Rozmowa z Ernestem Kołodziejem, fotografem sportowym

19-letni jeleniogórzanin Ernest Kołodziej trzy i pół roku temu rozpoczął przygodę z fotografią sportową. Zaczynał od meczów ligi okręgowej juniorów i A klasy, dzisiaj jest fotografem agencji 400mm obecnym na stadionach wszystkich najważniejszych rozgrywek piłkarskich w Europie i w Polsce oraz klubowym fotografem Miedzi Legnica. Wszystko potoczyło się błyskawicznie, więc było o czym rozmawiać.

Już półtora roku jesteś fotografem Miedzi Legnica. Jak określisz ten okres - fajna przygoda, ciężka praca, kolejny dzień w biurze?

ERNEST KOŁODZIEJ: - Po pierwsze to realizacja pasji i spełnienie marzeń Ernesta, który dopiero rozpoczynał przygodę z fotografią sportową na boiskach najniższych lig. Czasu jaki upłynął mi w Miedzi nie traktuję jako zwykłą pracę, kolejny dzień w biurze, dla mnie każdy mecz jest jak nowy rozdział i co ważne, muszę to podkreślić, każdy z tych rozdziałów jest inny od poprzedniego. Oczywiście jest to praca, która wymaga ode mnie skupienia i wiedzy jaką nabyłem na przestrzeni kilku ostatnich lat, ale jest też wspaniałą przygodą. Dzięki niej otrzymałem możliwość poznania świata piłki od drugiej strony i dostałem szansę na poznanie wielu nowych ludzi.

Długo pracowałeś na to, aby dostać tę pracę i czy byłeś zaskoczony propozycją prezesa Tomasza Brusiły?

- Od samego początku, gdy tylko zacząłem poważnie podchodzić do fotografii wiedziałem, że każdy kolejny sfotografowany mecz daje mi kolejną szansę na rozwój i przybliża do spełnienia marzeń, więc konsekwentnie jeździłem na mecze w różnych ligach i starałem się z dnia na dzień stawać coraz lepszy w tym co robiłem. Moment, w którym otrzymałem propozycję z Miedzi był dla mnie totalnym szokiem, ponieważ zupełnie nie spodziewałem się oferty z I-ligowego klubu w momencie, gdy chwilę wcześniej skończyłem osiemnaście lat. Chciałbym podkreślić, że nie wysyłałem żadnego CV, nie aplikowałem też o tę posadę w inny sposób, po prostu było to dla mnie totalne zaskoczenie. Pierwszy raz mecz Miedzianki odwiedziłem z aparatem w wieku szesnastu lat, działo się to w październiku 2021, niespełna dwa lata później dostałem propozycję pracy w klubie - wow!

Jak blisko drużyny jesteś, masz wstęp do szatni podczas meczów i treningów, możesz przebywać na ławce rezerwowych i podróżować autokarem na mecze?

- Bliskość drużyny to jeden z plusów pracy jako fotograf klubowy. Mam dostęp do szatni i mogę przebywać na ławce rezerwowych, oczywiście wyłączając z tego czas trwania meczu. Daje to możliwość bezpośredniego zetknięcia się ze światem futbolu, poczucia przedmeczowej atmosfery podczas rozmów piłkarzy i trenerów oraz posmakowania innych didaskaliów piłkarskiego świata z tej drugiej strony. Na mecze jeździmy razem z kolegami i koleżankami z działu prasowego klubu. Jednym ze sponsorów klubu jest znany producent samochodów, korzystamy z tego dobrodziejstwa i podróżujemy autem tej marki.

Podróż na mecze zaczynasz chyba wcześniej niż większość ekipy, bo nie mieszkasz na stałe w Legnicy?

- W poprzednim sezonie jeszcze mieszkałem w Jeleniej Górze, więc dojazd do Legnicy musiałem sobie zorganizować na własną rękę, dzięki posiadaniu samochodu nie miałem z tym problemu i było to wygodne rozwiązanie. Obecnie studiuję we Wrocławiu, więc również dojeżdżam autem tylko z innego kierunku. Czasem korzystam z pociągu. Na miejscu jak już mówiłem, czeka klubowe auto i razem z działem prasowym nim jedziemy na spotkania wyjazdowe.

To wesołe, luźne wyjazdy, czy pełna profeska?

- Już po pierwszych meczach w klubie czułem, że przez cały skład media teamu zostałem dobrze przyjęty, dzięki temu czuję się bardzo komfortowo w ich towarzystwie, zarówno podczas meczów domowych jak i wyjazdowych. Luźna atmosfera nie przeszkadza zachować profesjonalizmu w miejscu pracy, więc gdy przychodzi moment rozpoczęcia meczu, czy innych zajęć, staram się wykonywać swoje obowiązki w należyty sposób.

