Wyrodna córka głodziła własną matkę

- Nie mogliśmy tego dłużej znieść. Tak nie traktuje się nawet psa - mówią zbulwersowani Alina i Zbigniew Martysiewiczowie. Katarzyna S., z którą mieszka wycieńczona 92-latka, miała wczoraj ponad dwa promile alkoholu. Jej matka czołgała się po podwórku, prosząc o jedzenie.


Na murku stoi talerz z kanapkami, a obok szklanka z herbatą. Maria Kalińska ledwo trzyma się na nogach. Podpiera się laską. Ma 92 lata. Mieszkający w pobliżu jeleniogórzanie nie mogli dłużej znieść tego, co dzieje się tuż obok. Dramatyczne wydarzenia trwały trzy dni. - Nie mogę patrzeć na to, jak sąsiadka stoi w oknie i płacze. Jednocześnie pokazuje, że jest głodna - mówi zdławionym głosem Zbigniew Martysiewicz. Jednak najbardziej wstrząsnął ludźmi widok czołgającej się po podwórzu staruszki. - Była tak wyczerpana, że nie miała siły iść - podkreśla ze zgrozą mężczyzna.

Alina Martysiewicz w niedzielę poruszyła niebo i ziemię, aby ktoś zainteresował się losem wycieńczonej wiekowej mieszkanki stolicy Karkonoszy. Interweniowała straż miejska i pogotowie ratunkowe. Jednak ze szpitala pani Maria wypisała się na własne żądanie. Wróciła do domu.
W poniedziałek sytuacja się nie poprawiła. - Siedziała przez cztery godziny pod płotem, bo córka nie chciała jej wpuścić do domu - wspomina pani Alina. Jak zaznacza, szukała wsparcia w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. - Pracownik, z którym rozmawiałam stwierdził, że nie ma tej pani w ewidencji i odesłał mnie z kwitkiem - narzeka. Dlatego powiadomiła policję. Stróże prawa weszli do domu przez okno i wprowadzili panią Marię, aby nie marzła.

- Jak tak można traktować własną matkę. Mój pies ma lepiej - mówi zbulwersowany Zbigniew Marysiewicz. Wraz z żoną nie przeszli obojętnie obok tragedii. Karmili sąsiadkę i za wszelką cenę próbowali pomóc. Jej córka nadużywa alkoholu. Wczoraj po południu Katarzyna S. miała ponad dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Pytana dlaczego głodzi matkę, bełkotliwie odpowiedziała, że ona przecież gotuje i nawet piecze ciasta.

Dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Jeleniej Górze nie zgadza się z zarzutami o braku reakcji. Szefowa MOPS dostała notatkę straży miejskiej w poniedziałek, ale było już zbyt późno, aby wysłać kogoś, kto zbadałby sprawę. - Wczoraj rano moje dwie pracownice udały się tam. Niestety, córka powiedziała, że babci nie ma i nie wpuściła ich do domu. Nie miały prawa wejść do domu siłą - tłumaczy Danuta Tomaszczyk-Żarska, dyrektor MOPS.

Ponowna próba odwiedzenia staruszki odbyła się jeszcze tego samego dnia, ale już pod eskortą strażników miejskich. Podczas wywiadu środowiskowego pracownicy socjalni chcieli przekonać staruszkę, aby przeniosła się do domu pomocy społecznej. - Zarezerwowaliśmy miejsce w placówce. Chcieliśmy umieścić ją tam w trybie natychmiastowym. Niestety, nie zgodziła się na to - podkreśla dyrektor Tomaszczyk-Żarska. Jak dodaje, jeleniogórzanka będzie mogła tam pójść w każdej chwili. Jednak tylko pod warunkiem, że będzie tego chciała.

Sprawą zajął się również dzielnicowy. - Będę sprawdzał, jaka jest sytuacja tej kobiety. Jeśli potwierdzi się, że jej córka nadużywa alkoholu, to skieruję wniosek do komisji antyalkoholowej o skierowanie na leczenie - zapewnia sierżant sztabowy Edward Koralewicz. Jak dodał, tylko w wypadku opinii lekarskiej o zagrożeniu życia można będzie siłą zabrać Marię Kalińską do szpitala.

Słowo Polskie Gazeta Wrocławska