Uwaga na "nadzwyczajne okazje"
- Miasto, a precyzyjnie niektóre jego wydziały, wykonują wobec mieszkańców nie tylko czynności związane ze zwyczajną obsługą - powiedział Marcin Zawiła, Prezydent Jeleniej Góry. - Czasami musimy zadbać też o interesy Jeleniogórzan, którzy na skutek własnej nieostrożności popadli w kłopoty w relacjach z innymi podmiotami.
Najlepszym tego przykładem jest lawina problemów, jakie spotkały setki mieszkańców na przełomie 2011/2012 roku, a i dziś znowu zaczynają się pojawiać.
Przed rokiem ponad 200 osób zgłosiło się do Urzędu Miejskiego, skarżąc się na namolność akwizytorów usług telekomunikacyjnych, którzy - telefonicznie i osobiście - nękali ich, oferując usługi firm konkurencyjnych wobec TP S.A., Dialogu, Vectry i innych, znanych na rynku podmiotów. Szczególnie narażeni na takie wizyty byli ludzie starsi, kuszeni zniżkami, bezpłatnymi połączeniami, itp. Telemarketerzy podczas agitacji telefonicznej uprzedzali o wizycie przedstawiciela firmy w kolejnym dniu. On rzeczywiście przychodził, w dużym pośpiechu podsuwał do podpisania dokument, wyjaśniając, iż jest to rodzaj zgłoszenia klienta. Usprawiedliwiając swój pośpiech przypadkiem losowym (zmarł mu ojciec, siostra miała wypadek drogowy, dziecko zostało przewiezione do szpitala) po uzyskaniu podpisu pospiesznie odchodził.
- Było to kilka różnych firm - wyjaśniał M. Zawiła - niekiedy noszących nazwy łudząco przypominające miana znanych operatorów, np. "Telekomunikacja Polska Dzień Dobry S.A." Mieszkańcy mogli więc pozostawać w przekonaniu, że jest to nowa oferta TP S.A., a określenie "dzień dobry" jest grzecznościowym zwrotem telemarketera, czy kuriera z dokumentami. Sprawa okazała się dużo bardziej dramatyczna.
- Po licznych sygnałach mieszkańców - powiedziała Jadwiga Sadowska Reder, Miejski Rzecznik Konsumenta - sprawdziliśmy zgłoszenia i okazało się, że są to różne firmy, urzędujące właściwie pod jednym i tym samym warszawskim adresem wielkiego biurowca - siedziby kilkuset różnych instytucji. Ale skutki prawne tego "najazdu" były opłakane dla wielu mieszkańców, bo z umowy, którą niebacznie podpisali wynikało, że jej zerwanie oznacza konieczność uiszczenia "opłaty specjalnej", w wysokości od kilkuset do ponad tysiąca złotych. Pół biedy, jeśli mieszkaniec zgłosił się do nas szybko, bo przepisy prawa stanowią, iż w przypadku usługi tak oferowanej można od umowy odstąpić bez kar, o ile decyzję podejmie się w okresie 10 dni od jej podpisania. Większość jednak przychodziła dopiero wówczas, kiedy otrzymała pierwszy rachunek za telefon, z reguły znacznie wyższy, niż zapowiadali telemarketerzy. A wówczas trzeba już płacić karę nieodwołalnie.
- Po kilku tygodniach pracy Rzecznika - powiedział Marcin Zawiła - sytuacja została opanowana na tyle, że od wiosny br. nie przybywało już nowych zdarzeń tego typu. Ale w ostatnich dniach okazało się, że znowu domokrążcy chodzą do mieszkań Jeleniogórzan z analogicznymi usługami. Uprzedzamy więc, szczególnie starszych ludzi i ich opiekunów, czy rodziny, by z wyjątkową ostrożnością korzystali z "nadzwyczajnych okazji" rzekomego obniżenia kosztów utrzymania telefonów, bo niewykluczone, że nowa grupa naciągaczy pojawiać się będzie w naszych domach. Problem w tym, że w gospodarce wolnorynkowej każdy może zaoferować każdą usługę, obiecać wszystko, a potem przychodzi faktura zupełnie inna, niż oczekiwana, którą trzeba zapłacić. W przypadku wątpliwości warto zapytać specjalistę, wstrzymać się z podpisem, choćby do czasu wizyty u Miejskiego Rzecznika Konsumentów. Jeśli firma jest uczciwa i oferuje dobrą usługę, to jej akwizytor zapuka do drzwi ponownie. A ryzyko skorzystania z "fantastycznej okazji" od ręki i w pośpiechu może być bardzo wysokie.
UM JG