UPRzejmy punkt widzenia (10) - felieton
"I oto nagle, niespodziewanie, jak grom z jasnego nieba, dociera do nas porażająca informacja, że jeden z tych, którzy nie tylko, że szkodzili nam tu na obczyźnie, ale przede wszystkim szkodzili naszej Ojczyźnie - niejaki p. Ryszard Schnepf , były ambasador RP w państwach Ameryki Łacińskiej, zostaje mianowany na stanowisko sekretarza stanu przy Premierze K. Marcinkiewiczu. Wszyscy Polacy, mieszkający tu w Ameryce Łacińskiej, pytaliśmy - co się stało? Co to ma oznaczać? Czyżby powrót do “starego"? Na odbytym w Punta del Este XI Zebraniu USOPAŁ w dniach 25 - 27 listopada 2005 r. uczestnicy spotkania przyjęli tę nominację ze zgrozą i oburzeniem. Uznali jednak, że jest to“ wypadek przy pracy". Sądzili, że po zapoznaniu się przez Pana i Rząd R. P. kim jest p. Ryszard Schnepf, zostanie on natychmiast zdymisjonowany.
Wystosowali więc List otwarty do Pana, Parlamentu, Senatu i Rządu RP, w którym to liście dokładnie przedstawili szkodliwą działalność p. Schnepfa, jaką prowadził on pracując w placówkach dyplomatycznych RP w Ameryce Łacińskiej. Od czasu wysłania listu minęło kilka miesięcy i nie tylko, że ten pan dalej pracuje w MSZ w Warszawie jako sekretarz stanu, to w dodatku pozwolił sobie na taką bezczelność, że list zaadresowany do Premiera RP, p. K. Marcinkiewicza, odesłał z powrotem bez komentarza. Jest to coś niesamowitego - tego by nawet komuna nie potrafiła zrobić." - napisała Unia Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej i powiedział to jej przedstawiciel w niedzielny wieczór w Radio Maryja. Na to obecny tam premier K.Marcinkiewicz z PiS stwierdził, że pan Schnepf to jego przyjaciel od paru lat, który m.in. organizował 25-lecie Solidarności, a pismo na biurko premiera trafiło i odpowiedź otrzymają.
Być może więc, jeśli PiS chce ten Sejm rozpędzić "dla dobra Polski", może sposób "na dymisję rządu" jest do rozważenia? Pretekst by był. Zapowiedź wniosku o samorozwiązanie była zagrywką, po której nawet sam pan Lepper stwierdził, że jednak w rządzie PiS-Samoobrona on sam być nie musi, ale PO nie w ciemię bita. Gdyby tak wygrała, to - ku uciesze PiS -grać musiałaby z SLD czy jak się ta nowa PZPR ma nazywać. Na razie o takim wariancie nawet "dla dobra Polski" mówić nie można więc pan Tusk powiedział "nie", a dzień wcześniej powtórzył za panem Mazowieckim apel, by PO była "siłą spokoju". Być może wyznaczy to dla PO kierunek, w jakim poszła partyjna macocha pana Tuska - Unia Wolności.
Rozwiązaniem szkodliwego dla Polski problemu "braku większości" mogą być wybory większościowe, ale jak stwierdził pan Jarosław Kaczyński, PiS było im zawsze przeciwne. To oczywiście jest argument zamykający dyskusję o szukaniu najlepszego dla Polski sposobu wyłaniania przedstawicieli do parlamentu. Z uwagi na buńczuczność LPR, prócz Samoobrony w koalicji rządowej znaleźć może się PSL pana Pawlaka. Czy to aby nie ten sam, który gra jedną z głównych ról w filmie "Nocna zmiana", gdzie ledwie drugie skrzypce grał pan Donald Tusk? Z uwagi na Wielki Post, udział PSL w rządzie PiS może być uznany za akt pokutny, a grzech odpuszczony. Skoro dało się wytłumaczyć udział w rządzie wyzywanego wcześniej od najgorszych pana Religii czy pani z PO, to i z PSL się uda; choćby śpiewając "Nie rzucim ziemi" itd.
A tu jeszcze pojawił się pomysł jak zwykle błyskotliwego pana Wałęsy, który wyraźnie po pierwszym wyroku z panem Wyszkowskim zhardział. Pomysł jest prosty: odsunąć PiS od władzy i unieważnić wybory prezydenckie. Gdyby poczekał do 1 kwietnia, kompromitacja mogła być mniejsza, a tak jest jak zwykle.
