Rozmowa z Mikołajem Milewskim, zawodnikiem Łużyc Lubań

Mikołaj Milewski pomimo młodego wieku zdążył już posmakować występów w Betclic III lidze w Karkonoszach Jelenia Góra i Ślęzie Wrocław. Mimo to latem ubiegłego roku niespodziewanie zdecydował się odjeść do klubu Koleje Dolnośląskie IV ligi - Łużyc Lubań. Rozmawiamy o kulisach tej decyzji i jego planach na piłkarski rozwój.

Latem wielu kibiców Karkonoszy Jelenia Góra było zaskoczonych twoim odejściem. Można powiedzieć, że jedną z pierwszych plotek transferowych była ta, iż trenujesz z Łużycami Lubań. Byłeś mocno zdeterminowany do wykonania tego kroku?

MIKOŁAJ MILEWSKI: - Tak, byłem zdeterminowany, żeby szybko to załatwić, ponieważ chciałem mieć możliwość regularnej gry na niezłym poziomie, móc się tym cieszyć i rozwijać piłkarsko.

Nie wierzyłeś, że przy Złotniczej 12 u trenera Jacka Kołodziejczyka możesz powalczyć o pierwszy skład?

- Oczywiście wierzę w swoje umiejętności i wierzę, że mogę grać na poziomie Betclic III ligi, ale nie ma się co oszukiwać... Poprzednie dwie rundy byłem w klubie i fakty są takie, że u trenera miałem najmniej minut spośród grających zawodników, więc tym bardziej kiedy przestałem być młodzieżowcem zostałem poinformowany przy Złotniczej 12, że będzie o to ciężko, co jest logiczne...

Łużyce Lubań to był jedyny klub jaki latem rozważałeś?

- Nie, ale szybko dogadałem się z władzami klubu i trenerem Rafałem Wichowskim, ku końcowi zbliżała się budowa nowego stadionu, a dobre warunki do treningu zimą i latem, to było coś, co mi się podobało i na czym mi zależało.

Jedenaste miejsce na półmetku Koleje Dolnośląskie IV ligi to wynik na miarę waszych obecnych możliwości, czy rozczarowanie?

- Ciężko było przed sezonem zakładać jakieś cele, bo tak naprawdę cały skład uległ zmianie. Patrząc obiektywnie - poza rezerwami Chrobrego Głogów - mamy pewnie najmłodszą kadrę w lidze. Nie jest łatwo w młodym wieku wejść i zrobić różnicę, więc nabieramy doświadczenia. Udało nam się zdobyć trochę punktów, ale oczywiście chciałoby się więcej i wierzę, że stać nas na to, aby w rundzie wiosennej punktować częściej i więcej.

Całą rundę w roli gospodarza rozegraliście na bocznym boisku ze sztuczną nawierzchnią, w zasadzie bez udziału kibiców, to na pewno nie pomagało?

- Zdecydowanie nie, a szkoda, bo tak naprawdę w tej rundzie nie potrafiliśmy wykorzystać atutu własnego boiska i ciężko było poczuć u siebie atmosferę ligowego meczu. Często z boku wyglądało to jakbyśmy wychodzili na sparing.

No właśnie, zdobyliście w Lubaniu tylko siedem punktów, notując aż sześć porażek. Jakiej z nich twoim zdaniem można było uniknąć?

- Pierwsza na myśl przychodzi mi 0:2 z Lechią Dzierżoniów, niestety zagraliśmy bardzo słabo w tak ważnym meczu z sąsiadem w tabeli Koleje Dolnośląskie IV ligi. Brakowało w tej rundzie urywania punktów drużynom z czołówki tabeli. Tak naprawdę mecze ze Słowianinem Wolibórz, Baryczą Sułów, czy Iskrą Księginice mogły potoczyć się inaczej, gdyby nie nasze proste błędy. Można powiedzieć, że w tych meczach zaprezentowaliśmy się nieźle, mieliśmy swoje szanse i momenty dobrej gry.

W tabeli meczów domowych zajmujecie 15. lokatę. Zdecydowanie lepiej było na wyjazdach, z których przywieźliście 13 punktów, co daje wam w tabeli wyjazdowej siódmą lokatę. Trzeba jednak zauważyć, iż zestaw wyjazdowych rywali był chyba wyraźnie łatwiejszy, zgodzisz się?

- Tabela to wyraźnie wskazuje, jednak będę się upierał, że w domu zdecydowanie więcej powinniśmy byli zainkasować punktów.

Najsłabsza gra w sezonie była przeciwko Piastowi Nowa Ruda, czy Błyskawicy Gać? W tym drugim wypadku mam na myśli mecz w Lubaniu. Może uważasz, że inne spotkanie zasługuje na takie miano?

W Nowej Rudzie przeciwko Piastowi kompletnie nie stanowiliśmy drużyny, byliśmy totalnie rozsypani. W meczu z Błyskawica trzeba przyznać, że podopieczni trenera Marcina Krzykowskiego tego dnia byli od nas lepsi o klasę.

W trakcie rozgrywek nieoczekiwanie z funkcji trenera zrezygnował trener Rafał Wichowski, spodziewałeś się takiego rozwoju wypadków? Jak "szatnia" przyjęła tę sytuację?

- Nikt się tego nie spodziewał kiedy trener przekazał nam swoją decyzję. "Szatnia" była zaskoczona, a byliśmy w tym momencie w słabym okresie z perspektywą kilku ciężkich meczów pod rząd. Trudno było o pozytywne nastawienie.

Jego miejsce zajął trener Grzegorz Roman, dobrze układa się współpraca, jak odbiera go drużyna?

- Odbiór trenera Romana przez drużynę jest dobry, robił i robi dobrą robotę w grupach młodzieżowych, potrafił nas podnieść mentalnie w trudnym momencie rundy, dlatego zespół mu ufa i wierzymy, że pod jego wodzą zanotujemy sportowy progres.

Karkonosze już rozpoczęły przygotowania i nie widziałem ciebie na treningach, więc zakładam, że jesteś wypożyczony na cały sezon? Nie rozważałeś spróbowania swoich sił z czystą kartą u trenera Sławomira Majaka?

- Tak, jestem wypożyczony na cały sezon. Nie rozważałem spróbowania swoich sił w Karkonoszach podczas przerwy zimowej, ponieważ nikt ze mną na ten temat nie rozmawiał, a ja jestem w sezonie 2024/2025 zawodnikiem Łużyc.

Wiosną Łużyce będą już występować na nowym stadionie? Patrząc z boku wydaje się, że obiekt jest gotowy, tylko grać?

- Zgadza się, obiekt jest super i chciałoby się "tylko grać", aczkolwiek nie potrafię odpowiedzieć kiedy zostanie w pełni oddany do użytku. Niestety na drodze stoją komplikacje, których szczegółów nie znam...

Wiosenna walka o utrzymanie zapowiada się pasjonująco, nie pomylę się jeśli założę, że chcecie uniknąć nawet baraży?

- Naturalnie, że tak! Jeśli będziemy odpowiednio przygotowani i zgrani, to będziemy w stanie ten cel zrealizować.

Jesteście w ćwierćfinale strefowych rozgrywek Jaxan Dolnośląskiego Puchar Polski, traktujecie to jako dodatek, czy chcecie zdobyć trofeum przynajmniej na terenie podokręgu DZPN Jelenia Góra?

- Chcemy zdobyć puchar, na kogo nie trafimy na pewno będziemy grać o zwycięstwo!

rozmawiał Piotr Kuban