Na granicy z Czechami znów pojawiły się patrole policji
Choć to Niemcy, a nie Czesi zaostrzają rygory związane z Covid-19. Jadący do Czech czy Niemiec powinni mieć testy, szczepienia lub być ozdrowieńcami.
- Choć kontrole są wyrywkowe można mieć kłopoty - mówi Ludmiła Milikowicz, prowadząca punkt informacji turystycznej i kantor tuż przy granicy z Czechami. Dodaje, że podróż tranzytem bez testów i szczepień oznacza formalny zakaz zatrzymywania się w hotelach a nawet w restauracjach. Choć to kontrolowane póki co zbyt dokładnie nie jest.
Tzw. pendlerzy, czyli pracownicy transgraniczni są zwolnieni z testów i kontroli szczepień. Nie muszą ich też okazywać mieszkańcy pogranicza poruszający się w ramach tzw. małego ruchu granicznego. Sytuacja może się jednak zmienić jeśli w Polsce będzie przybywać zakażeń.
Przygraniczne sklepy przy polsko-czeskiej granicy przez kilkanaście miesięcy nie działały lub działały słabo z powodu pandemii i kłopotów z przekraczaniem granicy. Handlowcy musieli zutylizować część przeterminowanych produktów. Służby przepuszczały podróżnych do najbliższych sklepów od granicy, ale był to i tak tylko promil zwykłego handlu.
- Turyści nadal nie jeżdżą, bo trudno się zorientować jakie przepisy gdzie obowiązują - dodaje Ludmiła Milikowicz.
Przygraniczni przedsiębiorcy wskazują, że przez 15 miesięcy ponosili straty, a zaostrzanie restrykcji covidowych w Niemczech od 1 sierpnia niczego dobrego nie wróży. Kłopoty są też z realizacją polsko-czeskich projektów. O ile inwestycje twarde idą swoim tempem, to projekty miękkie, polegające na spotkaniach ludzi i podnoszeniu ich kompetencji są zagrożone.
- Nauka czeskiego w Polsce i polskiego w Czechach, która miała zakończyć się praktykami i wspólnymi wycieczkami może zostać niedokończona - mówi uczestniczka Barbara Wieniawska-Raj.
To nie oznacza tylko brak atrakcji towarzyskich, ale też problemy z rozliczeniem unijnych projektów.
prw.pl