Kapitalny mecz w Lubaniu
Łużyce poszły za ciosem i odniosły drugie zwycięstwo z rzędu pod kierunkiem trenera Grzegorza Romana. Tym razem po zaciętym meczu pokonały Orła Ząbkowice Śląskie 4:3, a gro emocji w tym meczu przypadło na pierwszą połowę. Wynik otworzyli goście, Kuriata pomimo obecności trzech rywali w polu karnym zdołał odbić głową piłkę zacentrowaną z rzutu rożnego i ta po rykoszecie wpadła do bramki. Już 120 sekund później był remis. Zawodnik gospodarzy posłał "świecę" w pole karne, gdzie Brandl nie popisał się przy piąstkowaniu. Piłka spadła pod nogi Ziółkowskiego, który z ostrego kąta umieścił ją w pustej bramce. Bramkarz Orła pomny przykrych konsekwencji z poprzedniej akcji, przy kolejnym dośrodkowaniu pozostał na linii, co wykorzystał Buzała pakując głową piłkę z pięciu metrów. Goście nie podłamali się, przeciwnie przyjęli postawę "cios za cios", ich pressing przyniósł efekt. Po przechwyceniu piłki na połowie miejscowych Robak zdecydował się na uderzenie z dystansu, półgórna piłka wpadła przy słupku. Za chwilę działo się w polu karnym ząbkowiczan, gdzie doszło do potężnego zamieszania, w końcu piłka trafiła pod nogi Homy, który mocnym uderzeniem w długi róg trafił na 3:2. To nie był koniec emocji w tej części gry, bowiem w 35 minucie kapitalną zespołową akcją celnym strzałem zakończył Kuriata, do przerwy remis po trzy. W drugiej połowie gra już nie była tak efektowna dla oka, ale emocji nadal nie brakowało. Bliski zdobycia bramki był Ziółkowski, jednak w idealnej sytuacji trafił tylko w słupek. Niedługo później gospodarze musieli sobie radzić w osłabionym składzie, bowiem boisko za drugą żółtą kartkę opuścił Wadziński. Mimo to lubanianie byli w stanie zadać decydujący cios, a zrobił to Milewski, który bezpośrednio z rzutu wolnego nie dał szans Brandlowi. - Mecz od początku był szalony, źle w niego weszliśmy tracąc bramkę po rzucie rożnym, ale później dwa razy wychodziliśmy na prowadzenie, czego nie potrafiliśmy utrzymać. Uważam, iż bardzo dobrze weszliśmy w drugą połowę i grając dobrze stwarzaliśmy groźne okazje, jednak brakowało nam bramki. Ostatnie dwadzieścia minut graliśmy w osłabieniu, ale potrafiliśmy tworzyć akcje, dzięki czemu mieliśmy stałe fragmenty gry i jeden z nich zamieniliśmy na gola - mówi Mikołaj Milewski. - Cieszy nasza postawa w drugiej połowie i fakt, że wygrywamy drugi mecz z rzędu. Mam nadzieję, że w ostatnim tegorocznym meczu przedłużymy tę serię - dodaje strzelec zwycięskiej bramki.
ŁUŻYCE LUBAŃ - ORZEŁ ZĄBKOWICE ŚLĄSKIE 4:3 (3:3)
Bramki: 0:1 Kuriata (14), 1:1 Ziółkowski (16), 2:1 Buzała (23), 2:2 Robak (26), 3:2 Homa (29), 3:3 Kuriata (35), 4:3 Milewski (79).
Czerwona kartka: Wadziński (72).
Żółte kartki: Wadziński, Suski, Ziółkowski, Szewczyk oraz Szabat, Maciak, Kuriata, Witsanko, Wrona.
Sędziował: Fajfer (KS Wrocław).
ŁUŻYCE: Gąsiorowski - Szewczyk (90 Kogut), Ziółkowski (86 Pilarczyk), Buzała, Małecki, Wadziński, Milewski (90 Matys), Homa (88 Ośmiałowski), Suski, Kufel, Malczyk (75 Cieślak).
ORZEŁ: Brandl - P. Zieliński, Robak, Szabat (46 Dyda), Kuriata, Witsanko, Malik, Maciak, Ostaszewski (62 Matusik), Kowalczuk (71 Fudali), Szabatowski (26 Wrona, 83 Lebioda).
Piotr Kuban