Gdzie jest milioner?

Nie wiadomo, kto i za ile złotych trafił szóstkę w Dużego Lotka. Pewne za to jest, jak i gdzie anonimowy gracz wysłał szczęśliwy kupon na sobotnie losowanie (30 X br.). Nie głowił się nad skreśleniem liczb. Rekordową w Jeleniej Górze fortunę z podwójnej kumulacji załatwił mu lottomat na zasadzie "chybił trafił".
Miliony na odbiór w gotówce lub przelewem bankowym mogą poczekać do 60 dni. Tajemniczy zwycięzca musi zapłacić 10-procentowy podatek...

Maszyna szczęścia znajduje się w kolekturze 4/425 Totalizatora Sportowego w salonie prasowym In-Medio spółki HDS Polska w pasażu centrum handlowego Echo, obok Carrefoura.

- Dzięki komputerom tuż po losowaniu wiadomo, gdzie padły najwyższe wygrane I stopnia - mówi ajent salonu In- Medio, Grzegorz Szymański. - O szóstce w DL, wytypowanej w mojej kolekturze, poinformowany zostałem w poniedziałek. Cieszę się z milionów i gratuluję klientowi. Może to mężczyzna, kobieta, nastolatek albo stały gracz. Mieszkaniec Jeleniej Góry lub okolic, może przyjezdny turysta albo zupełnie przypadkowa osoba. To "moje" pierwsze miliony. Podpisałem certyfikat, obowiązuje służbowa tajemnica - i tak bym nie zdradził. Wygraną dostanie osoba z kuponem. Jak najwcześniej musi ją zgłosić do jednego z 17 oddziałów wojewódzkich Totalizatora Sportowego i telefonicznie lub osobiście podać wymagany kod. O szóstce w moim punkcie TS pocztą pantoflową wie coraz więcej osób. Kolektura nie jest oblegana, ale po wygranej zwiększyły się codzienne obroty. Klienci zazdroszczą szczęśliwcowi i powtarzają "Żeby wygrać - trzeba grać". Sam gry losowe uważam za hazard i kuponów nie wypełniam.

Pan Julek z Zabobrza, wierny Dużemu Lotkowi od pierwszego losowania w 1957 roku, wspomina, że kiedy półtora roku później padła rekordowa wygrana w wysokości 3,8 mln złotych, Biuro Polityczne KC PZPR ograniczyło wygraną do miliona złotych. Limit zlikwidowano w 1981 roku. On sam miał już kilkanaście, jak sam mówi, średniopłatnych piątek i setki czwórek. Kiedyś w zakładach specjalnych wygrał trabanta, na którego mówiono wtedy limuzyna. Dawniej w kolekturach wywieszano zdjęcia uradowanych zwycięzców. Teraz wszyscy wręcz żądają zapewnienia im anonimowości. Tak jest dla nich bezpieczniej.

Pani Helena z Karpacza (gra tylko w multilotka) przypomina sobie, jak niedawno w jednym z tutejszych lokali gastronomicznych totkowy milioner z Łodzi uczcił wygraną kilkudniową wielką popijawą z rodziną i z kolegami. Przypłacił to życiem, serce nie wytrzymało.

Nowiny Jeleniogórskie