Ciepliczanie zawiadomili prokuraturę
Poszkodowani przez powódź mieszkańcy Cieplic zawiadomili prokuraturę o popełnieniu przestępstwa przez władze Jeleniej Góry. Mieszkańcy mówią, że nikt ich w porę nie zawiadomił o zagrożeniu powodziowym, a akcja ratownicza była źle zorganizowana.
Mieszkańcy Cieplic twierdzą, że o tym, że rzeka wylewa dowiedzieli się, gdy woda była już w ich domach. Pod doniesieniem do prokuratury podpisało się ponad 40 osób. Wśród nich są mieszkańcy ulicy Zjednoczenia Narodowego w Cieplicach. Czekali na informacje takie same, jakie usłyszeli w roku 1997, czyli na uprzedzenie o zbliżającym się zagrożeniu.
Mieszkańcy mówią, że w końcu, już w obliczu kataklizmu, nie mogli liczyć na fachową pomoc. Ewa Wikorejczyk, z kampingu "Słoneczna Polana" mówi, że dowiedziała się od służb miejskich, że piasek... może sobie kupić.
Innego zdania są ci, którzy za prawidłową informację o zagrożeniu w mieście, odpowiadają. Alarm w Jeleniej Górze ogłoszono po 5 rano w poniedziałek. Niecałą godzinę później o sytuacji wiedziały straż miejska, policja i straż pożarna.
Okazuje się jednak, że nie wszyscy mieli obowiązek informowania mieszkańców. Służby odpowiedzialne za informację skoncentrowały się głównie na terenach, które do tej pory najczęściej były zalewane. Ulicy Zjednoczenia Narodowego w Cieplicach do takich nie należała.
Stowarzyszenie Miłośników Cieplic chce ustalić winnego i domagać się odszkodowania. Straty mieszkańców w zalanych domach sięgają do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Większość z nich nie była ubezpieczona.
TVP