Sprawca wypadku chciał popełnić samobójstwo
Po piętnastu godzinach poszukiwań odnaleziono Macieja S., sprawcę tragicznego wypadku. 27-latek z Łodzi, który wyprzedzał na trzeciego i zabił kierowcę busa, z którym się zderzył, podciął sobie żyły. Uratowali go policjanci.
Tragedia zaczęła się o godzinie drugiej w nocy z niedzieli na poniedziałek na 65. kilometrze autostrady A4, między zjazdami do Golnic i Świętoszowa.
- Świadkowie zeznali, że tir wyprzedzał inny samochód ciężarowy. Nie zdążył skończyć manewru i wpadł na mercedesa ciągnącego lawetę - relacjonuje starszy aspirant Grzegorz Górski z policji. - Uderzenie było tak silne, że tir zerwał cały bok karoserii busa. Kierowca mercedesa, 42-latek ze Strzelc Opolskich, zginął na miejscu.
Jak zeznali świadkowie, po wypadku kierowca tira, czyli Maciej S., podszedł do busa, próbował wyciągnąć ofiarę z mercedesa albo udzielić jej pierwszej pomocy. Kiedy jednak zobaczył, że ten nie żyje (siła uderzenia praktycznie urwała głowę ofiary), uciekł. Trop zbiega podjął policyjny owczarek. 23 policjantów z psem przeczesywało w poszukiwaniu uciekiniera dwa tysiące hektarów Borów Dolnośląskich; sprawdzano samochody, wypytywano też mieszkańców tutejszych wsi. Jednak w okolicach Osieczowa, Kliczkowa i Golnic nikt nie widział zbiega. Rozesłano również telegramy z rysopisem i danymi poszukiwanego mężczyzny. Około godziny 14 trzeba było zmienić kierunki poszukiwań i przeczesać miejsca na północ od autostrady. Do policjantów dotarły sygnały, że zbiega widziano w okolicach miejscowości Pstrąże i Buczek, na pograniczu powiatów żagańskiego i bolesławieckiego.
- Ten człowiek mógł być w szoku - opowiada komisarz Dariusz Janiec, dowódca akcji poszukiwawczej.
Znaleziono numer telefonu mężczyzny i pracę rozpoczął policyjny negocjator. Niełatwo było go nakłonić do wyjścia z lasu. Mężczyzna był w szoku, dlatego się okaleczył. W końcu kierowcę tira zatrzymano nieopodal Parkoszowa, kilkanaście kilometrów od miejsca wypadku. Natychmiast wezwano karetkę reanimacyjną, bo mężczyzna stracił bardzo dużo krwi. W eskorcie policji odwieziono go do bolesławieckiego szpitala. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym Maciejowi S. grozi do ośmiu lat więzienia. Prokurator może mu również postawić zarzut ucieczki z miejsca wypadku, za co grożą dodatkowe cztery lata za kratkami.
Słowo Polskie Gazeta Wrocławska