Kolejowy paraliż

Wielkimi krokami zbliża się 24-godzinny strajk na kolei. 17 sierpnia mają stanąć wszystkie pociągi Przewozów Regionalnych. Niestety wszystko wskazuje na to, że nastąpi totalny paraliż. Wciąż nikt nie wie bowiem co z pasażerami. O komunikację zastępczą nadal nie zadbano.Na razie na dworcach PKP zawisły skromne ulotki informujące o utrudnieniach, jakie mogą pojawić się za tydzień w związku z całodobowym strajkiem na kolei. Informujemy naszych podróżnych, że być może powinni zmienić swoje plany podróży na ten dzień - tłumaczy Andrzej Piech z Przewozów Regionalnych.

Spółka rozpoczęła też negocjacje z innymi podmiotami, które - tak jak PKP Intercity - mogłyby przewieźć jej pasażerów. Nie podjęto natomiast żadnych rozmów w sprawie zapewnienia zastępczej komunikacji autobusowej. Możliwe są jednak rozwiązania, nad którymi pracuje Urząd Marszałkowski. Rozmawialiśmy z Kolejami Dolnośląskimi i będziemy starali się na ten dzień przygotować szynobusy żeby na liniach wokół Wrocławia mogły prowadzić przewóz - mówi Jerzy Łużniak - wicemarszałek województwa dolnośląskiego. Tyle tylko, że tabor Kolei Dolnośląskich, składający się z 16 wagonów szynowych, może okazać się niewystarczający.

Jak zakładają związkowcy,17 sierpnia na Dolnym Śląsku stanie 300 pociągów. Przewozy Regionalne za nie wywiązywanie się z umowy mogą zostać obciążone karami finansowymi w wysokości nawet 400 tys. zł za jeden dzień strajku. W tym roku Urząd Marszałkowski dofinansował spółkę kwotą 102 mln zł. To wciąż zbyt mało, by normalnie funkcjonować - uważają związkowcy.

Przewozy Regionalne przewiozły w ubiegłym roku 9 mln ludzi, mała spółka Koleje Dolnośląskie zaledwie 600 tys. pasażerów - mówi Wiesław Natanek z NSZZ "Solidarność". Urzędnicy tłumaczą, że Koleje Dolnośląskie jeżdżą na tych trasach, które są nieopłacalne dla Przewozów Regionalnych. Z tym tylko, że to właśnie ta dysproporcja finansowa jest kością niezgody.

TVP