Barbarzyństwo na stawie

- Grozi mu śmierć z wycieńczenia! - alarmował w poniedziałek naszą redakcję Zbigniew Woś. Jadąc obok stawów podgórzyńskich, zauważył na wodzie męczącego się łabędzia, który nie mógł się swobodnie ruszać. Prawdopodobnie ktoś przyczepił lub przywiązał do niego kilka butelek wbitych obok siebie w jakiś przedmiot.
- Jeśli to było działanie celowe, jest to obrzydliwe - uważa Zbigniew Woś. - Ptak chce się uwolnić, rusza skrzydłami, ale nie jest w stanie nic zrobić.
Zniewolony łabędź pływał powoli po stawie, który położony jest najbliżej Cieplic. Co pewien czas wydobywał z siebie krótki, ale przeraźliwy krzyk. Obok niego stale przebywał drugi łabędź, większy, który zachowywał się tak, jakby pilnował nieszczęśnika.
Wraz ze Zbigniewem Wosiem zawiadomiliśmy o jego losie żonę nieobecnego właściciela stawów. Twierdziła, że nie wie, jak do tego doszło. Wysłała na staw dwóch pracowników z łódką. Po sprawnej akcji łabędź został uwolniony od balastu. W pierwszym odruchu rozpostarł skrzydła i poleciał kilka metrów.
Takie traktowanie, jakie go spotkało, to przestępstwo. Mówi o tym ustawa o ochronie zwierząt. Za znęcanie się nad nimi grozi do roku więzienia, ograniczenie wolności lub grzywna. Gdy sprawca działa ze szczególnym okrucieństwem, kara więzienia może wynieść dwa lata.

Nowiny Jeleniogórskie