Szansa na tor saneczkowy w Karkonoszach
O tym, że w Polsce, a tym bardziej w Karkonoszach, potrzebny jest tor saneczkowy z prawdziwego zdarzenia, wiadomo od lat. Jednak dopiero teraz udało się znaleźć wykonawcę, który będzie w stanie wykonać go na europejskim poziomie. A że warto, niech świadczy choćby fakt, że tylko na ostatnich Igrzyskach Olimpijskich debiutowało czterech saneczkarzy wywodzących się ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Karpaczu.
Tylko na Dolnym Śląsku mamy 160 saneczkarzy, z czego 94 uczy się i trenuje w Karkonoszach. Mają wielkie aspiracje, utytułowanych trenerów, brakuje najważniejszego: toru saneczkowego.
- Musimy wyjeżdżać za granicę: Niemcy, Norwegia, Łotwa i tam trenujemy, tutaj nie mamy warunków - mówi Mateusz Karaś, dwukrotny mistrz Polski w saneczkarstwie. I nie ma się co dziwić, skoro treningi w Polsce, nawet kadry narodowej, ograniczają się do ślizgów po asfalcie.
Mistrzostwa Polski rozgrywane są w łotewskiej Siguldzie. Od trzech lat trenerzy saneczkarstwa oraz działacze sportowi walczą o to, by w Karpaczu i Jeleniej Górze powstały dwa tory kompozytowe. Jak się okazuje, w najbliższych dwóch latach plany te mogą się ziścić. Odbyło się już spotkanie z potencjalnym wykonawcą.
- Na tych torach, zwłaszcza na tym, który ma powstać w Karpaczu, można będzie rozgrywać Letni Puchar Świata i na takich torach plastikowych trenuje się i rozgrywa zawody. Natomiast ten w Sobieszowie będzie taki turystyczno-rekreacyjny, czyli może być dla użytku dla każdego. Będą mogły na nim jeździć nawet pięcio-, sześcioletnie dzieci - opowiada trener saneczkarstwa Przemysław Pochłód.
450-metrowy tor w Karpaczu zastąpiłby ten zrujnowany. Ma kosztować 3,5 mln zł, natomiast ten w Jeleniej Górze - nie więcej niż milion. Jednak władze obu miast do inwestycji podchodzą ostrożnie.
Pieniądze w lwiej części pochodzić mają z Ministerstwa Sportu. Decyzja o budowie torów saneczkowych będzie milowym krokiem w rozwoju tej dyscypliny sportu.
TVP3 Wrocław