Rozmowa z Gerardem Jurewiczem, trenerem Apisu Jędrzychowice
Apis Jędrzychowice to jedna z niewielu drużyn w strefie jeleniogórskiej, która miała wyjść na boisko i rozegrać ligowy mecz, jednak w niedzielę okazało się, że również w przygranicznej miejscowości aura storpedowała te plany. Mimo okoliczności z tym związanych trener Gerard Jurewicz znalazł chwilę, aby porozmawiać z nami o rozpoczęciu sezonu 2024/2025 w wykonaniu jego drużyny.
Za oknem deszcz, wiele meczów odwołanych, jak wygląda boisko w Jędrzychowicach?
GERARD JUREWICZ: - Ciężko stwierdzić, wszystko zależy od rozwoju sytuacji pogodowej. W piątek dostałem informację od ludzi z BKS Bolesławiec, że zaplanowany na niedzielę mecz nie dojdzie do skutku na ich stadionie. Robiliśmy więc wszystko, aby rozgrać go w Jędrzychowicach. Niestety wiele aspektów sprawiło, że nie było to możliwe. Przede wszystkim ludzie musieli się zająć swoimi sprawami w tej trudnej i kryzysowej sytuacji.
Tegoroczne lato było prawdziwym wyzwaniem dla klubów sportowych i zarządców boisk. Jak rozwiązujecie problem podlewania w Jędrzychowicach?
- Mamy to szczęście, iż obok boiska płynie rzeka, w której umieściliśmy pompę i woda lała się bez problemu cały czas. Oczywiście trzeba było w to włożyć dużo pracy, być częstym gościem na stadionie, ale dzięki naszym działaczom udaje się to zrobić, za co serdecznie im dziękuję.
Stadion Apisu będzie jeszcze się zmieniał, czy uznaliście, że dla waszego klubu klasa okręgowa to sufit i nie ma sensu inwestować w obiekt jeśli nikt i tak się nie wybiera do Koleje Dolnośląskie IV ligi?
- W obiekt zawsze jest sens inwestować, bez opierania się na wynikach sportowych, bo one są nie do przewidzenia. Na naszym stadionie trenuje i rozgrywa swoje mecze ok. setka dzieciaczków i choćby dla ich komfortu warto zmieniać i poprawiać infrastrukturę. Jednak to zadanie dla włodarzy gminy i wszystko w ich rękach, bo takie inwestycje po prostu przerastają możliwości klubu.
Wiem, że to męczące pytanie, ale zadam je po raz kolejny. Jaki sens ma ściąganie zawodników, płacenie im, by później podziękować za możliwość awansu o klasę wyżej? Może się mylę i w tym roku chcecie awansować?
- Przed sezonem nie przyszły do nas gwiazdy, po prostu uzupełniliśmy skład, który w poprzednich rozgrywkach osobowo wyglądał bardzo blado. Często w meczach ligowych i pucharowych posiłkowaliśmy się juniorami młodszymi, którzy, nie oszukujmy się nie byli przygotowani do rywalizacji w seniorskiej piłce. Nie ma możliwości zbudowania zespołu w Jędrzychowicach w inny sposób, a jeśli ktoś uważa inaczej, to zapraszam, chętnie pomożemy. Dopóki jest wola działaczy - sponsorów, chcemy, aby piłka seniorska w Jędrzychowicach funkcjonowała, inaczej nie będzie tutaj nawet B klasy. Trochę w tej piłce już siedzę i wiem co mówię. Oczywiście zdaję sobie sprawę, iż zaraz się znajdą głosy, że to nieprawda i można zrobić wiele rzeczy inaczej. Niedowiarkom przytoczę proste liczby. Dekadę temu w gminie Zgorzelec było bodajże 10 zespołów seniorskich, aktualnie są trzy. To jest właśnie różnica między teorią, a faktami. Natomiast jeśli chodzi o awans, to nie decydują o nim tylko wyniki sportowe, ale również infrastruktura, a tu jak wspominałem nie wszystko jest w naszych rękach.
