Rozmowa z Grzegorzem Lużyńskim, trenerem Hutnika Pieńsk
Grzegorz Lużyński drugi rok prowadzi Hutnika Pieńsk. Obecny sezon jego zespół rozpoczął obiecująco, odnosząc komplet zwycięstw zarówno w rozgrywkach klasy okręgowej, jak i Jaxan Dolnośląskiego Pucharu Polski, choć w pucharze użył fortelu, aby rozgrywać mecze w roli gospodarza na nowym, przebudowanym stadionie w Pieńsku.
Zacznę od mało przyjemnego pytania, ale chyba nie da się inaczej. Nie uważasz, że zgłoszenie drużyny pod płaszczykiem "rezerw" celem wyłudzenia możliwości gry na własnym boisku jest po prostu nie w porządku? I tak, wiem, że nie dotyczy to tylko Hutnika, a tropem Lotnika Jeżów Sudecki, który zapoczątkował ten niefajny zwyczaj poszło więcej drużyn.
GRZEGORZ LUŻYŃSKI: - Nie nazwałbym tego wyłudzenie, bo w swojej definicji słowo to zawiera oszustwo. Tutaj działaliśmy zgodnie z regulaminem, który dał nam taką opcję, a jak wspomniałeś w zeszłym roku skorzystał z niej choćby Lotnik. W obecnym sezonie z tego co widzimy więcej drużyn poszło tym tropem i całkowicie to rozumiem. Rozgrywanie meczów w środku tygodnia jest dużym wyzwaniem, ponieważ wielu zawodników często pracuje do późnych godzin popołudniowych lub na dwie zmiany, przez co ciężko jest czasem skompletować nawet 11 zawodników na mecz. Oczywiście ten problem dotyczy wszystkich drużyn biorących udział w Pucharze Polski, ale jeżeli miałem możliwość wyboru gdzie grać mecze, to skorzystałem z tego. Czy to jest w porządku wobec ekip nie posiadających rezerwy? Raczej nie, ale dbam o komfort moich piłkarzy.
Prawda jest taka, że ze sportowego punktu widzenia w następnej rundzie powinniście grać w Łagowie, a mecz odbędzie się w Pieńsku. Mam nadzieję, że DZPN to ukróci i od następnego sezonu kluby nie będą mogły już robić takich rzeczy...
- Jeśli związek zmieni regulamin i zamknie furtkę dla takich rozwiązań, to się oczywiście dostosujemy.
Po co zgłosiliście również "pierwszy" zespół, aby go wycofać przed pierwszym meczem? Są drużyny, które zgłosiły zespół do rozgrywek pucharowych, bo naprawdę chcą po prostu grać w piłkę, a nie mogą tego robić, tak jak Victoria Jelenia Góra w pierwszej rundzie. Nie zgłosilibyście drużyny, mogliby zagrać z kim innym.
- "Pierwszy" zespół miał rozegrać mecz z Victorią Jelenia Góra i do samego końca próbowaliśmy zebrać kadrę na to spotkanie, jednakże urlopy, sprawy zawodowe i kontuzje spowodowały, że nie uzbieralibyśmy nawet gołej jedenastki, więc drużyna została wycofana na kilka dni przed terminem rozegrania meczu. Lepiej tak niż doszłoby do sytuacji, że Victoria przyjechałaby do Pieńska i na miejscu dowiedziała się, że nie skompletowaliśmy składu. Generalnie zapominamy o tym, iż to wciąż amatorskie granie i są takie tygodnie, gdzie ciężko zebrać się nawet na treningi. Stąd między innymi decyzja o połączeniu zajęć pierwszej i drugiej drużyny Hutnika.
To, że kluby z taką lekkością oddają walkowery i niszczą pucharowe rozgrywki poniekąd nie wiąże się z tym, iż praktycznie nie ponoszą żadnych konsekwencji ze strony związku?
- My ponieśliśmy konsekwencje finansowe, tysiąc złotych kary za wycofanie drużyny z rozgrywek Pucharu Polski, dla nas to nie są małe pieniądze. Mając świadomość, że będziemy mieli tak duże problemy ze skompletowaniem składu zgłosilibyśmy jedną ekipę. Na 99 procent w przyszłym sezonie tak właśnie będzie.
Ładnie wystartowaliście w klasie okręgowej, osiem goli, sześć punktów. Spodziewałeś się, że pójdzie tak dobrze?
- Dobre wejście w ligę to bardzo faja sprawa, po prostu byliśmy lepsi w tych dwóch meczach i w efekcie mamy sześć punktów. Czy się tego spodziewałem? U mnie zawsze szklanka jest do połowy pusta i raczej wolę być mile zaskoczony, niż doznać rozczarowania wynikającego z dużych oczekiwań. Póki co to tylko dwa mecze, a przed nami jeszcze 28 ligowych kolejek. Liga w obecnym sezonie naprawdę jest silna, do tego dochodzą baraże, także wyzwań nie brakuje, a ja wierzę, iż będzie to sezon lepszy niż poprzedni.
