Wściekłe ataki bestii
Groźne psy coraz częściej atakują ludzi. Od początku tego roku kilkanaście razy rzucały się z kłami na mieszkańców Wrocławia, Legnicy i Wałbrzycha, a ostatnio Jeleniej Góry
Amstaf rozszarpał Monice Szalewicz ramię. - Spacer z psem na naszym osiedlu jest naprawdę niebezpieczny. Strach wypuszczać też dzieci na podwórko. Boimy się, że amstaf może zaatakować - mówi Marek Ciupka z Jeleniej Góry.
Duży amstaf zabił już kilka psów. Poważnie pogryzł też starszą kobietę: poszarpał jej zębami ramię, złamał palec i uszkodził kręgosłup
Zobaczyłam, że jakieś wielkie bydlę pędzi w moją stronę. Choć było na smyczy, to jego właścicielka wyraźnie nie mogła dać sobie z nim rady. Zabrałam na ręce swojego Facia - miniaturkę sznaucera - i zaczęłam uciekać - opowiada ze ściśniętym gardłem Monika Szalewicz, mieszkanka jeleniogórskiego osiedla Zabobrze.
62-letnia kobieta nie odbiegła daleko. Rozwścieczone zwierzę dopadło ją, przewróciło na ziemię i wyrwało jej z rąk pieska.
- Słyszałam trzask kości, gdy miażdżył go w pysku. Właścicielka amstafa stała obok i nie zrobiła nic, by mi pomóc - wspomina Szalewicz. W oczach ma łzy.
Ona także podczas ataku poważnie ucierpiała. Lekarze stwierdzili u niej złamanie palca u dłoni i uszkodzenie kręgów. Bestia poszarpała jej też zębami ramię. Leczenie trwało dwa miesiące. Kręgosłup dalej jej dokucza.
- Wystąpiliśmy na drogę sądową. Za ból i cierpienie, które przeżyła moja klientka podczas ataku, żądamy 10 tys. zł zadośćuczynienia w procesie cywilnym - informuje mecenas Henryk Łukaszewski, prawnik Moniki Szalewicz.
Sprawy karnej nie będzie, bo policja umorzyła postępowanie w sprawie ataku na panią Szalewicz. Właścicielka bestii dostarczyła zaświadczenie od weterynarza, że pies... nie jest agresywny i że jest przyjazny dla ludzi.
Ustaliliśmy, że podczas zajścia pies był trzymany prawidłowo. Nie było podstaw, by postawić zarzuty - mówi nadkomisarz Edyta Bagrowska, oficer prasowy jeleniogórskiej policji.
Mieszkańcy ulicy Szymanowskiego i jej okolic z Jeleniej Góry obawiają się o swoje bezpieczeństwo. Ataków było bowiem dużo więcej. Według ich wyliczeń, niebezpieczne zwierzę zagryzło już co najmniej sześć innych psów.
Właścicielka jednak bagatelizuje zagrożenie.
- Urządzono na mnie na osiedlu nagonkę. To nieprawda, że zagryzł sześć psów. Zabił tylko trzy. Wszystkie właściciele wyprowadzali bez smyczy. Po tych atakach kupiłam Klajzderowi nowy kaganiec, który nie zsuwa mu się z pyska - zapewnia Ewa O.
Bestia, której boi się całe osiedle, to 5-letni pies rasy amstaf.
Właścicielka Klajzdera Ewa O. zapewnia, że jej pies nie jest groźny. Na spacer wyprowadza go na smyczy, grubej jak lina okrętowa. Przyznaje, że jest silny i nieraz nie może dać sobie z nim rady. Pozbyć się go nie zamierza, ponieważ twierdzi, że w schronisku by go uśpiono.
Mieszkańcy osiedla uważają jednak, że kobieta powinna oddać komuś zwierzę, bo może dojść do większej tragedii, gdy np. zaatakuje dziecko.
- Ten pies jest niesamowicie silny. Czułem to, gdy próbowałem go odciągnąć podczas ataku na sąsiada, który wyszedł na spacer z jamnikiem - opowiada Marek Ciupka.
