Rozmowa z Kacprem Głowieńkowskim, liderem strzelców KD 4. ligi

Był najlepszym strzelcem w kraju na poziomie Centralnej Ligi Juniorów, jednak debiutu w ekstraklasie się nie doczekał. Opuścił Śląska z nutą goryczy i żalu. Później przeżył trudny okres w Baryczy Sułów, gdzie jak mówi stracił chęć do futbolu. Radość z gry Kacper Głowieńkowski odzyskał w Wołowie, teraz dobrze mu idzie w Środzie Śląskiej, gdzie z trzynastoma golami jest najlepszym strzelcem drużyny i Koleje Dolnośląskie IV ligi.

Trzynaście goli zdobyłeś w rundzie jesiennej, mogło być więcej?

KACPER GŁOWIEŃKOWSKI: - Tak, mogło być parę bramek więcej, bo w niektórych sytuacjach zabrakło zimnej krwi. Na pewno w przerwie zimowej skupię się na finalizacji.

Razem z Piotrem Grzelczakiem z Baryczy Sułów prowadzicie w klasyfikacji strzelców Koleje Dolnośląskie IV ligi, co powiesz o swoim konkurencie?

- Miałem przyjemność dzielić szatnię w Piotrkiem w Baryczy Sułow. Był to krótki epizod, ale przez ten czas dużo się nauczyłem, podglądałem Piotrka na treningach, to jak się porusza i gra tyłem do bramki, od razu dało się zauważyć, iż jest to piłkarz z samego topu. Rywalizacja o miano króla strzelców z zawodnikiem, który ma za sobą ponad 220 spotkań w ekstraklasie i gola zdobytego w meczu przeciwko Barcelonie, to sama przyjemność i motywacja do jeszcze cięższej pracy.

Komu było łatwiej uzbierać taki dorobek? Obaj wiemy, że Barycz ma bardzo mocną kadrę, więc siłą rzeczy chyba na większe wsparcie na boisku od kolegów może liczyć Grzelczak, czy się mylę?

- Uważam, iż Piotrek ma łatwiej, bo Barycz ma najmocniejszą kadrę w lidze i otwarcie mówią, że chcą awansować do Betclic 3. ligi. Mają na koncie zdobyczy prawie dwa razy tyle bramek ile zdobyła moja drużyna i jest to największy dorobek w całej lidze. My też gramy ofensywny futbol, często skrzydłami, co przynosi dużo sytuacji bramkowych tworzonych przez moich kolegów. Bez ich pomocy na pewno nie mógłbym liczyć na takie liczby.

Ósme miejsce Polonii na półmetku to wynik na miarę oczekiwań twoich i kolegów z drużyny?

- Jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. W kilku meczach pogubiliśmy głupie punkty i musimy to poprawić w rundzie wiosennej. Chcemy powalczyć o top pięć i ja wierzę, że ten cel jesteśmy w stanie osiągnąć.

Trener Jarosław Pedryc jest zadowolony z waszej postawy, analizowaliście i podsumowaliście już rundę jesienną?

- Tak, mieliśmy już podsumowanie rundy jesiennej. Na pewno trener ma lekki niedosyt, bo mogło to wyglądać lepiej w tabeli. Teraz czeka nas chwila wolnego i w przerwie zimowej będziemy ciężko przygotowywać się do wiosny, bo jak już wspomniałem chcemy pchać się w górę tabeli i skończyć IV-ligowe rozgrywki w pierwszej piątce.

Lepiej idzie wam na własnym boisku, gdzie wygraliście sześć razy, choć zaczęliście na nim sezon od 0:5 z Moto-Jelczem Oława, skąd taki wynik w tym meczu?

- To prawda, zdecydowanie lepiej gra się nam na własnym stadionie Środzie Śląskiej, gdzie możemy liczyć na naszych kibiców. Jeśli chodzi o mecz Moto-Jelczem, to była inauguracja sezonu 2024/2025, połowa naszego składu grała ze sobą po raz pierwszy. Później z meczu na mecz wyglądało to coraz lepiej i nawet na tej podstawie mogę stwierdzić, że wtedy po prostu brakowało nam zgrania ze sobą.

Na wyjazdach wygraliście tylko dwa razy, przegraliście m.in. w Świdnicy z Polonia-Stalą, to było ich pierwsze zwycięstwo tej jesieni. Wydaje się, że mogliście więcej punktów przywieźć z obcych boisk, czy jesteś innego zdania?

