Były prezydent oskarżony o płatną protekcję

Prokuratura w Jeleniej Górze stawia zarzut płatnej protekcji, której - zdaniem śledczych - miał się dopuścić Józef Burniak, były prezydent Bolesławca. Dołączył on do Kazimierza Sasa, podejrzewanego o to, że w zamian za osobiste korzyści proponował Piotrowi Romanowi (prezydent Bolesławca) “wejścia" u SLD-owskiego wojewody i ocalenie wartego 11 mln euro unijnego kontraktu.

Policja przeszukała dom J. Burniaka, zabezpieczyła też jego komputer, na którym pisane były projekty porozumień z obecnym prezydentem miasta. - Mam policyjny dozór i musiałem wpłacić 5 tys. zł poręczenia - mówi J. Burniak. - Jestem niewinny, nikogo do przestępstwa nie namawiałem i prawa nie złamałem. Mam nadzieję, że proces będzie uczciwy i wszystko się wyjaśni. Podobne restrykcje spotkały K. Sasa. Do korupcyjnych rozmów miało dojść w 2004 r. Obaj panowie, prominentni członkowie SLD, mieli wtedy przyjść do P. Romana i zaproponować mu pomoc w ocaleniu unijnej dotacji. Najpierw trzeba było częściowo skomunalizować państwowe Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji, aby samorząd mógł skorzystać z pieniędzy na modernizację sieci kanalizacyjnej. Burniak był wtedy szefem PWiK. Ceną za pomoc miało być rzekomo spełnienie przez P. Romana kilku warunków. Chodziło m.in. o gwarancje pracy dla kilku wywodzących się z SLD urzędników magistratu, posada dyrektora PWiK dla J. Burniaka, obalenie rządzącej w powiecie koalicji i powołanie tam nowego zarządu. Sas zaklina się, że na spotkanie zaprosił go P. Roman, a rozmowy prowadzono w szerszym gronie, zatem o dziwnych konszachtach mowy być nie może. Tak samo twierdzi Burniak i dodaje, że nie było mowy o stanowiskach i zaszczytach ani dla niego, ani dla Sasa. - Roman chciał poparcia w kontaktach z wojewodą i prosił o zaangażowanie do sprawy Jerzego Szmajdzińskiego - mówi K. Sas. - Byłem w stanie mu pomóc i spytałem, co może zaoferować w zamian. Porozumienie chciałem podpisać podczas konferencji prasowej, aby wszyscy się o nim dowiedzieli, ale prezydent się nie zgodził. Prezydent Roman nie chce komentować sprawy. Został zobowiązany przez ABW do zachowania milczenia.

Gazeta Wojewódzka