Wczoraj sąd ponownie zajął się tą sprawą w postępowaniu apelacyjnym. Wyrok zapadnie jutro.

Oskarżyciel domaga się wykonania kolejnej, trzeciej już opinii psychiatrycznej. Dwa poprzednie zespoły biegłych, które badały oskarżonego i analizowały przebieg zajścia w areszcie, wydały bowiem sprzeczne opinie.

Specjaliści z Bolesławca uznali postępowanie strażnika za przemyślane i świadome. Lekarze ze Jeleniej Góry stwierdzili, że był poddany długotrwałemu stresowi, a jego efektem była strzelanina.

Wydając wyrok w pierwszej instancji sąd wziął pod uwagę tę drugą ekspertyzę, uznając, że pierwsza została przygotowana niestarannie. Sędziowie stwierdzili jedynie częściową niepoczytalność strażnika w czasie strzelaniny.

Mecenas Bartosz Łuć, obrońca Krzysztofa W., chce teraz przekonać sąd, że ten zupełnie nie kontrolował swego zachowania przed, w trakcie i bezpośrednio po zajściu. Jeśli obronie się to uda, sędziowie będą musieli umorzyć postępowanie lub uniewinnić strażnika.
W pierwszej instancji sąd skazał Krzysztofa W. za przekroczenie uprawnień służbowych na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
Strażnik został zwolniony z pracy ze względu na stan zdrowia. Obecnie prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie mobbingu w jeleniogórskim areszcie i nieformalnych kontaktów innych strażników z więźniami. O tych praktykach informował Krzysztof W. Według niego, to one doprowadziły do jego załamania nerwowego.

Polska Gazeta Wrocławska