Niechciane dziecko burmistrza...?
Mała Nikola przyszła na świat 27 lipca. Ważyła 3,8 kg, mierzyła 55 cm. Jest śliczną, zdrową dziewczynką. Wszyscy mówią, że jak dwie krople wody podobną do tatusia. Według matki, jej ojcem jest Mirosław Markiewicz, burmistrz Leśnej. On sam do dziecka się nie przyznaje. - Spieprzyłem robotę - mówi tylko.
W mieście aż huczy. Jedni wzięli stronę burmistrza, inni bardziej są skłonni uwierzyć 32-letniej Małgorzacie Jagiełło. To właśnie ona twierdzi, że nowonarodzona Nikola, to owoc jej płomiennego związku z Mirosławem Markiewiczem. - Musiałabym być chyba niespełna rozumu, żeby mówić publicznie o czymś, czego nie jestem pewna. Nie było w moim życiu w tamtym czasie innego mężczyzny. Był tylko Mirek - mówi młoda mama pokazując zdjęcie burmistrza. Miłosny staż - Mirka poznałam w kwietniu 2004 r. Wtedy właśnie zaczęłam staż w urzędzie gminy - przypomina sobie mama Nikoli. I chociaż staż zakończył się w grudniu, jej znajomość z burmistrzem trwała przez cały 2005 rok. - On cały czas był z tamtą kobietą, ale mówił, że ją zostawi. Nigdy bym się nie zdecydowała na dziecko, gdyby mnie o tym na każdym kroku nie zapewniał. Nikola nie jest dzieckiem przypadku. Mirek bardzo jej chciał. Mówił, że to będzie owoc naszej miłości - opowiada matka dziewczynki. Pewne okoliczności Mirosław Markiewicz ma już trzech synów z nieudanego małżeństwa. Według Małgorzaty Jagiełło, często mówił, że bardzo chciałby mieć teraz córeczkę. - Przekonywał, żebym się nie bała, że jest odpowiedzialny, że dojrzały, że ma w końcu 53 lata... - No, trudno - mówi on sam. - Miasto ma sensację a ja po prostu spieprzyłem robotę. Więcej wypowiadać się nie chce, bo jak twierdzi, kiedy się nie ma pewności, nie należy udzielać wywiadów. - Dziś medycyna potrafi odpowiedzieć czyje jest dziecko ze 100 procentową pewnością. Są pewne okoliczności, które nakazują mi mieć wątpliwości, co do tego ojcostwa - dodaje. Nadzieja w medycynie Małgorzata Jagiełło nie boi się badań genetycznych. Zapewnia, że sama będzie się o nie starała, jak tylko trochę wydobrzeje po porodzie. Jest oburzona tym, co Mirosław Markiewicz powiedział jednej z gazet, gdzie stwierdził: "ta pani szuka sponsora". - Po tym wszystkim, co mówił mi wcześniej, serce boli mnie tym bardziej. Kochałam go, naprawdę. Przez całą ciążę wiele nocy nie przespałam. Trudno było, ale chyba się odkochałam. Ostatni raz zadzwonił do mnie w kwietniu tego roku. Mówił: "wyjdź kochanie, niech zobaczę twój okrągły brzuszek". Potem już nie odbierał telefonów i nie odpowiadał na SMS-y. Wyborczy spisek Mama Nikoli twierdzi, że nie zdecydowałaby się opowiedzieć o swojej historii, gdyby nie "tamta kobieta". Ma na myśli obecną partnerkę burmistrza, notabene pracownicę urzędu miasta i gminy. - Krótko przed porodem byłam na przepustce ze szpitala, gdzie przebywałam, bo ciąża była zagrożona. Szłam właśnie ze sklepu. Ta pani jechała rowerem i usiłowała mnie nim przejechać. Dobrze, że był krawężnik i zasłoniłam się kartonem, bo kołem wjechałaby mi w brzuch - opowiada M. Jagiełło. Mirosław Markiewicz nie wierzy swojej byłej kochance. Podejrzewa nawet, że cała sprawa została ukartowana celowo, żeby skompromitować go przed nadchodzącymi wyborami, w których zamierza ponownie ubiegać się o fotel burmistrza Leśnej.
Gazeta Wojewódzka