9 mln złotych strat w Nadleśnictwie Szklarska Poręba
Do 9 mln zł urosły straty, jakie sierpniowa powódź wyrządziła w Nadleśnictwie Szklarska Poręba. Leśnicy załamują ręce, bo z wodą popłynęło aż 300 tysięcy sadzonek ze szkółki leśnej. Kilka lat ich pracy poszło na marne. Roczny budżet Nadleśnictwa Szklarska Poręba to tylko 7 mln zł. Tymczasem o dwa miliony więcej będzie trzeba wydać na usunięcie zniszczeń, jakie wyrządziła w nadleśnictwie powódź.
- Gdybyśmy chcieli naprawiać szkody po powodzi tylko własnymi siłami, to zajęłoby to co najmniej kilkanaście lat - przekonuje Zyta Bałazy, nadleśniczy. Największe spustoszenie woda poczyniła w infrastrukturze. Zniszczyła m.in. 40 km dróg, 15 mostów, szlaki zrywkowe, kilka tuneli w szkółkach leśnych i ujęcie wody. Na usuwanie szkód nadleśnictwo dostanie w tym roku ok. 1,5 mln zł z budżetu Lasów Państwowych. Będzie się również starać o pieniądze z Wojewódzkiego i Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
- Z pewnością nie odmówimy pomocy. Nadleśnictwo w Szklarskiej Porębie wspomagamy od wielu lat - mówi Bogumiła Turzańska-Chrobak, wiceprezes WFOŚiGW we Wrocławiu.
Z wodą popłynęło także 300 tysięcy sadzonek jodły (również nieco buka) ze szkółki leśnej. Jodła była przygotowywana do nasadzenia w lesie w ramach wieloletniego programu restytucji. W latach 80. w czasie katastrofy ekologicznej, kiedy to cały region nawiedziły kwaśne deszcze, w Górach Izerskich jodła prawie całkowicie wymarła. Dopiero od 10 lat prowadzone są działania w celu przywrócenia w górach tego gatunku.
- Sadzonki jodły rosną w szkółkach po 3-4 lata. Dopiero później trafiają do lasu. Powódź zniweczyła kilka lat naszej pracy - mówi Krzysztof Krakowiak, zastępca nadleśniczego w Szklarskiej Porębie. Do tej pory leśnicy sadzili rocznie ok. 50 tys. jodeł. Teraz kiedy stracili 300 tys. sadzonek, cały program nasadzeń zostanie znacznie opóźniony. Szacuje się, że stan sprzed powodzi zostanie przywrócony dopiero za ok. 5 lat.
- Program rewitalizacji jodły w Karkonoszach i Górach Izerskich zakłada, że będzie ona stanowić 18 procent wszystkich drzew, na razie jest to pięćdziesiąt razy mniej - mówi Czesław Kozioł, dyrektor Banku Genów w Kostrzycy, gdzie przechowuje się nasiona roślin. Do tego poziomu dojdą dopiero następne pokolenia leśników.
Nadleśnictwo wkrótce zacznie ogłaszać przetargi na roboty popowodziowe, potrzebni będą firmy wyspecjalizowane w robotach leśnych, drogowych i wodnych. - Liczymy, że chętni się znajdą, nie potrzebujemy wolontariuszy, tylko fachowców, którym zapłacimy - załamuje ręce Zyta Bałazy. Szczegółowe informacje pod nr tel. 075 717-23-32.
Słowo Polskie Gazeta Wrocławska