Samobójstwa w jeleniogórskim areszcie

Jeden więzień nie żyje, drugi trafił do szpitala. W ciągu kilku dni w Areszcie Śledczym w Jeleniej Górze dwóch osadzonych próbowało odebrać sobie życie.

Mężczyzny skazanego za drobne przestępstwa, nie udało się uratować. W obydwu przypadkach skazani przebywali w wieloosobowych celach. Jak to się stało, że nikt niczego nie widział mają wyjaśnić Prokuratura i Nadzór Więzienny.

Areszt Śledczy w Jeleniej Górze, jak większość takich zakładów w Polsce, jest przepełniony. 22-letni Ariel S. trafił tu za zniszczenie mienia. W odosobnieniu miał przebywać sześć miesięcy. Trzeciego dnia znaleziono go powieszonego w toalecie. W celi było jeszcze sześciu innych skazanych. Toaleta była odgrodzona od części sypialnej jedynie kotarą.

Następnego dnia znaleziono więźnia, który wisiał w trzyosobowej celi. Współwięźniowie zaalarmowali strażników. Mężczyzna został odcięty i zabrany do szpitala w Jeleniej Górze.

Pracownicy aresztu twierdzą, że obydwa przypadki były próbami samobójczymi. Prokuratura jednak bada czy w areszcie nie doszło do przestępstwa. Henryk Kwiatkowski odbywający wieloletni wyrok w zakładzie karnym we Wrocławiu, twierdzi, że przemoc w więzieniach była, jest i będzie.

Powodem prób samobójczych za kratami najczęściej są jednak rozłąka z rodziną, brak pracy, perspektyw.

W tym roku w dolnośląskich zakładach karnych i aresztach doszło już do trzech samobójstw. To tyle ile w całym ubiegłym roku. Sprawę tajemniczych samobójstw w Areszcie Śledczym w Jeleniej Górze trzeba wyjaśnić do końca, choćby po to, by móc zapobiegać takim sytuacjom w przyszłości.

TVP