Gangsterskie porachunki na wokandzie
Akt oskarżenia w tej sprawie trafił właśnie do jeleniogórskiego Sądu Okręgowego. Śledczy zarzucają trójce bandytów m.in. podwójne zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Natomiast czwarty z nich, Valeri L. z Ukrainy, odpowie za współudział w tym przestępstwie.
Tragedia rozegrała się siedem lat temu. Gang pochodzący z Lubuskiego zorganizował w Zgorzelcu napad na tira. Wszystko było starannie zaplanowane. Trasę, którą jechała ciężarówka, znał Piotr S. Kierowca samochodu uszedł z życiem. Bandyci odjechali ciężarówką wypełnioną telewizorami.
- Bandyci działali wyjątkowo okrutnie. To jedna z najbardziej bulwersujących zbrodni, jaka trafiła do naszego sądu w ostatnich latach - zaznacza sędzia Andrzej Wieja.
Nieporozumienia wybuchły przy podziale łupu. Piotr S. i jego konkubina zostali podstępem zwabieni do mieszkania przy ul. Wróblewskiej w Nowej Soli. Stamtąd zostali uprowadzeni. Porywacze przetrzymywali ich w hali produkcyjnej na uboczu miasta. Andrzej S. chciał zmusić porwanego wspólnika, by oddał pieniądze z napadu na tira. Przez kilka godzin brutalnie znęcał się nad mężczyzną. Bił go, kłuł sztyletem, przestrzelił kolana. Wreszcie zabił strzałami w głowę.
W tym samym czasie Sławomir K. pilnował kobiety w pomieszczeniu obok. Zgwałcił ją. Na zlecenie szefa gangu wspólnie z Wiesławem K. zakatowali swoją ofiarę drewnianą pałką. Oba ciała przewieźli nad rzekę koło Lubieszowa. Tam, używając żrącej substancji, rozpuścili zwłoki.
Andrzejowi S., Sławomirowi K. i Wiesławowi K. grozi dożywocie. Valeri L. za zacieranie śladów i współudział może trafić za kraty na 30 lat.
Na trop bandytów trafiło Centralne Biuro Śledcze z Zielonej Góry. Przestępcy byli znani w półświatku z wymuszeń rozbójniczych. Szefa gangu, Andrzeja S., przez kilka lat poszukiwano europejskim nakazem aresztowania. Udało się go złapać dopiero w tamtym roku w Hiszpanii. Gangster nie przyznaje się do winy.
Słowo Polskie Gazeta Wrocławska