Kurorty pełne turystów, a hotelarze i restauratorzy liczą straty
Od połowy lipca zwiększa się liczba gości w Karkonoszach i Górach Izerskich, jednak turyści nie wydają tak wiele pieniędzy, jak jeszcze przed rokiem.
- "Zyski są znikome w tym roku, w ogóle nie utrzymuję personelu, bo mnie nie stać". "Jak zabraknie pieniędzy, to zabraknie przede wszystkim na rozrywkę i podróże". "Wszyscy czekają z rezerwacjami, no maksymalnie ile tylko można". "To lato wiele pokaże" - mówią właściciele pensjonatów i hoteli.
Radosław Jęcek, burmistrz Karpacza, mówi, że choć turystów wypoczywających w górach przybywa, to restauratorzy i górskie schroniska sprzedają dużo mniej posiłków niż nawet przed rokiem.
- Ruch duży, natomiast jeśli chodzi o frekwencję w restauracjach, schroniskach górskich, no to nasi turyści wyciągają kanapki z plecaków, napoje z tych plecaków i kolejki przy bufetach są dziś dużo dużo mniejsze i o ten stolik jest dużo łatwiej - tłumaczy Radosław Jęcek.
Branża turystyczna pada ofiarą własnego sukcesu. W całych Sudetach nawet o drugie tyle wzrosła liczba miejsc noclegowych. Turyści nie zapełniają wszystkich tych miejsc.
- Turyści trzymają się za portfele i szczególnie widać to w restauracjach - mówi Agnieszka Rozenek z urzędu miasta w Szklarskiej-Porębie.
- Ludzie jednak decydują się często na zakupy w markecie i robienie posiłków w miejscach zakwaterowania. Ta inflacja nas dotknęła, nie można udawać że jej nie ma. Ludzie, owszem są, ale inaczej wydają pieniążki - dodaje Agnieszka Rozenek.
Za nocleg w Karkonoszach trzeba zapłacić od około 100 złotych od osoby przy wynajmowaniu pokoju na tydzień przez czteroosobową rodzinę. Górna granica to ponad 1000 złotych od osoby.
prw.pl