Sąd utrzymał wyrok dożywocia dla kata Bartka

Wrocławski sąd apelacyjny utrzymał w środę wyrok dożywotniego więzienia dla Mariusza Vaćkara za zakatowanie 3,5-letniego Bartka w maju 2008 roku. Niezmieniony pozostał także wyrok skazujący matkę chłopca Iwonę Kwiatkowską na 15 lat więzienia za pomoc w tej zbrodni.Sędzia Robert Wróblewski w uzasadnieniu podkreślił, że czyn Vaćkara i Kwiatkowskiej jest zaprzeczeniem naszej tradycji kulturowej, cywilizacyjnej i religijnej, nakładającej na rodziców szczególny obowiązek opieki nad dziećmi, nawet kosztem własnego życia i zdrowia. - Kto łamie ten nakaz, uderza w podstawy gatunku ludzkiego - mówił sędzia Wróblewski.

Obrażenia, jakich doznał bezbronny chłopiec, bestialsko bity i kopany przez Vaćkara przez trzy dni, sąd nazwał "masakrą".

- Motto z "Medalionów" Zofii Nałkowskiej "Ludzie ludziom zgotowali ten los", przywołane przez panią prokurator w kontekście tej sprawy, budzi przerażenie i zdumienie, że ludzie są zdolni do takich rzeczy - mówił sędzia.

Sąd orzekł, że wydany w grudniu wyrok sądu okręgowego w Jeleniej Górze jest słuszny i oddalił wszystkie apelacje: oskarżonych i prokuratury.

Mecenas Grzegorz Janisławski w imieniu Vaćkara domagał się, aby sprawę ponownie rozpatrzył sąd pierwszej instancji, gdyż jego zdaniem niedostatecznie uzasadnił on fakt zakwalifikowania czynu Vaćkara jako zabójstwa. - Oskarżony nie chciał zabić dziecka, tylko usiłował je wychowywać - mówił mecenas Janisławski. - Robił to tak, jak jego wcześniej nauczono, czyli poprzez bicie.

Sąd oddalił ten zarzut, tłumacząc, że dla wymiaru sprawiedliwości nie jest ważne, do jakich czynów przyznaje się oskarżony - o jego winie decydują dowody.

W tej sprawie zaś dowodem, że bił, aby zabić, jest wstrząsająca opinia lekarska z sekcji zwłok Bartka, w której opis obrażeń zajmuje stronę maszynopisu. - Na ciele chłopca nie było miejsca bez obrażeń - argumentował sędzia Wróblewski.

Sąd apelacyjny odrzucił także argument o niewyczerpującej opinii na temat stanu zdrowia oskarżonego, który przez lata leczył się psychiatrycznie. - Biegli orzekli, że w momencie czynu był poczytalny i to jest ważne dla sprawy, a nie to, co było wcześniej - uzasadniał sędzia.

Co do Kwiatkowskiej, to sąd podkreślił, że nie zrobiła nic, aby pomóc swojemu katowanemu bestialsko dziecku. Nie uciekła, nie wezwała pomocy, nie powstrzymała Vaćkara przez całe trzy dni. Sędzia Wróblewski dodał, że gdyby sąd mógł, najchętniej nałożyłby na nią karę pomiędzy 15 a 25 latami więzienia, ale nie przewiduje tego kodeks karny.

Zapytany przez sąd o to, czy rozumie wyrok, Vaćkar stwierdził, że nie. Wcześniej, w swoim ostatnim słowie, płakał i przepraszał, zapewniał, że nie chciał zabić. Mówił, że nie wytrzyma w więzieniu tak długiej kary.

Ale sędzia Wróblewski nie zostawił wątpliwości: - Najwyższy wymiar kary dla Vaćkara jest sprawiedliwą odpłatą za to, co zrobił.

Wyrok jest prawomocny. Vaćkar już zapowiedział, że będzie składał kasację do Sądu Najwyższego.

Gazeta Wyborcza