Zakłady Lniarskie Orzeł: eksperymentalne plastry z lnu
Prof. Jan Szopa-Skórkowski, wrocławski biochemik, dostał z Ministerstwa Nauki 6 mln zł na kontynuację badań nad plastrami z lnu, dzięki którym goją się nawet 20-letnie rany.
Dzięki tym pieniądzom 20 wybranych pacjentów przez trzy miesiące pod opieką lekarzy będzie nieodpłatnie uczestniczyć w lnianej terapii w Wojskowym Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu. W czwartek rozpoczął się nabór chętnych. Potrwa do poniedziałku.
- Wierzę już tylko w te wrocławskie plastry. Chirurdzy i dermatolodzy od kilku lat próbują mi pomóc, bez większego skutku - Anna Kawińska przyjechała rano z Łodzi do szpitala wojskowego na nabór do kolejnych badań klinicznych. Emerytka co miesiąc wydaje 600 zł na sterydy, antybiotyki i łagodzące żele na niegojącą się ranę, która pokrywa całą stopę i część podudzia. Chodzi wyłącznie w specjalnych butach, szytych u szewca. - W ubiegłym roku wyczytaliśmy o plastrach w "Gazecie", ale nie mieliśmy śmiałości zadzwonić do profesora.
Modyfikowany genetycznie len to autorski pomysł prof. Szopy-Skórkowskiego z UWr, który "wmontował" do niego geny bakterii i roślin (m.in. petunii). Opatrunki z takiego lnu zmniejszają stany zapalne i obrzęki. Sprawdzają się przede wszystkim w przewlekłych owrzodzeniach i odleżynach. Działają antybakteryjnie i przeciwgrzybiczo, odkażają, mobilizują zdrowe komórki do odnawiania się. Badania wykazały, że po kilkunastu tygodniach stosowania lnu pięcioletnie rany goiły się zupełnie, a 20-letnie znacznie się zmniejszały. Ostatnio profesor odkrył, że jego len zawiera również kanabinoidy - substancje podobne do tych, które występują w konopiach indyjskich i uśmierzają ból. Dzięki opatrunkom pacjenci odstawiają nawet środki przeciwbólowe.
Profesor od wielu miesięcy próbował przekonać kogoś do produkcji plastrów. Skontaktował się z kilkudziesięcioma firmami. - Wszędzie widziałem lęk przed nowym - opowiada.
Założył więc w maju Fundację Linum: - To był mój akt desperacji. Nie ma dnia, żebym nie dostał telefonu czy e-maila z pytaniem o plastry, a ja jestem tylko naukowcem i nie mogłem zajmować się dystrybucją. Dzięki fundacji wreszcie możemy plastry rozprowadzać.
W końcu na inwestycję zdecydowały się też Zakłady Lniarskie Orzeł z Mysłakowic. A w czerwcu wrocławski pomysł został doceniony przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które przyznało prawie 6 mln na dalsze badania. Właśnie z ministerialnego grantu są finansowane badania w szpitalu wojskowym, z którym współpracuje fundacja.
- U nas też urywały się telefony w tej sprawie, dzwonią chorzy z całej Polski, nawet na nasze prywatne komórki - mówi dr Katarzyna Telichowska, kierująca zespołem badawczym w szpitalu.
- Dla naszej rodziny to już ostatnia deska ratunku - mówi Grażyna Garder, która czekała w czwartek z dokumentami kuzyna z Przemyśla. 60-latek nie był w stanie sam przyjechać: ma amputowane dwa palce stopy, grozi mu amputacja podudzia. Rany wciąż się otwierają; lekarze są bezradni.
- Dotychczasowe doświadczenia pokazały, że udaje nam się pomóc nawet w bardzo trudnych przypadkach - mówi profesor. - Dziś dostałem telefon od mieszkańca Oleśnicy, który spróbował plastrów przed rokiem i nadal czuje się świetnie. Nie ma wznowy.
Gazeta Wyborcza
Tomasz Żukiewicz
Leszek Wrotniewski
Konrad Rydzewski
Rafał Piotr Szymański
Kazimierz Piotrowski
Hubert Papaj
Wojciech Leszczyk
Maciej Lercher
Paweł Kucharski
Oliwer Kubicki
Jacek Jakubiec
Paweł Gluza
Wojciech Chadży