Rozmowa z Marcinem Kiewrą, trenerem Piasta Zawidów

10 lat czekają kibice w Zawidowie na powrót Piasta do klasy okręgowej. Jesienią zespół trenera Marcina Kiewry nie zawodził, jednak na koniec przegrał mecz z Włókniarzem Mirsk. Wygrana bardzo wzmocniłaby pozycję wyjściową zawidowian przed rundą wiosenną, teraz możemy być pewnie jednego, emocji w drugiej grupie jeleniogórskiej A klasy z pewnością nie zabraknie, a walka o prymat będzie trwać do samego końca.

Porażka 0:3 z Włókniarzem Mirsk na zakończenie rundy jesiennej to duże rozczarowanie?

MARCIN KIEWRA: - Nie można mówić o rozczarowaniu, jedynie zostaje niedosyt, że nie spuentowaliśmy dobrej rundy, choćby punktem w tym meczu. W sporcie porażka z taką drużyną jak Mirsk, posiadającą najlepszy atak w lidze, zawsze musi być brana pod uwagę. Bardziej martwił mnie styl w jakim do tego doszło, bo zagraliśmy słabe spotkanie, ponadto kończyliśmy mecz w dziesiątkę. Dodam, że nie mogłem skorzystać z trzech zawodników, którzy w tej rundzie stanowili o naszej sile ofensywnej.

Kibice przed meczem byli zgodni, to miał być hit jesieni, był nim? Wynik sugeruje dość jednostronny przebieg wydarzeń?

- Kibice mieli rację, to miał być hit w drugiej grupie jeleniogórskiej A klasy. Natomiast jak już wspomniałem, wydarzenia potoczyły się tak, że graliśmy mocno osłabieni bez trzech ważnych osób. Tak jak sugerujesz w pytaniu, muszę przyznać, że przebieg meczu był jednostronny. Czerwona kartka Daniela Peňuela sprawiła, iż ostatnie 35 minut musieliśmy sobie radzić w osłabieniu, od tego momentu ciężko nam było wrócić do gry, wręcz mieliśmy dużo problemów, aby stworzyć sobie sytuację strzelecką. Włókniarz wygrał zasłużenie i muszę przyznać, że tego dnia był drużyną o klasę dojrzalszą. Trzeba powiedzieć, że hit jesieni troszkę zawiódł oczekiwania kibiców.

Tak czy inaczej zagraliście bardzo dobrą rundę, ile w tym zasługi trener Marcina Kiewry?

- To prawda, runda była bardzo udana, ale jeśli chodzi o zasługi i ocenę mojej osoby, to wstrzymałbym się do końca sezonu 2024/2025. Na dobry wynik składa się praca całego klubu. W tym miejscu przede wszystkim trzeba pochwalić zarząd, który stworzył bardzo dobre warunki jak na poziom A klasy. Pochwalę również zawodników poświęcających swój czas na treningi i mecze. Również podziękowania dla ich żon i dziewczyn, za to, że pozwalają im realizować się w piłce. Dzięki temu cieszy liczebność naszej kadry.

Początek nie zapowiadał, że będzie tak dobrze. Zdobyliście zaledwie jeden punkt w pierwszych dwóch meczach. Jaki był powód falstartu?

- Dokładnie, nie wystartowaliśmy rewelacyjnie, ale trzeba było zakładać, że mecz z Radzimowem jak na derby przystało nie będzie łatwym spotkaniem. Podobnie konfrontacja z drużyną z Lwówka Śląskiego, Czarni pokazali w całej rundzie, że tracą mało bramek i nie ma w tym przypadku, o czym się przekonaliśmy nie mogąc przełamać ich defensywy. Pewnie jakiś niedosyt po tych meczach był, ale szczerze mówiąc na tyle w tamtym momencie zasłużyliśmy. Nowe otwarcie nastąpiło wraz z zarejestrowaniem braci Penuela, zawodników z Kolumbii. Załataliśmy dzięki temu dziury na dwóch nieobsadzonych pozycjach - napastnika i środkowego obrońcy.

Mecz ze Stellą Lubomierz zapoczątkował serię dziesięciu zwycięstw z rzędu. Z kim najtrudniej było o punkty?

