Męki w pocztowych kolejkach...
Aby kupić znaczek lub kopertę w urzędach pocztowych w regionie trzeba mieć stalowe nerwy. Podobnie jest z opłatami. Ludzie są niezadowoleni, bo muszą stać w długich kolejkach. Wizytę na poczcie traktują jak zło konieczne.
Na pocztę najlepiej pójść w godzinach południowych. Ludzie muszą liczyć się z tym, że jeśli zrobią to rano lub późnym popołudniem będą musieli stać w kolejkach. - Chodzę na pocztę tylko wtedy, gdy muszę wysłać list albo odebrać paczkę - mówi Kamila Sobolewska. - Odrzuca mnie widok kolejek, szkoda tracić w nich czas, a opłaty najlepiej robić przez internet - dodaje.
Na opłacanie rachunków przelewem lub elektronicznie decyduje się coraz więcej klientów. Na ten luksus nie wszyscy jednak mogą sobie pozwolić. Pani Janina Suska jest emerytką i elektroniczne zdobycze cywilizacji są jej obce. - Mieszkam sama, komputera nie mam. Płacę więc rachunki na poczcie. Tu, na Zabobrzu czekam nawet 40 minut - żali się. - Po każdym takim staniu w kolejce bardzo bolą mnie nogi.
Z kolei Joanna Antczak zamierza przejść na płacenie elektroniczne. - To wygodniejsze, nie trzeba ruszać się z domu. Oczywiście zrobię to dlatego, żeby nie stać w kolejkach - zaznacza.
W tej dzielnicy mieszka około 30 tysięcy ludzi. Urząd jest tylko jeden, niemal o każdej porze dnia są tam kolejki. Pani Elżbieta Kwasowska reguluje tam rachunki, kupuje znaczki i koperty.
- Zdarza się, że czeka się tylko kilka minut, ale przeważnie muszę tu spędzić pół godziny - mówi. Zdaniem kobiety, najdziwniejsza sytuacja jest w głównym urzędzie przy ulicy Pocztowej. - Tylko w jednym okienku można tam odebrać awizo. Jeśli zgłosi się klika osób na raz, trzeba czekać długo - mówi. Do samych urzędniczek Kwasowska nie ma pretensji. - Listów i przesyłek jest mnóstwo. To musi trwać długo, zanim odnajdzie się tę właściwą.
- Rzeczywiście jest tylko jedno takie okienko na mojej poczcie - potwierdza naczelniczka placówki na Pocztowej, Halina Świętanowska. - Ale jak są tłoki, to zawsze delegujemy dwóch pracowników do obsługi.
W Zgorzelcu kolejki
Największym problemem klientów Poczty Polskiej w Zgorzelcu także jest tłok. W mieście działają trzy urzędy, dwa małe przy ul. Poniatowskiego i Łużyckiej, i duża poczta główna przy ul. Pułaskiego. To właśnie tu tworzą się największe kolejki.
- Kiedy wiem, że muszę coś zapłacić na poczcie, nigdy nie wybieram się tam ok. godz. 15, bo zawsze wtedy w kolejce trzeba odczekać nawet ponad pół godziny - mówi Grażyna Nosowska ze Zgorzelca.
- Czasami człowieka aż trafia, bo śpieszy się do swoich spraw, a tam kolejka na 10 osób - dodaje Sebastian Malec.
Jest trochę lepiej
Ale kolejki na poczcie są teraz i tak o wiele krótsze niż jeszcze kilka lat temu.
- Zrezygnowałem z opłacania rachunków na poczcie, bo to czasochłonne i drogie. Teraz robię to przez internet ze strony swojego banku - mówi Marek Kuś. Poczcie przestało dawać zarabiać także miasto, które zatrudniło własnych doręczycieli. Roznieśli oni w ub. r. 31 tys. urzędowych przesyłek. Gdyby zrobiła to Poczta Polska, urząd, czyli podatnicy, zapłaciłby 172 tys. zł. To o ponad 100 tys. zł więcej, niż wynoszą koszty zatrudnienia czwórki urzędowych gońców.
Bolesławiecka poczta, w opinii klientów, ma bardzo sprawną obsługę. Trudno zastać tu długie kolejki. Na kupno koperty czekaliśmy tu około 30 sekund.
- Odbierałam właśnie list polecony i czekałam moment. Może minutę - mówi wychodząca z poczty klientka, Grażyna Deszczakowska. - Rzadko korzystam z usług poczty, ale jak już przychodzę, to ekspresowo załatwiam sprawę.
Jest perfekcyjnie
- Różnie bywa, ale ogólnie jest w porządku - mówi Alicja Czarnota, która na zapłacenie rachunku czekała około trzech minut. - Obsługa jest szybka i sprawna. Może kiedy ludzie dostają wypłaty, to kolejki są większe, ale ja tego nie odczuwam.
Jak się okazuje, recepta na sprawną pocztę jest prosta. - Mamy naprawdę dobrych pracowników podchodzących poważnie do swoich zajęć, tyle wystarczy - mówi zastępca naczelnika bolesławieckiego urzędu przy ulicy Kaszubskiej, Alicja Tatarzycka. - Cieszy nas pozytywna opinia klientów. Staramy się, by byli z nas zadowoleni - reasumuje.
Kontrolerzy i kontrolowani się znają
Poczta jest instytucją państwową. Niezadowolony z pracy urzędu klient może się poskarżyć kierownikowi poczty, jak to nie pomaga - naczelnikowi okręgu. Potem może jeszcze napisać do generalnego dyrektora Poczty Polskiej. I Ministerstwa Transportu i Budownictwa.
- Tak, czytamy te skargi - wzdycha Elżbieta Abramowicz, dyrektor departamentu poczty w tym resorcie. - Wprawdzie poczty obejmuje kontrola wewnętrzna pracy, to jednak działa ona w obrębie jednego województwa. Kontrolerzy i kontrolowani się znają. W tym cała bieda. Gdy do tego jeszcze dojdzie niesystematyczny pracownik poczty, który nie trzyma porządku w szufladach, obsługa się wydłuża. Potrzebny byłby nalot z innego zupełnie rejonu. Ale najszybciej sprawę załatwi nagłośnienie jej przez dziennikarzy - uważa Abramowicz.
Słowo Polskie Gazeta Wrocławska