Rozmowa z Rafałem Wichowskim, trenerem Łużyc Lubań

Rafał Wichowski wraca do seniorskiej piłki, by drugi raz w swojej trenerskiej karierze poprowadzić Łużyce Lubań. Tym razem na poziomie IV ligi, bowiem wcześniej spędził z tym zespołem blisko siedem lata w jeleniogórskiej klasie okręgowej. Najwyższy dolnośląski poziom rozgrywek poznał już dwa razy, będąc szkoleniowcem Piasta Zawidów i Włókniarza Leśna.

Rafał, odpocząłeś od seniorskiego futbolu? Potrzebowałeś tej przerwy, bo przypomnę, że ostatnio pracowałeś tylko z młodzieżą we Włókniarzu Leśna?

RAFAŁ WICHOWSKI: - Tak, odpocząłem. Praca z dziećmi i młodzieżą to nie przymus, a świadomy wybór, który wiele mi dał zwłaszcza w kontekście "miękkich", jakie w pracy z najmłodszymi są kluczowe. Nadal pozostają w strukturach Włókniarza Leśna, gdzie wspólnie z grupą fantastycznych i zaangażowanych w rozwój klubu ludzi staramy się podnosić jakość szkolenia oraz promować nasze miasto, chociażby przez "Mozaikowy Festiwal Gier Piłkarskich". Moja działalność trenerska nie ograniczała się tylko do pracy z najmłodszymi adeptami piłki nożnej w Leśnej, również miałem przyjemność odwiedzać w roli trenera edukującego okoliczne kluby, które skorzystały z programu certyfikacji PZPN. Ucząc innych uczymy się najwięcej, więc i ja wiele na tym skorzystałem, jeśli chodzi o rozwój własny. Możliwość szkolenia się wspólnie z trenerami edukatorami, edukującymi oraz trenerami Akademii Młodych Orłów z całej Polski, to nieoceniony bagaż doświadczeń i wiedzy.

Kiedy pojawił się temat powrotu do Lubania i poprowadzenia Łużyc?

- Wszystko zadziało się błyskawicznie z końcem czerwca. Natomiast temat prowadzenia grup dziecięcych czy młodzieżowych w Łużycach pojawiał się już wcześniej, ale na ten moment nie zdecydowałem się na taki krok.

Długo rozważałeś propozycję prezesa Marcina Kocuły i co najbardziej ciebie przekonało, że to właściwy krok? Zapytam też czy postawiono przed tobą konkretne cele do zrealizowania?

- Jak już wspomniałem nie dostałem za wiele czasu na rozważania i przemyślenia, więc była to szybka męska decyzja podczas urlopu. Oferta prowadzenia drużyny, która zajęła szóste miejsce w silnej IV lidze dolnośląskiej, do tego na nowym stadionie z pełnowymiarowym całorocznym boiskiem treningowym, wszystko to blisko mojego miejsca zamieszkania, po prostu dałem się namówić. W czerwcu miałem epizod w seniorskiej piłce zastępując trenera Łukasza Rogalskiego podczas meczu Włókniarza Leśna z Twardym Świętoszów i gdzieś szlaki neurologiczne się przetarły. To trochę jak z osobami uzależnionymi. Jeszcze nie możemy rozmawiać o konkretnych celach sportowych ponieważ kadra dopiero się konstruuje. Chcemy wprowadzać do pierwszej drużyny lubańską młodzież, ale zachowując proporcje względem zawodników doświadczonych i ogranych na tym poziomie.

Siedem lat już w Łużycach spędziłeś, jak przeczytałem na klubowej stroni zdobyłeś w tym okresie 297 punktów. To imponujący wynik, jak wspominasz ten okres?

