Awantura o ścieki z Karpacza
Pracownicy Karkonoskiego Systemu Wodociągów i Kanalizacji zaczopowali dziś rurę odprowadzająca ścieki z Karpacza do oczyszczalni ścieków w Mysłakowicach. Spółka KSWIK domaga się od Karpacza płacenia ponad 8 złotych za każdy hurtowo dostarczony metr ścieków. Karpacz płaci nieco ponad 5 złotych, co jak twierdzi prezes Karkonoskiego Systemu Dariusz Daraż jest poniżej kosztów i spowodowało straty sięgające 6,5 miliona złotych.
KSWiK demonstracyjnie zamknął najmniejszą z rur jaką płyną ścieki z Karpacza. To tylko 23 metry na dobę, a nie kilkaset metrów na dobę, jak jest w innych. Zamknięta rura znajduje się na granicy gminy Podgórzyn i tam ścieki mogą się wylać na posesje i do strumienia.
- To są ścieki, które płyną z terenu Karpacza i na terenie Karpacza pozostaną. Musimy ograniczyć ilość ścieków płynących z terenu Karpacza, dlatego, że na tej działalności ponosimy straty.
Radosław Jęcek, burmistrz Karpacza nie chce nawet słyszeć o długach z tego tytułu.
- Prezes Daraż mógłby równie dobrze powiedzieć, że jesteśmy winni nie wiem, 300 milionów. Pracowałem już chyba z 6 prezesami KSWiK, ale ten jest najgorszy.
KSWiK zamknął najmniejszą z rur jakimi ścieki płyną z Karpacza w obawie, by nie doszło do katastrofy sanitarnej. Płyną nią tylko 23 metry sześcienne ścieków na dobę. Innymi rurami nawet kilkanaście razy więcej.
Więcej na PRW.pl