Sprawdzą, czy to lek go zabił

Nagły zgon 50-letniego mężczyzny z Pruszcza Gdańskiego mógł mieć związek z podaniem mu corhydronu

Prokuratura bada przyczynę śmierci pacjenta, któremu zaaplikowano corhydron. Producent leków wprowadza zabezpieczenia, które zapobiegną pomyłkom przy pakowaniu leków.
Prokuratorzy nie mają wątpliwości - lek został podany w dniu śmierci pacjenta, 5 października, podczas akcji reanimacyjnej, po tym jak mężczyzna zasłabł. 10 listopada prokuratura w Pruszczu Gdańskim otrzymała protokół z sekcji zwłok. Specjaliści stwierdzili, że mężczyzna zmarł na skutek niewydolności krążeniowo-oddechowej.
Śledczy zaznaczają, że obecnie nic nie wskazuje, by lek przyczynił się do zgonu. Mają to wyjaśnić badania ampułek. Wówczas będzie wiadomo, czy zamiast substancji przeciwalergicznej nie było w nich środka zwiotczającego mięśnie. Trzy zgłoszenia o zgonach chorych, którym podawano corhydron, otrzymała też Prokuratura Apelacyjna w Lublinie.
Produkcja w Jelfie ruszy prawdopodobnie do końca tygodnia. Na razie ponad 200 pracowników zakładu wysłano na urlopy. Pozostałych 800 wykonuje prace porządkowe. Dłuższy przestój firmy może oznaczać braki leków i konieczność ich droższego importu. Pierwsze ruszą linie, na których inspekcja nie wykryła uchybień. Dotyczy to produkcji maści lekarskich.
Wprowadzono dodatkowe zabezpieczenia, które zapobiegną pomyłkom. Dotąd ampułki obu preparatów poza etykietą nie różniły się od siebie. Nowe oznakowanie sprawi, że będą rozpoznawalne na każdym etapie produkcji. W magazynach produkty będą od siebie oddzielone.

Słowo Polskie Gazeta Wrocławska