Kierowcy MZK czekają na decyzję władz miasta
W siedzibie MZK zakończyły się rozmowy kierowców i dyrekcji zakładu. Jeśli obie strony nie dojdą do porozumienia kierowcy przeprowadzą referendum w sprawie strajku. Na razie czekają na efekt rozmów dyrektora Marka Woźniaka z Ratuszem. Od nich będą zależały dalsze decyzje.
- Sytuacja w firmie jest zła mówi kierowca Krzysztof Baran. Zarabiamy ok. 1300 zł na rękę, ale praca w tak stresujących warunkach jest warta większych pieniędzy.
Kłótnie z pijanymi pasażerami, wyzwiska to chleb powszedni dla kierowców. Szczególnie niebezpiecznie jest na nocnych liniach.
- Dziewiątka , która wraca do zajezdni o północy z Piechowic, to koszmar mówi pan Krzysztof. Pijana młodzież wraca z dyskotek, niszczy kasowniki, maluje i wybija szyby. Jesteśmy bezradni wobec takich grup wyrostków.
Kierowcom miejskich autobusów przybyło obowiązków, ale nie pieniędzy. Poza tym, że sprzedają i sprawdzają bilety, wlepiają gapowiczom mandaty. Mogą też wyprosić np. pijanego pasażera z autobusu. Ale to nie jest takie proste.
- Zdarza się, że inni pasażerowie protestują przeciwko usunięciu takiego delikwenta, bo przecież ma prawo jechać . mówi Krzysztof Baran. A potem domagają się interwencji, bo kogoś zaczepia albo zwymiotuje...To bardzo stresujące sytuacje.
Kierowcy chcą 300 złotych podwyżki. Jeśli to, główne ich żądanie, nie zostanie spełnione, przystąpią do strajku. Najpierw oflagują budynek, potem wstrzymają tzw. abecadła , czyli kursy w godzinach szczytu, nie wykluczają także głodówki.
BY