Nauczyciele - donosiciele!
Jak informuje Gazeta Wyborcza: Nauczyciele mają donosić na wagarowiczów policji. A policjanci - siłą doprowadzać uciekinierów do szkoły.Pomysł posłów z komisji edukacji popiera min. Roman Giertych. Posłowie prowadzą właśnie konsultacje ze środowiskiem nauczycielskim.
Zgodnie z ich propozycją nauczyciele mieliby prawo zgłosić nieobecność ucznia na komendę policji lub straży miejskiej. Funkcjonariusze musieliby sprawdzić, gdzie przebywa i co robi poszukiwany. Np. będą musieli odwiedzić go w domu lub przeszukać miejsca, gdzie najchętniej przebywają małoletni. Złapany uczeń pod przymusem będzie doprowadzany do szkoły.
- Trzeba zmusić wagarowiczów do chodzenia do szkoły. Przecież to ich obowiązek - postuluje Krzysztof Boska, poseł LPR z komisji edukacji. - Niepełnoletni szwendający się po ulicach w czasie zajęć szkolnych powinni być legitymowani - wtóruje mu Maria Nowak z PiS. A tych, co od obowiązku szkolnego będą się migać, czekają surowe kary. Za wagary dziecka rodzice mogą zapłacić 5 tys. zł. Sprawa może nawet trafić do sądu rodzinnego.
Z pomysłu komisji cieszy się Małgorzata Winiarska, nauczycielka z Lubania. - Może odstraszy uczniów od wagarów - mówi. Za to policjanci już głowią się, jak poradzą sobie z wezwaniami do wagarujących uczniów. - To może okazać się uciążliwe. Nie mamy dużych jednostek - przyznaje nadkom. Joanna Kątke z łódzkiej komendy wojewódzkiej.
W niektórych miastach podobny system jednak już działa. Np. w Chełmie od marca strażnicy miejscy w ramach akcji "Puste ławki w szkole" wyłapują na ulicach wagarujących uczniów. A gdy nauczyciel zgłosi taką potrzebę, sprawdzają, czy uczeń jest w domu. - Są już efekty. Wagarowiczów jest mniej - chwali się Ryszard Bondyta, komendant chełmskiej straży miejskiej.
Tymczasem psychologowie alarmują, że taka policyjna kontrola może mieć złe skutki. - Dziecko jeszcze bardziej może bać się nauczycieli i szkoły. Najlepiej, gdyby problem rozwiązali sami rodzice. Policja tu nie pomoże - uważa Agnieszka Polak, pedagog szkolny.