Płuca pełne śmieci
Rodzinna wycieczka do lasu to prawdziwa przyjemność. Pod warunkiem, że wyjeżdżając za miasto, nie wyłączymy myślenia
Kleszcze, wścieklizna i trujące rośliny powodują, że niektórzy wolą nie zapuszczać się w leśne ostępy. Prawda jest jednak taka, że to my bezmyślnie wyrządzamy przyrodzie więcej szkody niż ona nam
Strażacy wyjeżdżają średnio do dwóch pożarów dolnośląskich lasów dziennie, nasi sąsiedzi podrzucają między drzewa co najmniej kilka worków śmieci, a domorośli złodzieje wynoszą drewno, które nie jest ich własnością. To nasze najgorsze przewinienia.
- Co najmniej połowy pożarów można by uniknąć, gdyby ludzie korzystali trochę z wyobraźni - wyjaśnia Andrzej Szcześniak, zastępca komendanta wojewódzkiego straży pożarnej. - Jeżeli już koniecznie musimy palić papierosy w lesie, róbmy to na drogach wysypanych piaskiem czy w miejscach utwardzonych, a nie na ściółce. Spadający popiół zwiększa prawdopodobieństwo pożaru. O umyślnych podpalaczach nie wspominam, bo to ludzie, których zachowania pojąć nie mogę - dodaje Szcześniak.
Ludziom wydaje się, że w lesie czekają ich same ograniczenia. - Ale to nieprawda - przekonuje Tomasz Szymczuk z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu. - Lasy są własnością państwa, ale to nie oznacza, że skupiamy się na mnożeniu restrykcji i zakazów wstępu. Grzybiarze, rowerzyści, którzy korzystają ze ścieżek czy po prostu rodziny wybierające się na spacer są bardzo mile widziane. Zakazane są głównie zachowania sprzeczne z logiką i powodujące szkody.
Najdłuższy parking Europy
Tak o drodze z Bielawy Dolnej w gminie Pieńsk do Jagodzina w gminie Węgliniec mówi Mariusz Jędrzejczak, nadleśniczy Nadleśnictwa Pieńsk, leżącego na pograniczu Borów Dolnośląskich. To dlatego, że w sezonie wzdłuż całej ciągnącej się przez las drogi zaparkowane są auta grzybiarzy. Ale jak zaznacza leśnik, to i tak lepiej, że auta stoją przy drodze, niż miałyby wjechać do lasu. Setki czy nawet tysiące pojazdów przemierzających leśne dukty to dla lasu i jego mieszkańców byłaby katastrofa.
Wciąż jednak nie brakuje, niestety, tych, którzy wolą nie zostawiać swoich czterech kółek przy drodze. Oni są największą zmorą leśników. Przyłapani na jeździe po lesie tłumaczą, że nie widzieli zakazu.
- Przepisy się zmieniły. Kiedyś, owszem, nadleśnictwa musiały oznaczać zakazem ruchu każdą leśną drogę. Dziś obowiązuje całkowity zakaz wjazdu do lasu - mówi Mariusz Jędrzejczak. Wiele osób o tym zapomina, sporo udaje, że zapomniało. A straż leśna ma prawo wystawić kierowcy mandat od 50 do 500 zł. Jeśli ten go nie przyjmie, sprawa trafia do sądu grodzkiego, a tam kara może zostać wielokrotnie podwyższona.
Celowo lub z niewiedzy
Zmorą leśników są też ludzie, którzy traktują lasy jak wysypisko śmieci. To przez nich, zazwyczaj w pobliżu wsi i dróg, natknąć się można na sterty plastikowych butelek, stare opony, meble i inne rupiecie. Spore szkody wyrządzają także zbieracze i to zazwyczaj nie ci, którzy traktują sprzedaż jagód czy grzybów jako źródło dochodu. Ci potrafią zbierać i wiedzą, jak się zachować w lesie. Najgorsi są ci, którzy tylko czasami wyprawiają się np. na jagody i używają zakazanych prawem zbieraczek. Niszczą krzaki jagód, a dodatkowo przybywają miejsca, w które człowiek, będąc w lesie gościem, zapuszczać się nie powinien. To ostoje zwierzyny, szkółki leśne, młodniki i tereny badawcze.
