Ratujmy "Czerniawiankę"!

Od dwóch lat w Czerniawie Zdroju nie jest produkowana woda mineralna Czerniawianka. To skutek sporów pomiędzy dzierżawcami rozlewni a prezesem Uzdrowiska Świeradów Zdrój.


Sprawa przetoczyła się już przez dwie instancje sądowe, w których wydano odmienne orzeczenia. W tym czasie przedsiębiorcy, którzy dzierżawili rozlewnię, popadli w finansowe tarapaty. Musieli zwolnić pracowników i zaprzestać produkcji wody. Dziś zakład w Czerniawie niszczeje. - Kłopoty zaczęły się w 2004 r., gdy w uzdrowisku pojawił się nowy prezes. Dostaliśmy wypowiedzenie umowy dzierżawy i pozew o eksmisję. Sąd uznał, że było to niezgodne z prawem - opowiada Jarosław Drosiński, który ze wspólnikiem produkował “Czerniawiankę". Nieporozumienia między nimi a dyrekcją uzdrowiska dotyczyły wzajemnych rozliczeń finansowych, których zasady były mocno pogmatwane (opłaty za czynsz były kompensowane innymi należnościami dla rozlewni). “Papierowe" należności czynszowe dla uzdrowiska nie malały, jednak faktycznie rozlewnia płaciła przekazując wyprodukowaną wodę i cedując część umów. Nowy prezes uzdrowiska, Ryszard Brzozowski uznał, że konieczne jest wypowiedzenie umowy. Powodem miało być właśnie niepłacenie czynszu. Pierwsze wypowiedzenie rozlewnia dostała w lipcu 2004, a po 3 miesiącach uzdrowisko zakręciło dopływ wody ze źródła. Od tego czasu zakład powoli popadał w ruinę. - Wypowiedzenie, które dostaliśmy było bezzasadne, więc nie mogliśmy się wyprowadzić. Dziś jednak zakład stoi opustoszały, a ja sam muszę pilnować majątku, aby nie został rozkradziony. Dyrekcja uzdrowiska doprowadziła nas do ruiny - mówi Drosiński. Długoterminowe umowy musiały być jednak realizowane przez uzdrowisko, które... kupowało wodę w innej rozlewni i dostarczało odbiorcom (np. KGHM, Turów). - To granda, bo mając swoją wodę uzdrowisko kupowało od innego producenta - mówi Drosiński. Uzdrowisko skierowało sprawę do sądu, który w drugiej instancji uznał wypowiedzenie umowy dzierżawy za bezzasadne. Stwierdził, że rozlewnia nie mogła płacić dzierżawy, skoro miała zakręconą wodę. - Teraz będziemy skarżyć uzdrowisko o odszkodowanie. Na razie wysłaliśmy przedsądowe wezwanie do zapłaty 500 tys. zł - mówi Jarosław Drosińki. - Dla rozlewni nie należy się żadne odszkodowanie. Wypowiedzieliśmy umowę zgodnie z prawem. Teraz będziemy się starać o sądowy nakaz eksmisji dotychczasowych dzierżawców z terenu zakładu - mówi tymczasem prezes R. Brzozowski. * * * Sytuacja na dziś wygląda tak: źródło w Czerniawie cały czas bije i leci do strumyka, a z wody korzystają jedynie kuracjusze w uzdrowisku. Rozlewnia stoi nieczynna od dwóch lat. Uzdrowisko utraciło przez ten czas ponad 100 tys. zł samych opłat za dzierżawę rozlewni, podczas gdy musi płacić podatek od nieruchomości. Rozlewnia została doprowadzona praktycznie do ruiny. Największą stratą dla regionu wydaje się jednak praktyczne zniszczenie marki wody - “Czerniawianka". Wrócić z nią na rynek będzie trudno.

Gazeta Wojewódzka