Jeleniogórska oczyszczalnia zacznie działać w październiku
Tak deklarują władze miejskiej spółki, zajmujące się tą placówką.
Przywrócenie jej do stanu sprzed powodzi może jednak potrwać nawet do pół roku. Straty na razie zostały wycenione na ponad 50 milionów złotych, aczkolwiek nadal trwa ich liczenie.
Obecnie oczyszczalnia praktycznie nie funkcjonuje, ścieki trafiają do pobliskiej rzeki, a pracownicy próbują uruchomić poszczególne elementy instalacji, mówi dyrektor techniczny spółki Wodnik, Robert Wójcik.
"Wiemy, że na pewno uległy uszkodzeniu dmuchawy do procesów biologicznych na bioreaktorach i one są już w trakcie wymiany. Najważniejsza rzecz, to uruchomienie pompowni głównej, mamy trzy pompy, jedna przeszła pozytywnie próby i będziemy starali się ją w tym tygodniu uruchomić".
"Nie było opcji, aby uratować sprzęt"
Czy dało się uniknąć takiego zniszczenia placówki? Według rzecznika spółki Wodnik, Zbigniewa Rzońcy - nie. "Woda na teren instalacji wdarła się wałami od strony Lwóweckiej i nie dało się nic zrobić. Nie było opcji aby uratować sprzęt, bo pracownicy musieli ratować swoje życie", tłumaczy Zbigniew Rzońca.
"Przelewało się przez wały do środka, trzy metry stała woda - tak tutaj zatopiło. Część sprzętu udało nam się uratować - tego, który był po 1997 roku wyniesiony wyżej, ale część niestety nie."
Prace nad przywróceniem działalności oczyszczalni wciąż trwają. Na razie jednak ścieki trafiają prosto do rzeki. Oczyszczane są tylko doraźnie - wypożyczonym od warszawskich wodociągów ozonatorem.
prw.pl