Wrażenie robi zwłaszcza wynik z Łomnicą, w końcu to spadkowicz, do tego kadrowo dużo tam się nie zmieniło. Opowiedz o tym meczu.
- Na mnie również wynik zrobił wrażenie, bo wygrana z tak solidną drużyną, do tego w takim rozmiarze naprawdę dała nam dużo radości i na pewno mocno nas zbudowała przed kolejnym meczem. Przede wszystkim cieszy, iż był to pierwszy ligowy mecz od września ubiegłego roku, w którym nie straciliśmy bramki. Wracając do wydarzeń boiskowych, to praktycznie wyszliśmy w optymalnym zestawieniu, jednakże z kilkoma wymuszonymi zmianami względem ostatniego pojedynku z Gryfem Gryfów Śląski. Od początku spotkania to raczej my nadawaliśmy ton wydarzeniom na boisku, a najlepsze momenty nadeszły w drugiej części pierwszej połowy zawodów, kiedy po składnych akcjach strzeliliśmy trzy gole, co pozwoliło zejść do szatni z solidną zaliczką. Po zmianie stron gra była raczej wyrównana, a goście kilka razy mocno nas postraszyli, jednak bardzo dobrze wyglądała gra naszej defensywy i bramkarza, który w końcówce wybronił nam czyste konto, m.in. dobrze interweniując przy rzucie karnym. Każdy z zawodników Hutnika występujący w tym meczu nie zawiódł, a wynik jest tego odbiciem.
Teraz przed Hutnikiem prawdziwa weryfikacja, czyli mecz w Raciborowicach. Wywiad ukaże się po meczu, więc możesz zdradzić jaki masz plan na to spotkanie.
- Na pewno po dwóch grach nie można popadać w hurraoptymizm, choć jesteśmy zbudowani tymi zwycięstwami, które dały chłopakom dużo pewności siebie i wiary w swoje umiejętności. Wiemy z jaką drużyną się zmierzymy i damy z siebie wszystko, aby ponownie zapunktować i mile zaskoczyć kibiców. Stare piłkarskie porzekadło mówi: "oni muszą, my możemy", więc nie odczuwamy specjalnie wielkiej presji przed tym meczem. Wyjdziemy z pozytywnym nastawieniem i mam nadzieję, że zabierzemy punkty z Raciborowic.
GKS to główny faworyt rozgrywek, czy masz inne zdanie na ten temat?
- Na pewno są jednym z faworytów, ale do tego grona dołączyłbym jeszcze BKS Bolesławiec, Apis Jędrzychowice oraz Chrobrego Nowogrodziec. Wg mnie liga będzie należała do zespołu, który ma szeroką i wyrównaną kadrę. Z moich obserwacji wynika, iż taką ekipą jest BKS. Na koniec sezonu zobaczymy, czy mojej przewidywania się spełniły, choć typerem jestem słabym... (śmiech).
Terminarz was nie rozpieszcza, w zasadzie na przestrzeni kilku spotkań tylko mecz z Granicą Bogatynia wydaje się luźniejszy, choć zapewne trener Ireneusz Słomiak i zawodnicy Granicy mają na ten temat inne zdanie.
- Jak wcześniej wspomniałem ten sezon klasy okręgowej zapowiada się naprawdę ciekawie i tutaj nie liczyłbym na dodawanie sobie punktów przed rozegraniem meczu. My skupiamy się na najbliższym rywalu i tym co nas czeka w najbliższą niedzielę. Nie ma sensu wychodzić za daleko do przodu, ponieważ po drodze może się wiele wydarzyć i ewentualny "zaplanowane" punkty mogą się znaleźć na koncie rywala. Jeśli chodzi o Granicę, to sugerujesz się zapewne ich dwoma pierwszymi meczami, ja jednak zauważam, iż zagrali z drużynami, które są zaliczane do faworytów ligi. Chrobry został przecież bardzo wzmocniony zawodnikami z poziomu IV ligi, którzy w swoich zespołach byli wiodącymi postaciami, jak np. Kacper Hałdaś, czy Paweł Urbaniak. Są tam też wyróżniający się gracze z Górnika Węgliniec. Jeśli chodzi o Apis, to jaką kadrą dysponuje trener Gerard Jurewicz raczej wspominać nie muszę, bo wystarczy spojrzeć na nazwiska i widzimy, iż nadal jest to mocna ekipa.
