Daje drugie "życie" zwierzętom

Tomasz Sokołowski preparowaniem zwierząt zajmuje się od 26 lat. Zafascynowało go to już, gdy jako uczeń odwiedził jeleniogórskie muzeum
Gdyby nie pan Tomasz, nie moglibyśmy obejrzeć wielu rzadkich gatunków zwierząt

Najbardziej interesuje wszystkich, jak to się robi. Skąd są zwierzęta, czym się je wypycha? - zwiedzający ekspozycję w jeleniogórskim Muzeum Przyrodniczym, gdzie pracuje Tomasz Sokołowski, o to pytają najczęściej.

Już się nie wypycha
- Zwierzęta, które zginęły w wypadku lub w wyniku porażenia prądem płynącym w liniach wysokiego napięcia przynoszą do muzeum dzieci - wyjaśnia pan Tomasz.
Eksponaty nie są już, jak dawniej, wypychane pakułami. Preparator ściąga ze zwierząt skórę. Naciąga ją następnie na przygotowany uprzednio korpus - model zwierzęcia wykonany z pianki poliuretanowej. Praca nad wykonaniem eksponatu małego ptaka trwa kilka godzin, a małego ssaka
- kilkanaście.
Spreparowane zwierzęta przetrzymają około 60 lat. Dzięki temu możemy podziwiać gatunki, które już wyginęły. Muzealny preparator nie tylko zajmuje się wykonywaniem nowych eksponatów. Dba również o to, by ponad stuletnia kolekcja, którą może się pochwalić jeleniogórskie Muzeum Przyrodnicze, nie uległa zniszczeniu. Zwierzęta poddawane są liftingowi i otrzymują np. nowe uszy lub oczy.

Od dzieciństwa
Pasja pana Tomasza zaczęła się w podstawówce. Podczas zwiedzania muzeum, tak zachwycił się ekspozycją, że zaczął podpatrywać i szkicować umieszczone tam ptaki. Podjął również pierwsze próby samodzielnego preparowania znalezionych martwych małych ptaków. Został energetykiem i właśnie w pracy, pod liniami wysokiego napięcia, znajdował dużo ptaków.
Jest typowym samoukiem, bowiem w Polsce nie ma żadnej szkoły, w której można by się nauczyć preparowania. Kiedy już pan Tomasz osiągnął w tym biegłość, założył własną firmę preparującą zwierzęta. Rok temu zaczął pracować dla Muzeum Przyrodniczego. Należy do czołówki uznanych preparatorów w kraju i chętnie dzieli się swoim doświadczeniem. Prowadzi seminaria przy Stacji Badawczej Polskiego Związku Łowieckiego, a także pisze felietony w jednym z poradników łowieckich.

Dwie ważne pasje
- Wykonuję zawód, który wymaga specyficznych umiejętności i swego rodzaju daru bożego - twierdzi pan Tomasz.
- Owszem, zarobione pieniądze są ważne, bo dzięki nim mogę realizować swoją kolejną pasję - polowania, jednak praca preparatora wiąże się również z pracą naukową - mówi Sokołowski.
Na polowania jeździ aż do Afryki. Odwiedził ją już dwa razy i brał udział w safari. Z takich wypraw pochodzi wiele ciekawych trofeów. Jednym z nich jest preparowany właśnie na zlecenie 3,5-metrowy słoń, którego jedno ucho ma 1,7 metra wysokości! Praca nad nim potrwa ponad pół roku.
Jednak wyzwaniem dla pana Tomasza byłoby spreparowanie wieloryba, nad którym musiałby pracować ponad rok.

Słowo Polskie Gazeta Wrocławska