Sezon rozpoczęliście od porażki 0:3 w Jeżowie Sudeckim. Nie byłem na tym meczu, ale kilka osób mi relacjonowało i ich opinia była zgodna - Apis zdominował to spotkanie. Skąd zatem ten wynik?
- Piłka nożna to prosta gra, często mówię swoim zawodnikom, że trzeba trafić w ten prostokąt z siatką i to wystarczy, za co mnie "nienawidzą". Osobiście nie uważam, abyśmy tego dnia zdominowali spektakularnie rywala. Owszem utrzymywaliśmy się dłużej przy piłce, jednak na niewiele się to przekładało. Lotnik natomiast był skuteczny i strzelał bramki, co pozwoliło mu zasłużenie wygrać spotkanie. Rozegrałem już wiele spotkań, gdzie sytuacja była odwrotna, więc nie robiliśmy z tego wyniku tragedii, po prostu, tak to już w piłce bywa.
W dwóch kolejnych grach Lotnik doznał porażek 0:8 z Nysą Zgorzelec i 1:7 z BKS Bolesławiec, chyba po takich informacjach jeszcze trudniej było przetrawić inauguracyjną porażkę?
- Widziałem mecz w Zgorzelcu. Mówiąc kolokwialnie Lotnik tego dnia po prosu się posypał. Głupio stracona bramka, za chwilę czerwona kartka dla bramkarza i nie było co zbierać. Ostatni ich mecz z Hutnikiem Pieńsk wygrany 3:0 świadczy, że już się pozbierali i będą groźni dla wszystkich w tej lidze.
Też postrzelaliście w meczu z Granicą, 7:0 robi wrażenie bez względu na aktualną dyspozycję rywala, który nie ukrywajmy nie ma najlepszego wejścia w sezon 2024/2025.
- Nie powiem, że po mecz w Jeżowie Sudeckim nie było w chłopakach sportowej złości. Cieszę się, że pokazali ją na boisku, a akurat trafiło na Granicę.
Remis w Nowogrodźcu to punkt w kategoriach zdobyczy, czy straty dwóch oczek? Słyszałem, że było gorąco zarówno na boisku jak i na ławkach trenerskich? Podziel się z nami wrażeniami.
- Ciężko jednoznacznie odnieść się do tych wydarzeń, bo mecz miał różne fazy. Prowadziliśmy 1:0, mieliśmy okazje, aby ten wynik podwyższyć, a potem przegrywaliśmy 1:2. Nie wykorzystaliśmy rzutu karnego, do tego Daniel Mlonek otrzymał czerwoną kartkę, więc graliśmy w dziesięciu. Chrobry mógł nas dobić, bo miał rzut karny, ale podobnie jak my zaprzepaścił tę szansę. Z tą różnicą, że my w szóstej minucie doliczonego czasu gry ponownie otrzymaliśmy "jedenastkę" i tym razem doprowadziliśmy do wyrównania. Działo się, nie da się ukryć. Ostatecznie przychylam się w swojej ocenie do traktowania tego punktu jako zdobycz. Chcę podkreślić, iż był to bardzo trudny mecz do sędziowania. Oczywiście były emocje, każdy je ma, ja nie ukrywam również, ale na chłodno przyznaję, iż sędziowie nie wypaczyli końcowego wyniku. Popełniali błędy, to naturalne, jednak na pewno nie więcej niż zawodnicy, czy ja na ławce trenerskiej. Myślę, że teraz poprowadziłbym ten mecz zupełnie inaczej.
W Jeleniej Górze biją Apis już nie tylko Karkonosze, ale również Victoria dała sobie z wami radę. Jak oceniasz ten zespół, mogą się liczyć w skali całego sezonu?
- Victoria zdecydowanie może wygrać z każdym w tej lidze, jednak ja nie lubię oceniać przeciwników, wolę się skupić na sobie i swoim zespole. Nie ukrywam, że za ten mecz chłopakom oberwało się zdecydowanie najwięcej. W pierwszej połowie "nie było" nas w Jeleniej Górze, dojechaliśmy dopiero na drugą połowę, ale jak się okazało było to już za mało na rozpędzony zespół trenera Robert Rodziewicza.
