Przymusowe urlopy w Jelfie
Zarząd jeleniogórskiej Jelfy zdecyduje w poniedziałek rano, ilu pracowników ma pozostać w pracy. Pozostała część załogi zostanie poproszona o pójście na urlop wypoczynkowy - powiedział członek zarządu Jelfy Marek Wójcikowski.
W zakładzie zatrzymano produkcję leków z czwartku na piątek na polecenie Głównego Inspektora Farmaceutycznego (GIF), który od kilku dni przeprowadza inspekcję w zakładzie.
W środę resort zdrowia poinformował, że w jednej z partii corhydronu, produkowanego przez Jelfę, zamiast tego leku, znajduje się inny, silny specyfik stosowany do znieczulania podczas operacji. Ministerstwo postanowiło, dla bezpieczeństwa, wycofać z obrotu wszystkie partie corhydronu.
"Obecnie w Jelfie przebywa sześciu inspektorów, którzy pracują również w niedzielę. Inspektorom towarzyszy kilku pracowników Jelfy w zależności od potrzeb osób kontrolujących" - powiedział Wójcikowski. Dodał, że zakład na bieżąco reaguje na potrzeby inspektorów i wzywa do pracy osoby, które są związane z danym odcinkiem produkcji kontrolowanej przez inspektorów GIF.
Wójcikowski przyznał jednak, że obecnie nie jest w stanie powiedzieć, ile osób będzie potrzebnych w pracy w chwili, gdy zakład stoi. "Dzisiaj z inspektorami pracuje 5-6 pracowników Jelfy. W poniedziałek zdecydujemy, ile jeszcze osób ma pozostać w pracy" - mówił członek zarządu. Dodał, że pozostali zostaną poproszenie o wykorzystanie urlopów wypoczynkowych. W tej sprawie zarząd chce się również konsultować ze związkami zawodowymi. PAP nie udało się do chwili nadania depeszy skontaktować ze związkowcami.
Jeleniogórska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu ludzi poprzez wyrabianie przez Jelfę w Jeleniej Górze i wprowadzenie do obrotu szkodliwej dla zdrowia substancji corhydron. Za tego rodzaju przestępstwo grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro mówił w piątek w Krakowie, że w tej sprawie przyjęto "cztery wersje zdarzeń, które mogły doprowadzić do tak fatalnych konsekwencji w postaci zaistnienia niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia wielu osób". - Trzy z nich związane są z błędem i rażącym brakiem staranności, natomiast jedna przyjmuje możliwość działań umyślnych, zmierzających do wywołania takiego efektu z przyczyn konkurencji gospodarczej i efektów ekonomicznych" - powiedział Ziobro.
Dodał, że "gdyby dowiedziono, że mamy do czynienia z premedytacją, to należałoby rozważyć kwalifikację usiłowania zabójstwa". Jak dodał, śledztwo, prowadzone z dużym rozmachem, nadzoruje Prokurator Krajowy.
Wójcikowski przypomniał w rozmowie z PAP, że litewska spółka Sanitas jest właścicielem Jelfy od czerwca 2006 r., natomiast wadliwy lek został wyprodukowany w 2005 r., gdy współwłaścicielem zakładu był Skarbu Państwa.
Według resortu zdrowia, od początku roku w całej Polsce było osiem przypadków wystąpienia u pacjentów objawów niepożądanych w efekcie podania corhydronu, ale kontrole serii leku nie wykazały żadnych nieprawidłowości.
onet.pl