Stawka kością niezgody

Na Dolnym Śląsku jest około 25 tysięcy bezrobotnych. Mimo to firmom coraz trudniej znaleźć pracowników. Pracodawcy w naszym regionie narzekają na brak rąk do pracy. Tymczasem wciąż wielu bezrobotnych szuka zajęcia. I choć szefowie firm ogłaszają się na billboardach, a nawet płacą za rozmowy kwalifikacyjne, to obie strony nie mogą się dogadać. Oczywiście chodzi o pieniądze.

Problem ze znalezieniem pracowników ma wrocławska firma telemarketingowa IPT. Potrzebuje 100 osób na stanowiska w call center. Zainteresowanie tymi posadami jest jednak tak małe, że Mariusz Ociesa, szef marketingu przedsiębiorstwa, postanowił informować o wakatach na billboardach.
- Chcemy też zamieścić swoje reklamy w komunikacji miejskiej - tłumaczy Ociesa. - Sześć miesięcy po wejściu Polski do Unii Europejskiej zaczęło ubywać rąk do pracy. Każdego roku ten problem się nasila - dodaje.

Ważna kasa
Choć Ociesa zapewnia, że kilku jego pracowników w lutym tego roku zarobiło około czterech tys. złotych, to ludzie nie mają zaufania do tej pracy.
- Byłem na rozmowie w firmie telemarketingowej i oferowali takie stawki, że pożal się Boże - mówi Michał Owczarek, który dwa lata temu skończył liceum i od tego czasu nie ma stałej pracy. - Poza tym jest to bardzo uciążliwe zajęcie, bo trzeba siedzieć i wydzwaniać do ludzi - dodaje.
Michał wraz ze swoim kolegą Sebastianem Hajdukiem szuka pracy w pośredniaku i gazetach. Potwierdzają, że ofert jest dużo, ale większość z nich jest nisko płatna.
- Nie sztuka znaleźć robotę za trzy złote na godzinę, problemem jest porządna praca. Nie chcę zarabiać kokosów, ale chciałbym, żeby wystarczyło na życie - wyjaśnia Sebastian.
IPT nie jest jedyną firmą w naszym regionie, która narzeka na brak pracowników. Potwierdzają to osoby, które na co dzień zajmują się rekrutacją.

Branża branży nierówna
- Dotychczas ogłoszenie prasowe wystarczało, by rozpocząć selekcję, bo odpowiadało na nie mnóstwo ludzi. Teraz to firma walczy o to, żeby kandydat w ogóle przyszedł na rozmowę - mówi Janusz Dziewit, szef firmy rekrutacyjnej AG Test Human Resources. - Dlatego nie dziwi mnie, że pracodawcy chwytają się coraz nowszych, nawet egzotycznych sposobów na szukanie ludzi - dodaje.
Jeden z bardziej rewolucyjnych pomysłów zaproponowało polskie przedstawicielstwo holenderskiej firmy Wisdom. Jej szefowie zdecydowali, że informatykom, którzy pojawią się na rozmowach, będą płacić za każdą minutę spotkania 20 złotych. Szefowie przedsiębiorstwa mówią, że sposób jest dobry i przynosi efekty.
- W niektórych branżach sytuacja jest na tyle dramatyczna, że firmy chwytają się nawet takich desperackich sposobów - mówi Henryk Michałowicz, ekspert od rynku pracy z Konfederacji Pracodawców Polskich.
Zaznacza jednak, że sytuacja jest tak komfortowa tylko w niektórych regionach kraju.
- Mieszkańcy dużych miast i stref ekonomicznych rzeczywiście mogą sobie pozwolić na wybrzydzanie - przekonuje Michałowicz.

Bezrobocie spada
Podobnego zdania jest Marzena Horbaczewska, wicedyrektor Powiatowego Urzędu Pracy we Wrocławiu.
- Od początku roku przybywa u nas coraz więcej ofert pracy. Już w tej chwili mamy prawie 4,5 tysiąca - tłumaczy Horbaczewska. - Do tego zdarzają się propozycje nawet za kilka tysięcy złotych miesięcznie.
Wszystko dzięki temu, że spadło bezrobocie. W porównaniu do grudnia 2005 roku liczba bezrobotnych na Dolnym Śląsku spadła o prawie 50 tys. osób. To oznacza, że bezrobocie w naszym regionie z 20 procent spadło do 17. Ogromne znaczenie dla tego spadku miało wejście Polski do Unii i otwarcie dla nas tamtejszych rynków pracy.
Według Henryka Michałowicza, sytuacja na naszym rynku pracy będzie się poprawiać wraz ze wzrostem wynagrodzeń. •

Rosną płace
Obecnie w dolnośląskich przedsiębiorstwach pracuje ponad 360 tysięcy osób. To o trzy procent więcej niż przed rokiem. W tym samym czasie wzrosły też nasze wynagrodzenia. Przeciętne zarobki na Dolnym Śląsku wyniosły w ubiegłym roku 2,6 tys. złotych brutto i były o sześć procent wyższe niż rok wcześniej.

Słowo Polskie Gazeta Wrocławska