O derbach z Nysą krótko rozmawialiśmy już przy okazji relacji z tego meczu. Mocno narzekałeś na poziom, nazwałeś go nawet B-klasowym. Nie za surowo?
- Nie, podtrzymuję. Mecz był naprawdę karą dla licznie zgromadzonych kibiców, którzy na pewno spodziewali się lepszego widowiska. Jedyne czym można to usprawiedliwić, to 40-stopniowy upał. Oczywiście zwycięstwo w derbach się liczy, tym bardziej, że wielkim faworytem tym razem nie byliśmy, a wcześniej tak bywało.
Trzeci rok z rzędu zagracie z Karkonoszami w Jaxan Dolnośląskim Pucharze Polski, dwie poprzednie gry miały miejsce w finale, teraz ktoś już odpadnie na poziomie ćwierćfinału. Jaki masz pomysł na ten mecz?
- Prezes Andrzej Padewski wziął się za losowanie i stało się... Jeśli odpadniemy będzie na kogo zwalić. (śmiech) Tak poważnie, wiadomo kto jest zdecydowanym faworytem tej konfrontacji. Ważniejszym wątkiem niż taktyka jest to kto będzie mógł zagrać. Środek tygodnia, chłopcy pracują w Niemczech i m.in. w Jeleniej Górze, jednak spróbujemy powalczyć, tak jak w finale poprzedniej edycji. Czy nam się uda? Przekonamy się już niebawem.
Wrócę jeszcze do ostatniego finału strefy jeleniogórskiej. Nie mów, że nie miałeś niedosytu po tym meczu, bo tego dnia po boisku się snuły chyba najsłabiej grające Karkonosze w ostatnich latach. Myślę, że nawet przegrywając w Kunicach z Mewą 0:5 grali lepiej. Widziałem oba mecze.
- Nie mam. Oczywiście można gdybać, ale pamiętajmy w tym meczu wystąpiło czterech juniorów młodszych, z czego dwóch w wyjściowym składzie. Nie dość, że wielu chłopaków nie mogło zagrać ze względu na obowiązki służbowe, do tego doszły kontuzje i pauzy za żółte kartki. Szczerze mówiąc bałem się blamażu, choć nie podlega dyskusji, iż Karkonosze były w tym okresie w dołku, ale to jednak były Karkonosze. Na pewno w przekroju całego meczu byli lepsi. Cuda w piłce się zdarzają, jednak nie tym razem. Po meczu byłem po prostu dumny z tych chłopców. Nie tylko z uczestników finału, również z pozostałych, bo bez nich nie dotarlibyśmy do meczu o puchar.
Kibicowałeś kadrze DZPN w Kazachstanie? Jak oceniasz ich występy pod wodzą trenera Jacka Kołodziejczyka?
- Kibicowałem, zawsze kibicuję Jackowi, chyba, że gramy przeciwko sobie. (śmiech) Ocena w piłce seniorskiej może być tylko jedna - cel został osiągnięty, więc należą się gratulacje!
Polecisz kogoś ze swojego zespołu na turniej finałowy?
- Najlepiej jak trener Kołodziejczyk wraz ze swoim sztabem sami zdecydują kogo zabiorą na finały. Przegląd ma dobry, o czym świadczą dotychczasowe osiągnięcia tego zespołu, a jeśli będzie za wielu podpowiadaczy, może być tylko gorzej...
Kończymy nietypowo, pytaniem football ficiton. Załóżmy, że kiedyś - w przyszłości, odbędzie się finał ligi mistrzów, w którym Bayern Monachium zagra np. z Legią Warszawa lub Śląskiem Wrocław. W Bayernie gra 11 Polaków, w polskiej drużynie 11 Niemców, komu kibicujesz?
- Mam nadzieję, że to się nigdy nie wydarzy, więc wywinę się od odpowiedzi, choć doceniam twoją fantazję. (śmiech) Powiem tylko, że zawsze kibicuję polskim drużynom w pucharach. Szkoda, że rzadko jest ku temu okazja, bo dość szybko z nich odpadają.
rozmawiał Piotr Kuban