- Zwycięstwo ze Stellą pokazało nam, że możemy wygrać z każdym, ale generalnie najtrudniejsze były mecze z przeciwnikami z dolnych rejonów tabeli. Bardzo ciężko grało nam się w Żarkach Średnich z WKS, w Gierałtowie z Granitem, a najwięcej nerwów kosztował nas mecz Giebułtowie, gdzie pokonaliśmy Sudety 3:2, to był najtrudniejszy mecz w rundzie jesiennej.

Widzisz zespół, który wiosną może się włączyć na trzeciego do walki o awans do klasy okręgowej?

- Myślę, że do walko o awans mogą się jeszcze włączyć Czarni Lwówek Śląski. Tracą mało bramek i potrafią szybko operować piłką. Patrząc na tabelę nie skreślałbym jeszcze Stelli Lubomierz, bo jest to drużyna bardzo ofensywna i nieobliczalna.

Latem odszedł Mariusz Kirkiewicz, jak udało się zastąpić tak bramkostrzelnego napastnika? Nie chciałeś go za trzymać?

- Sądzę, że nie udało się zastąpić Mariusza. W poprzednim sezonie ciężar zdobywania bramek spoczywał na nim, teraz te akcenty się rozłożyły, a i tak nie potrafiliśmy być tak skuteczni. Jeśli chodzi o drugą część pytania to nie próbowałem go zatrzymać ponieważ wiedziałem, iż Mariusz potrzebuje zmienić otoczenie i chce się sprawdzić w rywalizacji na wyższym poziomie. Ponadto już w czerwcu, jeszcze poprzedniemu trenerowi Piasta Wojciechowi Szymkowowi przekazał informację, że latem odejdzie z klubu.

Zastanawiałeś się dlaczego przestał strzelać w Hutniku Pieńsk?

- Tak do końca nie wiem dlaczego przestał strzelać, ale z krótkich rozmów i obserwacji wnioskuję, że nie grał na tej samej pozycji, co w Zawidowie. Dodatkowo sposób rozgrywania akcji ofensywnych Hutnika jest zupełnie inny niż Piasta. Hutnik rozgrywa swoje akcje skrzydłami i tym samym Mariusz na pozycjach osiem - dziesięć ma mniej okazji do zdobywania goli. W Zawidowie był dziewiątką i większość piłek graliśmy przez niego, więc siłą rzeczy okazji było znacznie więcej.

Piłkarz Marcin Kiewra jak sobie radził jesienią na boisku? Granie w piłkę nadal sprawia Ci przyjemność?

- Tak, nadal granie w piłkę sprawia mi dużo przyjemności, choć tak naprawdę nie miałem wielu okazji, aby poruszać się z chłopakami. Zagrałem kwadrans z Czarnymi, pół godziny z Włókniarzem i cały mecz z Błękitnymi Studniska Dolne. Grania nie było dużo, bardziej skupiam się na roli trenera, jednak w tej roli również mam okazję pobiegać i potrenować z zawodnikami. Mamy liczną kadrę i nie chciałem odbierać minut moim zawodnikom.

Nadal jesteś związany z akademią Ślęzy Wrocław, czy posty o naborze na swoim Facebooku udostępniasz tylko z sympatii do klubu?

- Jeśli chodzi o Ślęzę to jakaś część mojego serca została we Wrocławiu przy klubie. Mam tam wielu kolegów trenerów i koleżanek trenerek, więc jak mogę w ten sposób pomóc w rozwoju akademii to bardzo chętnie udostępniam ich posty o naborze. Warto wspomnieć, że Ślęza ma bardzo dobrą sekcję męsko - chłopięcą z koordynatorem Maciejem Dębiczakiem i prężnie rozwijającą się sekcję piłki kobieco - dziewczęcej, gdzie koordynatorem jest Arkadiusz Domaszewicz. Wracając do pierwszej części pytania, to obecnie nie jestem związany z akademią Ślęzy, ale bardzo chętnie wracam wspomnieniami do momentów spędzonych we Wrocławiu.

Jak wygląda praca z młodzieżą w Zawidowie? Ile macie grup, ilu młodych piłkarzy regularnie trenuje?

