Policjant uderzył syna radnej Danuty Wójcik?

- Dzisiejszej nocy policjant uderzył pięścią mojego syna w radiowozie - twierdzi radna Danuta Wójcik. Do zdarzenia doszło podczas interwencji funkcjonariuszy, którzy zostali wezwani z powodu zakłócenia ciszy nocnej w jednym z mieszkań przy ulicy Kiepury.
Wg opowieści radnej jej 22-letni syn Jarosław, student II roku filologii angielskiej w Karkonoskiej Państwowej Szkole Wyższej oblewał wraz ze swoją dziewczyną i dwoma kolegami dobry wynik jednego z egzaminów. - Syn jest pełnoletni więc jak to jest w życiu studenckim, pojawił się przy tej okazji alkohol, była muzyka, możliwe, że za głośna stąd zapewne wezwanie patrolu policji przez jednego z sąsiadów. Nim funkcjonariusze się zjawili młodzież opuściła mieszkanie i udała się na małe zakupy do sklepu przy stacji paliw "Shell". Po drodze natknęli się na wspomniany patrol i w odpowiedzi na pytanie czy opuścili przed chwilą wskazany budynek zaprzeczyli, gdyż nie przebywali w nim już od kwadransa. Po kilkunastu minutach policjanci odnaleźli mojego syna i jego towarzystwo, zatrzymując ich ponownie i zarzucając kłamstwo. Jak mówi syn byli bardzo agresywni, a on zdenerwowany palił papierosa, plując śliną w stresie. Fakt ten wykorzystali funkcjonariusze zarzucając mu, iż opluł radiowóz. "Zaprosili" go do jego wnętrza, a gdy ten wyrzucił papierosa, bo przecież nie mógł wsiąść do wozu z niedopałkiem, postawili mu kolejny zarzut - relacjonuje matka Jarosława.
- Koniec końców zaproponowali mu dwa mandaty po 500 zł - jeden za używanie wulgaryzmów, drugi za zanieczyszczanie miasta, gdy syn się nie zgodził zagrozili, że zawiozą go na "dołek". Przewieźli go przez pół miasta, by znów postawić go przed wyborem mandaty czy areszt. Syn zgodził się na mandaty, gdy już je otrzymał, jeden z policjantów z premedytacją założył czarną rękawiczkę na dłoń i go uderzył w głowę. Zdenerwowany syn chwycił za klamkę i zażądał numerów odznak od funkcjonariuszy, wtedy drugi z nich odpowiedział - są na mandatach, gdy chłopak dopowiedział - zobaczymy się w sądzie - roześmiany policjant rzucił - zobaczymy, kończy opowieść wzburzona Danuta Wójcik.
Przedstawiony przez nią przebieg wydarzeń potwierdza syn, z którym udało nam się również skontaktować. Jak mówi o sprawie więcej powie jutro, bo jest zmęczony całym zamieszaniem. Chciał dzisiaj zrobić obdukcję w szpitalu, ale mu odmówiono, gdyż nie było lekarza. Będzie mógł jej dokonać dopiero w dniu jutrzejszym.
Jak mówi radna Wójcik, gdy tylko syn zakończy procedury szpitalne złoży ona zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w jeleniogórskiej prokuraturze. - Nie bronię mojego syna, jeśli popełnił jakieś wykroczenie i należał mu się mandat, niech go zapłaci, ale nigdy nie zgodzę się na to by policjant dał upust swojej frustracji i wyładował na nim agresję. Syn i jego koledzy to naprawdę porządni, młodzi ludzie, jeszcze się uczą i czasem poniesie ich fantazja, nie znaczy to jednak, że można ich traktować jak zwierzęta, a tak właśnie się stało - podsumowuje swoją opowieść wzburzona matka.

Piotr Kuban