- Nawet w poszukiwaniu grzybów ludzie potrafią zapuszczać się do rezerwatów i młodników, gdzie rośliny mają mniej niż cztery metry wysokości. Nie każdy to wie, ale chodzenie po takich miejscach jest zabronione - wyjaśnia Ryszard Blejder, komendant straży leśnej w Nadleśnictwie Oborniki Śląskie. - Nie działamy też w ten sposób, że od razu karzemy mandatami. Staramy się przede wszystkim zapoznać ludzi z przepisami. Dopiero gdy są bardzo uparci, wracają z wycieczki z chudszymi portfelami - żartuje Blejder. I dodaje, że na szczęście więcej jest takich, którzy od razu przepraszają i stosują się do zaleceń straży leśnej. - Często ludzie przywożą grilla, na leśny parking, nie widząc, że jest to traktowane w ten sam sposób, jakby palili ognisko. Wolno to robić w odległości co najmniej 100 metrów od granicy lasu - zaznacza komendant.
Nieszczęściem dla lasów są także złodzieje drewna. - Ludziom wydaje się, że jak ktoś złożył przy drodze kilkadziesiąt bel drewna, to na pewno po to, żeby on mógł je zabrać i spalić w kominku - mówi Tomasz Szymczuk. - Tymczasem najczęściej ścięte drzewa są oznaczone czerwonymi plakietkami, co oznacza, że leżą tu legalnie i są własnością Lasów Państwowych. Zabieranie ich to przestępstwo - dodaje.
Niebezpieczne pajęczaki
Las może być niebezpieczny także dla ludzi. I wcale nie chodzi o atak rozwścieczonego niedźwiedzia, wilka czy żmii zygzakowatej, bardzo często spotykanej w dolnośląskich lasach. - Najlepiej obejść żmiję szerokim łukiem - doradza Łukasz Miazga, który sprzedaje przy drodze zbierane co rano grzyby. - Najgorsze są kleszcze. Za każdym razem po powrocie z lasu sprawdzam, czy ich nie złapałem. I zawsze są.
Nadleśniczy Jędrzejczak potwierdza, że te małe pajęczaki to dziś największe zagrożenie. - Są nosicielami boreliozy i odkleszczowego zapalenia opon mózgowych, które może być nawet śmiertelne - przestrzega leśnik.
Stuprocentowej ochrony przed kleszczami nie ma. Do lasu trzeba się odpowiednio ubrać. Nie mogą to być z pewnością sandały, krótkie spodenki i koszulka. - Ubranie do lasu powinno zakrywać jak największą powierzchnię ciała, łącznie z głową - radzi leśnik.
A jeśli już zdarzy się tak, że kogoś ugryzie dzikie zwierzę, albo do skóry przyczepi się kleszcz, trzeba koniecznie pójść do lekarza. Im dłużej choroba się rozwija, tym trudniej ją wyleczyć.
Jeżeli będziemy o tym wszystkim pamiętać, wyprawa do lasu będzie prawdziwą przyjemnością. Zarówno dla nas, jak i dla ludzi, którzy wybiorą się tam po nas.
Kiedy nie wejdziemy
Okresowy zakaz wstępu do lasu stanowiącego własność Skarbu Państwa wprowadza nadleśniczy przy trzecim stopniu zagrożenia, określanym także jako duże zagrożenie pożarowe. Dzieje się tak wtedy, gdy przez pięć kolejnych dni wilgotność ściółki mierzona o godzinie 9 będzie niższa niż 10 proc. Informacje o zakazach można znaleźć na stronach internetowych konkretnych nadleśnictw i w lokalnych mediach. Za nieprzestrzeganie zakazu wstępu do lasu grozi mandat w wysokości 500 zł.
Słowo Polskie Gazeta Wrocławska