Latem ściągnąłeś trzech zawodników z Górnika Węgliniec. Na inaugurację w podstawowym składzie zagrali Patryk Rusinek i Wojciech Finka, Konrad Nowak był na ławce. W meczu z Łomnicą żadnego nie było w kadrze, dlaczego?
- Konrad wyjechał na zaplanowany urlop, a Patryk i Wojtek nie wystąpili z powodu kontuzji. Patryk wg zaleceń fizjoterapeuty potrzebuje około dwóch tygodni, a Wojtek czeka na badania. Jak poznamy ich wyniki wtedy będziemy mądrzejsi i dowiemy się kiedy znów na niego będziemy mogli liczyć. Na pewno jest to duża strata, bo to ambitni zawodnicy, którzy bardzo dobrze się wprowadzili do naszej drużyny i mam nadzieję, że dadzą nam jeszcze sporo radości oraz pomogą w zdobywaniu kolejnych punktów.
Mariusz Kirkiewicz w poprzednim sezonie dla Piasta Zawidów zdobył niemal 50 bramek. Mając w składzie takich napastników jak Dominik Szydlarski i Darek Kowal, pewnie masz inny pomysł na niego, bo widzę, że wystawiasz go w pierwszym składzie tak jak i wspomnianych piłkarzy, na jakiej pozycji gra Kirkiewicz? Liczysz na skuteczność i gole całej trójki?
- Mariusz jest wszechstronnym zawodnikiem i może grać na wielu pozycjach. Na pewno siła rażenia Hutnika po jego przyjściu wzrosła, a sam Mariusz zapewne zdobędzie wiele goli na boiskach klasy okręgowej. Jednakże jest ustawiony trochę niżej i ma inne zadania, niż te, które wykonywał w Zawidowie. Na ten moment operuje w środkowej części pola, ponieważ bardzo dobrze wygląda w rozgrywaniu piłki, a dowodem tego są dwie asysty w pierwszym meczu ligowym z Gryfem. Sezon jest bardzo długi i niewykluczone, że w pewnym momencie będzie ustawiany wyżej.
Jesteś zwolennikiem teorii, że drużynę buduje się od tyłu, czy stawiasz na siłę ognia? Mówiąc kolokwialnie: nie ważne ile stracimy, ważne, aby strzelić jednego więcej niż rywale. Radosny futbol pewnie cieszy oko kibiców w Pieńsku?
- Mając do wyboru zwycięstwo 1:0 czy 5:4, to wybieram drugą opcję, bo mamy wtedy atrakcyjny mecz dla kibiców i zawodników, a trzy punkty ważą tyle samo, co przy zwycięstwie 1:0. Kibic idzie na mecz oglądać piękne gole, a jeśli jest ich dużo, do tego dają wygraną jego ukochanej drużynie, to na pewno będzie chciał wrócić na stadion na kolejny mecz.
Wracając do kibiców, to nowy stadion ich chyba fajnie zaktywował, bo widzę na zdjęciach, że działają i wspierają zespół, zarówno w Pieńsku jak i na wyjazdach. Czujecie to wsparcie?
- W Pieńsku z inicjatywy kilku fanów powstał klub kibica z prawdziwego zdarzenia. Nie ukrywam, że to co się dzieje na trybunach to fajna sprawa i ma pozytywny wpły na naszych zawodników. Najważniejsze, iż są z nami na dobre i na złe. Wspierają zarówno w Pieńsku jak i naj wyjazdach, oni są częścią Hutnika i nie ukrywam, że oglądanie meczów z perspektywy ławki jest teraz w Pieńsku wielką przyjemnością, bo mamy piękny stadion, zorganizowaną grupę kibiców, co daje dodatkową motywację.
Macie fajny stadion, boczne boisko, które nadaj się do grania, a nie wszędzie jest to normą. Czy klub z miejscowości takiej wielkości jak Pieńsk ma jeszcze jakieś potrzeby jeśli chodzi o bazę sportową, czy aktualnie temat jest już wyczerpany?
- Rzeczywiście, jeśli chodzi o nowy stadion i boczne boisko nie możemy narzekać. Posiadam ten komfort, iż wybieram, na jakiej płycie, kiedy i o której przeprowadzę jednostkę treningową. Dobrze wiemy jak czasem wyglądają realia w większych miastach, gdzie boiska treningowe trzeba dzielić na kilka części, aby jednocześnie służyło kilku zespołom, nie mówiąc o napiętych grafikach. Tutaj nie ma tego problemu, a będzie jeszcze lepiej, bo za jakiś czas zimą będziemy mogli zamienić orlika, czy halę na pełnowymiarowe boisko ze sztuczną nawierzchnią, które powstanie w miejscu bocznego boiska. Mam nadzieję, że wraz ze wzrostem naszej infrastruktury będzie rósł również nasz poziom sportowy.
rozmawiał Piotr Kuban