- Wspominam ten okres pracy bardzo dobrze, cała masa niezapomnianych chwil. Podczas mojego pobytu urodziło się troje moich dzieci, więc był to niezapomniany czas nie tylko w kwestii sportowej. Rozstaliśmy się w zgodzie. Wtedy chciałem wykorzystać szansę gry w IV lidze z Włókniarzem i udało się to zrobić. Pełne siedem lat przy pierwszej drużynie Łużyc to nie trwało, ale faktycznie był to bardzo długi okres. Teraz sam zacząłem się zastanawiać, które miejsce w historii klubu pod względem prowadzonych spotkań i zdobytych punktów zajmuję. Dostałem możliwość poprawienia dorobku, a następne zwycięstwo pozwoli osiągnąć okrągłą liczbę 300 punktów. Na pewno przypomnę się zarządowi na tę okoliczność, mam nadzieję, że ten moment nastąpi jak najszybciej. Wracając do tej sentymentalnej podróży w czasie to moja pierwsza runda w Łużycach była walką o pozostanie w klasie okręgowej. Przejąłem spadkowicza z IV ligi, który miał po rundzie jesiennej 15 punktów na koncie. Skończyliśmy z 45, co patrząc na kontekst sytuacyjny było dużym osiągnięciem. Następne lata spędziliśmy również w "okręgówce", byliśmy zespołem środka tabeli, raz w jej czołówce, ale bez promocji na wyższy szczebel. Teraz czekają mnie nowe wyzwania. Heraklit powiedział, że "nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki". W tym przypadku jest podobnie.

Teraz nowy rozdział, musisz zastąpić trenera Jacka Kanasa, który wykonał w klubie kawał dobrej roboty. Niełatwe zadanie, też tak uważasz?

- Przypomnę, że ostatni awans do IV ligi w Lubaniu wywalczył trener o identycznym nazwisku jak moje. Natomiast zespół na tym poziomie przede mną prowadzili trenerzy Radosław Szajwaj i Jacek Kanas. Obaj mieli ciekawie skonstruowane kadry i dobrze nimi zarządzali. Mam nadzieję, że w nadchodzącym sezonie jej jakość nie spadnie, co pozwoli mi kontynuować dobry okres dla Łużyc. Szósta lokata w odbudowanej z podziału "dzielnicowego" IV lidze to duży sukces zarządu, drużyny i trenera Kanasa. Przed nimi byli tylko krezusi tej ligi. Z moim poprzednikiem kontaktowałem się telefonicznie i muszę podziękować za przekazane informacje na temat funkcjonowania drużyny podczas jego kadencji. Życzę mu dalszego rozwoju zarówno w Miedzi Legnica jak i w sztabie reprezentacji DZPN podczas UEFA Regions Cup. Ciekawostką jest fakt, iż ósmego sierpnia ubiegłego roku podczas jednego z treningów zastępowałem trenera Jacka ponieważ został ojcem i nie przypuszczałem, że po roku sytuacja się powtórzy. Wracając do pytania, każdy trener jest inny i nie należy nikogo zastępować, czy kopiować. Mam zamiar być sobą i pracować wg własnych zasad.

Jaką piłkę chciałbyś grać dolnośląskich boiskach?

- Od chciejstwa do realizacji daleka droga. Mam przygotowany swój model gry, który będę starał się wdrożyć. Kluczowa będzie jakość zawodników jakimi będę dysponował. Dzisiaj każdy chce dominować, grać wertykalnie, bezpośrednio i intensywnie, odbierać piłkę jak najszybciej po stracie. W ostatecznym rozrachunku ktoś jednak będzie pierwszy, a ktoś osiemnasty. Na końcu i tak drużyny ze słabszą jakością będą grały nisko, czekając na szybki atak, wykorzystując przy tym przestrzeń za obroną rywala. Natomiast zespoły z wyższą jakością zdominują przeciwnika i będą częściej przebywać na jego połowie. Inna sprawa to skuteczność tych działań.

Dostaniesz zespół, który sprosta twoim oczekiwaniom?

- Oczekuję, że będziemy dysponować kadrą, która będzie mogła konkurować z każdą drużyną w tej lidze. Stosując nomenklaturę bokserską, mogą być mecze gdzie przyjmiemy więcej ciosów, ale też i takie, w których to my będziemy ich więcej zadawać. Mamy mieć przekonanie i jakość piłkarską, pozwalającą na sportową rywalizację z każdym przeciwnikiem. Na pewno w tej kwestii dużą pracę do wykonania ma zarząd klubu.