Młody, silny mężczyzna z trudem wciągnął wtedy rozszalałego psa do klatki schodowej. Po tym ataku sąd grodzki wymierzył właścicielce 150 zł grzywny za nienależytą opiekę nad zwierzęciem.
Powiadomiony przez policję o problemie prezydent Jeleniej Góry rozkłada ręce, bo nie ma prawa decyzją administracyjną odebrać groźnego psa właścicielce.
- Nie znaleźliśmy żadnego przepisu, który by na to zezwalał - mówi Katarzyna Młodawska, naczelnik wydziału promocji w jeleniogórskim magistracie.
Grzywna to jedyna broń
Krzysztof Zuber, adwokat
W prawie polskim nie ma możliwości odebrania psa właścicielowi dlatego, że sąsiedzi się go boją. Artykuł 77 Kodeksu wykroczeń stanowi, że "kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze grzywny do 250 zł albo karze nagany". Sąsiedzi mogą więc interweniować u straży miejskiej lub policjantów, gdy widzą tego psa biegającego bez kagańca i smyczy. Albo po to, by sprawdzili, czy nie przebywa on za zbyt niskim ogrodzeniem. Jeśli zaś dochodzi już do sprawy w sądzie, zawsze można wystąpić o powołanie biegłego z zakresu kynologii. Sam brałem udział w podobnej sprawie. Właścicielka spuściła amstafa ze smyczy, by przywitał się ze znajomą tej pani. Pies zmienił jednak szybko kierunek i pobiegł do małego, nieznanego mu pieska, by ugryźć go w kark. Mały, broniąc się, z całej siły ścisnął mu zębami jądra. Psi psycholog stwierdził, że mały działał w stresie, a amstaf był niewłaściwie wychowany. Pani od amstafa dostała grzywnę. Gdyby doszło do zagryzienia psa, jego właściciel może domagać się nie tylko zwrotu kwoty, za którą go kupił, ale też zadośćuczynienia za stratę czworonożnego przyjaciela.
Ppogryzienia na dolnym Śląsku
Wrocław
- 26 lutego, ul. Mirtowa, 17-latek został ugryziony w nogę przez psa sąsiada. Zwierzę nie miało szczepień.
- 23 marca, ul. Włościańska, pięciolatka została zaatakowana przez dwa średniej wielkości kundle, jeden ugryzł ją za nogę; na tym się nie skończyło, bo gdy strażnik poszedł na posesję, z której wybiegły psy, został ugryziony przez jednego z nich w łydkę.
- 17 czerwca, ul. Rubinowa, 18-latek pogryziony w łydkę przez psa średniej wielkości.
- 1 lipca, ul. Krucza, ośmiolatka pogryziona w przedramię przez psa.
Wałbrzych
-W czerwcu na 11-letniego Karola i 13-letnią Martę z Wałbrzycha trzy psy rzuciły się niedaleko ich domu. Zaskoczyły dzieci podczas zabawy. Wybiegły ze zlikwidowanej już fermy lisów. Chłopiec i dziewczynka ledwo uszli z życiem. Bardziej poszarpany przez psy Karol przebywał w szpitalu przez tydzień. Miał kilkanaście ran, niektóre głębokie na kilka centymetrów. Teraz jego ciało jest obsiane kilkunastoma bliznami. Na szczęście okazało się, że psy nie mają wścieklizny. To oszczędziło dzieciom dodatkowych cierpień.
Region legnicki
- Styczeń 2007, w Starej Kraśnicy koło Świerzawy wilczur zaatakował dziesięcioletniego chłopca zjeżdżającego na sankach z górki. Odgryzł mu powiekę, naderwał ucho i wargę, wbił kły w policzek i rękę.
- Grudzień 2006-luty 2007, po Legnicy grasuje agresywny owczarek kaukaski,
niepilnowany przez 30-letniego właściciela. Zaatakował dwie kobiety. Na śmierć zagryzł kundelka trzeciej.
- Grudzień 2006, agresywny owczarek kaukaski atakował mieszkańców osiedla Paulinów w Głogowie. Policjanci zastrzelili zwierzę.
- Kwiecień 2005, w Wojcieszowie rotweiler zaatakował czterolatka: łapał za głowę i szarpał. Lekarze założyli dziecku 50 szwów.
Słowo Polskie Gazeta Wrocławska