Fałszywy Corhydron jednak zabijał



Przełom w sprawie lekowej pomyłki w jeleniogórskiej Jelfie. Biegli jednoznacznie stwierdzili, że przyczyną zgonu jednego z pacjentów stosujących lek oznaczony jako Corhydron 250 była zawarta w ampułce inna substancja - skolina.


Skolina (Chlorsuccillin albo chlorek Suxamethonium) podana dożylnie działa błyskawicznie - najpierw wywołując drżenia mięśni, a następnie ich zwiotczenie. Poraża nie tylko mięśnie twarzy, ale w dalszym etapie również te odpowiedzialne za ruchy klatki piersiowej i oddychanie. Jeżeli pacjentowi nie zapewni się sztucznej wentylacji płuc przez rurkę intubacyjną - umrze, ponieważ działanie leku trwa około 10 minut i nie jest odwracalne przez żadną swoistą "odtrutkę".

Dokładnie takie objawy jak opisane powyżej wystąpiły u Bernarda S. po dożylnym wstrzyknięciu leku oznaczonego jako Corhydron 250. Mimo trwającej 40 minut akcji reanimacyjnej pacjent zmarł. Po czasie fakty skojarzyła rodzina ofiary i poinformowała prokuraturę, a ta postanowiła zbadać sprawę. Biegli z lubelskiej Akademii Medycznej nie mają wątpliwości - Bernarda S. nie zabił prawdziwy Corhydron, ale pomyłkowo oznaczona jako Corhydron skolina. Podkreślają również, że prawdziwy Corhydron podany dożylnie nie wywołuje prawie żadnych widocznych objawów klinicznych.

Ile jeszcze osób zabił fałszywy Corhydron, nie wiadomo... W całym kraju badanych jest ponad 600 przypadków związanych z lekiem. Ani Ministerstwo Zdrowia, ani Jelfa nie skomentowały dotychczas faktu potwierdzenia przez biegłych pierwszej śmiertelnej ofiary Corhydronu 250.
Karolina Nawojka Chałupińska