Twoim redakcyjnym szefem jest Paweł Sasiela, jak się dogadujecie? Relacje z przełożonymi w klubie są kumpelskie czy korporacyjne?

- Od razu wiedziałem, że z Pawłem Sasielą będzie mi się dobrze współpracować. Znaleźliśmy tę nić porozumienia, co pozwala na dobry kontakt i zrozumienie w pracy. Jeśli chodzi o relacje, to jest moim przełożonym, więc polecenia i sprawy związane z pracą traktuję poważnie i korporacyjnie, co nie przeszkadza, aby nasze relacje były bardzo dobre. Między meczami, a nawet w ich trakcie, gdy mamy chwilę wolnego znajdujemy czas na normalne rozmowy i żarty. Najważniejsze jest, aby wiedzieć kiedy można się wyluzować, a kiedy podejść z należytą powagą do wykonywanych obowiązków.

Akceptację szatni i zawodników szybko zdobyłeś, bo zakładam, że jeśli często przebywasz w kuluarach, to musisz ją mieć?

- Zdecydowanie w tej pracy trzeba złapać dobry kontakt zarówno z piłkarzami, jak też ze sztabem trenerskim, aby współpraca przebiegała należycie. Sporo czasu spędzam w towarzystwie piłkarzy, przed i po meczach, jak również podczas dłuższych wyjazdów, bo z reguły sypiamy w tym samym hotelu, co drużyna. Jest jak w normalnym świecie, z jednymi ma się lepszy kontakt, z drugimi gorszy, ale nie spotkałem się jeszcze z żadnym odrzuceniem, czy złym podejściem do mnie kogokolwiek z pierwszej drużyny. Z wieloma piłkarzami utrzymuję dobry kontakt, czasem piszemy do siebie między meczami. Często dotyczy to zdjęć, ale dzięki temu więzi się budują i mogę liczyć na większą akceptację.

Miałeś okazję współpracować z dwoma trenerami Miedzi - Radosławem Bellą i Ireneuszem Mamrotem. Szybko przyjęli twoją obecność przy drużynie i byli chętni do współpracy?

- Jestem bardzo wdzięczny Radkowi Belli za przyjęcie mnie w drużynie zaraz po tym jak rozpocząłem pracę w Miedzi. Dla mnie była to sytuacja zupełnie nowa i nie ukrywam, stres przed pierwszym meczem w barwach Miedzianki był ogromny. Dzięki tak ciepłemu przyjęciu naprawdę wraz z kolejnymi meczami czułem coraz większą swobodę i dobrą atmosferę. Trener Bella zawsze przed meczem spytał, co u mnie słychać i jak leci w moim życiu, to było bardzo miłe. Kolejnym trenerem, z którym do teraz mam przyjemność pracować jest Ireneusz Mamrot. Ogromnie doświadczony szkoleniowiec, profesjonalista w każdym calu. Dzięki temu nie mam problemów z wykonywaniem swoich obowiązków, bo widzę, że trener Mamrot wie, że każdy z nas ma swoją pracę do wykonania. Myślę, że trener również zaakceptował moją obecność.

Robienie zdjęć w kuluarach po przegranym meczu to chyba nie jest łatwe zadanie? Lepiej usuwać się wszystkim z drogi, czy nie jest tak źle? Jak sobie radzisz w takich sytuacjach?

- Zdecydowanie jest to jedno z najcięższych zadań w tym fachu. Prawda jest taka, że przegrane mecze się zdarzają, potęgują emocje i po prostu trzeba mieć wyczucie kiedy zdobić zdjęcie, a kiedy nie narzucać się swoją obecnością. Bardzo ważne jest, by potrafić się ustawić i robić zdjęcia z odpowiedniej perspektywy, bo w takich momentach nikt nie ma ochoty oglądać obiektywy przed nosem, zwłaszcza, gdy emocje jeszcze buzują. Piłka nożna to sport, w którym takich sytuacji nie da się ominąć, więc zawsze zachowuję profesjonalizm, ale chcę też oddać emocje jakie towarzyszą meczowi nie tylko na boisku, również poza nim przed i po zawodach.

Jesteś też kibicem Miedzianki? Cieszysz się i smucisz po meczach, a podczas nich emocjonujesz tym co dzieje się na boisku?

- Tak, zanim jeszcze pracowałem dla Miedzi, klubem, który odwiedzałem z aparatem podczas spotkań najczęściej była drużyna z Legnicy. Czułem, że jest mi blisko do tego klubu, choćby przez to, że jestem z Jeleniej Góry, gdzie swoją foto przygodę zaczynałem w Karkonoszach, które mają bardzo przyjazne stosunki z Miedzią. Zawsze przeżywam mecze, wygrana to radość, a przegrana niesie smutek, jednak podczas gry tłumię emocje i trzymam wizjer przy oku nawet jak piłkarz Miedzi zdobywa gola. Chcę dobrze uwiecznić ten moment na zdjęciu. Po samej akcji lub już po spotkaniu, ja również mogę pokazać na zewnątrz swoje emocje.

