Dziwiszów. Mord koziołka w ośrodku DIOZ. Ktoś odciął mu głowę.

Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt uruchomił w Dziwiszowie specjalny ośrodek, do którego trafiają uratowane przez niego zwierzęta. W nocy z czwartku na piątek ktoś wkradł się na teren placówki i odciął głowę jednemu z koziołków.

Organizacja wyznaczyła 15 tys. zł nagrody dla osoby, która wskaże sprawcę mordu.

Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt o bestialskim morderstwie poinformował w piątek na swoim Facebooku. Jak czytamy, "Kozik" był jednym z ulubionych podopiecznych ośrodka w Dziwiszowie i na dniach miał trafić do nowego domu - Stajni Parkitnych w Kowarach.

Tak się jednak nie stanie. Ktoś w nocy zakradł się na teren ośrodka w Dziwiszowie i z chirurgiczna precyzją odciął koziołkowi głowę ostrym narzędziem.

"Patolog dokonujący oględzin rany potwierdził ponad wszelką wątpliwość, że zwierzę zostało zamordowane przez człowieka. W miejscu znalezienia zwłok nie było śladów krwi, jak również głowy. Obroża, w której nasz Kozik na co dzień chodził, znajdowała się 100 m od zwłok" - informuje Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt.

Kozi łeb stał się trofeum dla sadysty, bo ten zabrał go ze sobą. Przez to trudno będzie ustalić sprawcę mordu. "Zwłoki zostały przewleczone z nieznanego miejsca i porzucone w pałacowym parku" - dodaje DIOZ.

Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt przejął pałac w Dziwiszowie w czerwcu i od początku ma spore problemy w tym miejscu.

"Permanentnie ktoś rozcina nam ogrodzenie, niszczy pastuchy na pastwiskach, wypuszcza zwierzęta, by biegały po całej wsi, uszkadza instalację wodną i energetyczną. W dzierżawionym obiekcie nie mamy również spokoju za sprawą poczynań poprzedniej zarządcy Pałacu - Krystyny K. Kilka lat temu zlicytowana przez komornika kobieta otrzymała prawo do zamieszkiwania w pałacu. Prowadziła tu pseudostajnię. Obecnie na każdym kroku próbuje utrudnić nam funkcjonowanie, gdy przyjeżdża raz na jakiś czas ze szpitala. W chwili zabójstwa Kozika nie było jej na miejscu" - donosi organizacja.

Zabójstwo koziołka sprawiło, że DIOZ nie czuje się bezpiecznie. Jak napisała organizacja, pałac "przestał być ostoją dla ratowanych zwierząt, a kaźnią dla naszych braci mniejszych". Dlatego postanowiono opuścić to miejsce.

"Bardzo obawiamy się o życie wszystkich naszych podopiecznych - nie wiemy, czy jutro jakiś pies nie zostanie otruty, krowa zaszlachtowana, czy koza zakatowana przez sadystę" - tłumaczy organizacja.

DIOZ bierze pod uwagę zakup nieruchomości położonej między Wałbrzychem a Świdnicą i tam miałby opiekować się uratowanymi zwierzętami. Jej koszt wynosi jednak 475 tys. zł, a organizacja do tej pory zgromadziła tylko 100 tys. zł na ten cel. Dlatego uruchomiono specjalną zbiórkę, która ma pomóc w zebraniu brakujących pieniędzy.

wp.pl