- Tak to prawda, choć mecz w Świdnicy był naszym najgorszym w całej rundzie to mieliśmy dużo sytuacji, by przywieźć stamtąd komplet punktów. Nie wykorzystaliśmy kilku sytuacji stuprocentowych, w tym rzutu karnego. Na boisku lidera Słowianina Wolibórz remisowaliśmy bezbramkowo do czwartej minuty doliczonego czasu gry, by w ostatniej akcji meczu stracić bramkę po rzucie rożnym. Na pewno mogło być na naszym koncie parę punktów więcej, więc musimy wyciągnąć wnioski z gier wyjazdowych, by wiosną już nie tracić w ten sposób punktów.

Cofnijmy się trochę w czasie, nie tak dawno zdobywałeś wicemistrzostwo Polski z juniorami Śląska Wrocław i byłeś królem strzelców Centralnej Ligi Juniorów, nie powiesz mi, że zakładałeś wtedy, iż po czterech latach będziesz grał w IV lidze, nie mówiąc o klasie okręgowej, gdzie rywalizowałeś jeszcze pół roku temu?

- Oczywiście, że tego nie zakładałem. Marzyłem o debiucie w PKO Bank Polski Ekstraklasie w barwach Śląska, ale klub mnie trochę zblokował, za co mam do nich żal. Czasu nie cofnę, choć chciałbym. Dzisiaj na pewno podjąłbym inne decyzje.

Ze Śląska trafiłeś do III-ligowego Piasta Żmigród, sezon zakończył się spadkiem, ale ty chyba nie grałeś źle? Osiem goli w drużynie broniącej się przed spadkiem to całkiem niezły wynik.

- Zgadza się, w Żmigrodzie miałem dobry sezon, drużyna dobrze mnie - młodego chłopaka dobrze przyjęła. Przeniosło się to na boisko, koledzy mieli do mnie zaufanie, co przyniosło w efekcie fajne liczby jak na pierwszy mój sezon na poziomie III ligi, bo oprócz ośmiu bramek były jeszcze trzy asysty.

Zdecydowałeś się przyjąć ofertę Baryczy Sułów, gdzie przestałeś strzelać. Żałujesz tej decyzji?

- Tak, to była chyba moja najgorsza decyzja jaką podjąłem na piłkarskiej ścieżce. Przestałem strzelać, ale też przede wszystkim przestałem regularnie grać. Jeśli już występowałem, to grałem ogony i z czasem straciłem przyjemność z uprawiania piłki nożnej.

Skuteczność odbudowałeś we wrocławskiej okręgówce, najpierw Wiwa Goszcz, później MKP Wołów. Była szansa na awans, ale w barażu z Iskrą Księginice nie mieliście nic do powiedzenia, przynajmniej tak sugeruje wynik 3:0 dla rywala.

- Szczególnie w Wołowie dobrze mi szło, to był przełomowy moment, bo w 15 meczach strzeliłem 18 bramek i znów poczułem głód piłki i przyjemność z grania, po prostu się tym cieszyłem. Jeśli chodzi o baraż z Iskrą Księginice, to gospodarze postawili nam bardzo trudne warunki, praktycznie przez cały mecz nie stworzyliśmy groźnej sytuacji. Widzieliśmy, że Iskra ma bardzo dobrą drużynę, co teraz pokazuje grając fajny futbol w IV lidze. Czwarte miejsce po rundzie jesiennej tego zespołu nie jest przypadkiem.

Latem trafiłeś do Środy Śląskiej, miałeś też inne propozycje?

- Miałem, było dużo ofert zwłaszcza z IV ligi, ale Polonia Środa Śląska i trener Jarosław Pedryc przedstawili najlepszą ofertę dla mojego rozwoju i jak widać był to strzał w dziesiątkę.

Marzenia o grze na wyższym poziomie niż wojewódzki już porzuciłeś, czy jeszcze wierzysz i pracujesz z myślą, aby wrócić na szczebel centralny?

Po okresie spędzonym w Baryczy Sułów był moment, że porzuciłem marzenia i nadzieje, ale teraz wierzę, że ciężko pracując zdołam powrócić na szczebel centralny. Już dostałem pierwsze telefony, iż są zainteresowania moim nazwiskiem na tym poziomie.

Kto wygra Koleje Dolnośląski IV ligę w tym sezonie?

- Myślę, że jednak Barycz Sułów, z taką kadrą to ich obowiązek.

rozmawiał Piotr Kuban
Fot. Rafał Sopliński / Sport Fun TV