Wielu fotografów jeździ na mecze i szczerze mówiąc mało obchodzi ich to co dzieje się na murawie, żyją trybunami, oprawami kibiców i je fotografują. Ty chyba wręcz przeciwnie, skupiasz się na meczu, a na trybuny raczej nie zwracasz uwagi, czy mi się wydaje?

- To prawda, dla mnie bardzo ważne jest to, co dzieje się na boisku, po prostu mnie jara, gdy mogę uwiecznić te kadry na swojej karcie. Często są to momenty jakich człowiek nie dojrzy przed telewizorem, czy na stadionie, dopiero na zdjęciu można się delektować widowiskiem. Oczywiście podczas meczu jestem wyczulony na jego otoczkę i śledzę to co dzieje się na trybunach, często sam nucę pod nosem przyśpiewki fanów. Również i ja staram się wyłapywać te najważniejsze momenty z trybun, ale nie tylko, bo pilnie śledzę też to, co dzieje się na ławach trenerskich, bo chcę rejestrować na zdjęciach panujące tam emocje.

Masz 20 lat, zdjęcia robisz od pięciu, a pierwszy mecz, gdzie pojawiłeś się z aparatem miał miejsce w jeleniogórskiej A klasie, a jego gospodarzem był Halniak Miłków. Popraw mnie, jeśli się mylę.

- Mam jeszcze dziewiętnaście lat, dwadzieścia skończę w kwietniu 2025. Mój pierwszy mecz piłki nożnej jaki "robiłem" to był spotkanie juniorów Karkonoszy i Lotnika Jeżów Sudecki, drugim mecz wspomnianej A klasy, derby gminy Podgórzyn pomiędzy ówczesnym Mitexem i Halniakiem Miłków. Bardzo dobrze wspominam ten czas.

Już wtedy wiedziałeś, że będziesz chciał robić zdjęcia sportowe w większym wymierzę?

- Pamiętaj, że te pierwsze mecze, to było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie i jeszcze nie wiedziałem wtedy z czym to się je, jednak od samego początku czułem, że to może być temat, w którym naprawdę będę się czuł bardzo dobrze.

Później to poleciało chyba dosyć szybko, ile czasu minęło od meczu w Podgórzynie do pierwszego meczu w Lidze Mistrzów czy Lidze Europy?

- Zacząłem w kwietniu 2021, a w grudniu 2023 odwiedziłem Lipsk, gdzie w meczu Ligi Mistrzów RB mierzył się z Young Boys Berno, dwa i pół roku, szybko to wszystko przeleciało. Fazę eliminacyjną tych rozgrywek fotografowałem niespełna półtora roku po rozpoczęciu mojej foto przygody, a miało to miejsce w Łodzi, gdzie Dynamo Kijów podjęło Benficę Lizbona - wow! Rozpoczynając tę działalność naprawdę nie spodziewałem się, że tak szybko będę się rozwijał i będę mógł jeździć na największe mecze w Europie.

Po drodze były jeszcze Karkonosze Jelenia Góra, trochę czasu z drużynami trenerów Ołeksandra Szeweluchina i Jacka Kołodziejczyka też spędziłeś. Jak wspominasz ten okres?

- Jeden z najlepszych okresów w moim życiu - naprawdę! To była dla mnie taka pierwsza poważna misja związana z fotografią sportową. Pamiętam mecz barażowy o awans do III ligi pomiędzy KSK i Lechią Dzierżoniów w 2021 roku, to był sam początek moich wizyt przy Złotniczej 12. Później otrzymałem wiadomość od Olafa Olszewskiego, który zaproponował mi stałą współpracę z Karkonoszami. Wszystkie wyjazdy, mecze, spotkania w biało - niebieskich barwach, wszystkie rozmowy i godziny spędzone w autokarze wspominam bardzo dobrze, naprawdę przygoda na całe życie. Z tego miejsca serdecznie pozdrawiam Przemka Kocota, bo zawsze siedzieliśmy blisko siebie w klubowym autokarze, co było okazją do przeprowadzenia wielu ciekawych rozmów!

Teraz jesteś w Legnicy, wiosna zapowiada się ciekawie, wierzysz w awans Miedzianki do PKO BP Ekstraklasy?

- Oczywiście! Do końca trzymam kciuki i wierzę, że po dwóch sezonach do Legnicy znowu powróci Ekstraklasa i będziemy mogli oglądać piłka na najwyższym poziomie w Polsce.

rozmawiał Piotr Kuban