- Pytanie trochę nie do mnie, ale postaram się odpowiedzieć. Mamy cztery grupy młodzieżowe, w tym trampkarzy, którzy w tej rundzie świetnie się spisywali i zakończyli jesień na takiej samej lokacie jak seniorzy. Pozostałe grupy to orliki, żaki oraz skrzaty, brakuje nam młodzików i juniorów. Obecnie w klubie jest zarejestrowanych około 70 młodych zawodników. Myślę, że więcej informacji na ten temat może przekazać koordynator Dominik Prus, który jest również członkiem zarządu Piasta.

W kadrze na mecz z Włókniarzem widziałem pięciu młodzieżowców, trzech w wyjściowym składzie, dwóch na ławce. To kierunek w jakim chcesz podążać?

- Nie jest naszą myślą przewodnią opierać kadrę na młodzieżowcach. Po prostu tak się potoczyła sytuacja klubu, że starsi zawodnicy zakończyli granie z powodów osobistych lub kontuzji albo tak jak wspomniany Mariusz Kirkiewicz chcieli spróbować swoich sił na wyższym poziomie. Młodzi chłopcy, którzy niedawno byli moimi wychowankami w młodzikach i trampkarzach dzisiaj mają po 17-19 lat i mogą stanowić o sile drużyny. Dzisiaj jednak nie patrzymy na kryterium wieku, bo naszą siłą w rundzie jesiennej była liczebność kadry. Jest u nas miejsce dla każdego, różnica między najstarszym Tomkiem Michalkiewiczem (42 lata), a najmłodszych Maćkiem Niedźwiedzkim (16 lat) wyniosła ponad ćwierć wieku. Z tego miejsca chciałbym zaprosić wszystkich chętnych chłopaków o spróbowania swoich sił w Piaście Zawidów.

Widzisz w Zawidowie chłopaka, o którym kibice na Dolnym Śląsku albo i dalej kiedyś usłyszą? Jeśli tak to przybliż jego sylwetkę.

- Szczerze mówiąc musiałbym wskazać naszego kapitana Bartka Rogalę, on swoimi umiejętnościami przewyższa poziom A klasy. Tak naprawdę mógłby grać i próbować swoich sił na poziomie IV ligi, ale pewnie ciężko byłoby teraz mu zaistnieć na Dolnym Śląsku, bo ma już 27 lat i chyba (śmiech) poukładane życie tutaj na miejscu. Natomiast jeśli chodzi o naszych młodzieżowców, to z bólem serca muszę powiedzieć, że nie widzę dzisiaj chłopaka, który chciałby się poświęcić w stu procentach piłce, co pozwoliłoby zaistnieć na szczeblu wojewódzkim. Obym się mylił i jeden z nich pozytywnie mnie zaskoczył. Dodam jeszcze, że na poziomie Dolnego Śląska może jeszcze usłyszymy o naszych Kolumbijczykach, szczególnie o środkowym obrońcy Danielu Felipe Muňozie Peňuela.

Jakie plany przygotowań założyłeś na zimę, z kim zagracie w sparingach?

- Chcemy ruszyć siódmego stycznia treningami wprowadzającymi w hali. Następnie 18 stycznia jedziemy na turniej halowy do Ostritz, a od pierwszego lutego zaczniemy rozgrywać sparingi. Oto nasz plan gier: LZS Kościelnik (1 lutego, Frydlant), Gelb - Weiß Görlitz (8 lutego, Zgorzelec), Gryf Gryfów Śląski (16 lutego, Frydlant), Nysa Zgorzelec (22 lutego, Zgorzelec), Victoria Ruszów (1 marca, miejsce do ustalenia) oraz Slovan Frydlant B (8 marca, do potwierdzenia).

Będą transfery, czy stawiasz na zespół, który walczył na boiskach jesienią?

- Ciężko powiedzieć, na pewno chciałby, aby kadra z jesieni się utrzymała, choć już wiadomo, że opuścił nas Vinicius Alexandre Souza Santos, który wrócił do Brazylii. Mamy paru chłopaków kontuzjowanych i liczę, że w styczniu pojawią się na treningach, uznaję to za wzmocnienie. Wznowimy też rozmowy z chłopakami, którzy chcieli do nas dołączyć latem, jednak wtedy z różnych względów to nie wyszło. Wiem również, że z kilkoma zawodnikami rozmawiał prezes, również myśląc o wzmocnieniu naszej kadry. Podsumowując, jestem otwarty na transfery, a co życie przyniesie zobaczymy.

rozmawiał Piotr Kuban