W blasku perspektywy rozwiązania parlamentu WSI oczekuje ze stoickim spokojem na losy ustawy o swoim rozwiązaniu (Co to mówił J.Rokita? Że WSI mają PiS w ręku?), zaś w cieniu informacyjnego szumu, telewizja państwowa zwana dla niepoznaki publiczną opłacana z naszych podatków zwanych dla niepoznaki abonamentem, realizuje swoją misję. Choćby dziś w programie "Duże dzieci", gdzie pani współprowadząca zapytała dzieci i miliony widzów, czy dziś aktualne jest hasło "Miłość-Honor-Ojczyzna", na co jeden z chłopców przytomnie zauważył: "To nie tak! Bóg-Honor-Ojczyzna!" Pani z lekka skonfundowana zechciała się zgodzić: "Tak też może być...". Uprzejme wytłumaczenie jest takie, że pani się pomyliło gdyż "Bóg jest miłością", a nieuprzejme w UPRzejmym punkcie widzenia znaleźć się nie powinno.
Tematem tygodnia były jednak banki. Wrzenie wolnych i niezależnych mediów wywołała informacja, że posłowie przyjrzą się bankowości na przestrzeni ostatnich szesnastu lat. Wrzenie było uzasadnione gdyż przyjrzenie się "sprawie Orlenu" czy "sprawie Rywina" odsłoniło na chwilę kulisy "społecznej gospodarki rynkowej" w Polsce. Kto pamięta że Unia Wolności oddała wszystko za stanowisko szefa NBP dla pana Balcerowicza płacąc dodatkowo niebytem rozumie, że sprawa jest bardzo poważna, tym bardziej, że i służby specjalne bankowością zajmują się teoretycznie i praktycznie by nam, klientom żyło się bezpiecznie i dostatnio. Pan Tusk powiedział, że to atak na PO zaś pani Gronkiewicz-Waltz że to socjalizm. Cieszy, że w PO jest ktoś tak uczulony na socjalizm. Przyda się to z pewnością do weryfikacji struktur PO, które w uprawianiu gminnego socjalizmu nie pozostają w tyle za SLD. Istnienie żerowiska gminnego to jeden z filarów III i IV RP.
W całym pohukiwaniu zabrakło jednak pytań fundamentalnych. Niezależni dziennikarze też jakoś nie potrafili ich zadać. Przewodniczący Sejmowej Komisji Gospodarki, pan Zawisza z PiS otwierał w sobotę w Sejmie spotkanie z panem premierem Laarem, który doprowadził do prywatyzacji banków w Estonii w efekcie czego rząd estoński nie ma w nich udziałów. Wnioski jakie wyciągnął pan Zawisza wyjawił radiu PiN: "Najlepiej, gdyby dominował w polskim sektorze bankowym krajowy kapitał". Krajowy czy rządowy? Czy rząd polski powinien mieć udziały w bankach i wpływ na obsadę ich kierownictw? Czy służby specjalne powinny mieć swoich ludzi na czele banków państwowych i prywatnych? Czy w banku państwowym koledzy władzy otrzymają kredyty mimo braku zdolności kredytowej? Kto pokryje koszty tych "złych kredytów"? Czy klienci Pekso SA i BPH będą mogli odejść z tych banków do konkurencji, jeśli po fuzji okażą się one Związkiem Pijawek, czy też Polacy są niewolnikami i będą zmuszeni poddać się "sile bankowej, która będzie dyktowała warunki i wykorzystywała Polaków jeszcze bardziej niż dotąd" - jak stwierdził pan Jarosław Kaczyński? Czy większość parlamentarna, zamiast realizować rozkazy UE i przyjmować komunistyczne prawo o "informowaniu pracowników", wprowadzi wolny rynek, zniesie koncesje i wpuści do Polski zastępy banków walczących o klienta i stwarzających im dogodne warunki, jak choćby w Estonii? Czy na wysokość oprocentowania kredytów nie ma wpływu polityka rządu i parlamentu zadłużających Polaków i ratujących się wypuszczaniem wysokooprocentowanych obligacji? Co - jak chce pan Gosiewski - może naruszyć suwerenność ekonomiczną naszego kraju: fuzja czy 500 mld długu do jakiego doprowadziły kolejne rządy? Czy zwykła przyzwoitość pozwala aby obecny lider PO a poprzednio członek UW i KL-D posługiwał się w oskarżeniach PiS, LPR i Samoobrony argumentem "pazerności" i "skoku na kasę"? Przy okazji: jak mają się NFI? I wreszcie - czy PiS z niestabilnymi "stabilizatorami" zechcą zrobić zapowiadane porządki polityczne, wprowadzić prawo uwalniające gospodarkę z socjalizmu i dać Polakom szanse na rozwój, czy też pozostanie im ino sznur i powtórzenie za byłym rosyjskim premierem: chcieliśmy jak najlepiej, a wyszło jak zawsze?
Wojciech Popiela
tp - tekst płatny
Pozostałe felietony Wojciecha Popieli znajdziecie tutaj.