Ratują spożywczy przy Noskowskiego

- Kilka dni temu spółdzielnia zatarasowała nam drogę do zaplecza sklepu. Dostawcy przynoszą towar głównym wejściem, co wprowadza zamieszanie w sklepie - żali się Magdalena Gardiasz. Zdaniem klientów bardzo utrudnia to zakupy. Robi się niepotrzebny tłok.
Sklep Magdaleny i Marii Gardiasz działa na ulicy Noskowskiego od 15 lat. Pomieszczenie mieści się w olbrzymim bloku mieszkalnym. Punkt przez wiele lat zyskał sobie uznanie klientów, dzięki temu zdobył sporo wyróżnień i pamiątkowy puchar za najładniejszy sklep na osiedlu. O nagrodach decydowały administracja jeleniogórskiej spółdzielni mieszkaniowej i rada osiedla. Tymczasem od kilku miesięcy przedsiębiorcy spotykają się z nieprzychylną reakcją niektórych lokatorów. Sąsiedzi skarżą na nich do władz spółdzielni.

- Twierdzą, że samochody dostawcze hałasują, gdy rano przywożą towar. Po tej samej stronie bloku znajduje się także duży plac zabaw, ale dziecięcy gwar jakoś im nie przeszkadza - mówi Maria Gardiasz.

Administracja na wniosek rady osiedla zagrodziła drogę dojazdową na zaplecze sklepu. Postawiono tam wielkie betonowe kwietniki. Dojechać pod tylne wejście nie sposób. Dostawcy muszą pokonać kilkanaście metrów z towarem w rękach lub dowozić go od frontu.
- To bardzo komplikuje zakupy moim klientom - dodaje pani Magda.

To nie jedyne utrudnienia. Administracja nakazuje właścicielkom m.in. wylanie nowego betonu na drodze dojazdowej na zaplecze sklepu oraz założenie barier uniemożliwiających niszczenie zieleni przez samochody. Tymczasem słupki z łańcuchami tam stoją.
- Już kilka lat temu za zgodą spółdzielni położyłam tam betonowe płyty, aby zapobiec powstawania błota oraz żeby nie kurzyło się z ziemi na balkony. Absurdem jest lać nowy beton na stary, tym bardziej że nie mogę korzystać z tej drogi - tłumaczy Maria Gardiasz.
Kobiety musiały zdemontować także ławeczki i ogrodzenie sprzed sklepu. - Nakazaliśmy to zrobić, bo na ławeczkach przesiadywali pijacy i hałasowali, szczególnie nocą - tłumaczy przewodniczący rady osiedla, Wojciech Auguściński.

Lokatorzy bloku, którzy skarżą się na gwar i hałasy, nie chcieli się oficjalnie wypowiadać. Udało im się wymusić dojazd aut dostawczych z drugiej strony budynku, który teraz jest uciążliwy dla przedsiębiorców, a przede wszystkim dla ludzi mieszkających po drugiej stronie bloku.

Mieszkańcy osiedla kupujący w sklepie pań Gardiasz nie rozumieją głosów sprzeciwu. - To najlepszy sklep w okolicy, wolę robić zakupy tutaj niż w hipermarketach. Sprzedawczynie są niezwykle miłe - mówi Zofia Michałowska. - Jestem oburzona, że utrudnia się działalność sklepu.

Wtóruje jej Joanna Hołownia. - Tu jest wspaniała obsługa, towary zawsze są świeże. Robię tu zakupy praktycznie codziennie - opowiada kobieta. Właścicielki przygotowują listę z nazwiskami mieszkańców, którzy chcą, aby administracja przywróciła dawny sposób funkcjonowania sklepu. Wczoraj liczyła już ponad sto nazwisk.

Słowo Polskie Gazeta Wrocławska