Już na wstępie musiałeś się pogodzić, że najlepszy strzelec Kamil Kurianowicz odszedł do Karkonoszy Jelenia Góra. Czy to jedyny osłabienie składu?

- Napastnik strzelający tyle bramek to skarb, Kamil ma swój "prime time" i niech jak najlepiej go wykorzysta. Życzę każdemu zawodnikowi, aby po bardzo dobrym sezonie nie zadowalał się tym co ma i próbował swoich sił wyżej. To jest przesłanie dla naszych młodych zawodników, by pracowali i pokazywali się z jak najlepszej strony, a jeśli rozwój im pozwoli, to kiedy będą przerastać ligę, w której grają niech szukają nowych wyzwań. Oczywiście zastąpienie go, a tym bardzie powtórzenie jego wyczynu jeden do jednego będzie dużym wyzwaniem. Zdobycz Kamila wyniosła niemal 50 procent wszystkich bramek zdobytych przez Łużyce w poprzednim sezonie. Zapisał na swoje konto 35 z 72 trafień. Żadna drużyna poza Łomnicą, gdzie połowę goli zdobył Mateusz Cieślik (11 z 22), nie była tak uzależniona od jednego strzelca.

Pracujecie nad wzmocnieniami, możesz nam już opowiedzieć o ewentualnych transferach? Na pewno musicie znaleźć strzelca, ponadto obsada jakich pozycji spędza ci sen z powiek?

- Jeszcze jest za wcześnie, aby mówić o konkretach. Zastałem dość duży ruch "out", teraz musimy pracować nad transferami "in". Dużo pracy przed mną i przede wszystkim przed zarządem klubu.

Niedługo zakończy się metamorfoza stadionu w Lubaniu. Boczne boisko ze sztuczną nawierzchnią cieszy już zawodników od jakiegoś czasu, teraz czas na główny obiekt. O takich warunkach podczas poprzedniej kadencji w Łużycach mogłeś pomarzyć. Kiedy zaczniecie podejmować rywali przy Ludowej?

- Pytanie do włodarzy klubu i miasta Lubań. Prace są na ukończeniu, a murawa prezentuje się znakomicie. Pamiętam te czasy, gdy przy Ludowej granie w piłkę nożną nie było ani zdrowe, ani przyjemne. Oddział ortopedyczny miejscowego szpitala zapewne kilku pacjentów "dzięki" tamtemu boisku zapewne przyjął. Dzisiaj warunki stają się takie o jakich wtedy marzyliśmy.

Kto będzie nadawał ton rozgrywkom w sezonie 2024/2025?

W poprzednich rozgrywkach mieliśmy topową piątkę, z tej grupy pozostały cztery zespoły, które zapewne nadal będą nadawać ton rozgrywkom. Myślę, że Chrobry II Głogów jest w stanie zająć miejsce rezerw legnickiej Miedzi w tej grupie. Możliwe, iż namieszają beniaminkowie. Błyskawica Gać, Bielawianka Bielawa, czy Orzeł Ząbkowice Śląskie to uznane marki na Dolnym Śląsku. Sparta Grębocice też przyzwyczaiła, że jest na poziomie IV ligi, dochodzi też nowa siła Orzeł Mysłakowice, posiadający w swoich szeregach szereg zawodników ogranych w wyższych ligach, sądzę też, że mysłakowiczanie będą aktywni na rynku transferowym. Pozostałe zespoły też będą się zbroić, więc zapowiada się bardzo ciekawa liga, gdzie każdą zdobycz punktową trzeba będzie szanować.

Region jeleniogórski będą reprezentować tylko dwie drużyny, Łużyce i wspomniany już beniaminek Orzeł Mysłakowice. Jak oceniasz szanse lokalnego rywala?

- Myślę, że trudniejsze dla Orła mogą być warunki licencyjne stawiane przez związek niż sama strona sportowej rywalizacji. Drużyna z doświadczonymi zawodnikami, dobrymi trenerami, przed nimi pewnie kolejne jakościowe transfery. Poradzą sobie, nie ma się co o nich martwić, a my musimy się zająć sobą.

Wiem, to banalne pytanie, ale czemu mam nie zapytać... Dlaczego tak mało drużyn z podokręgu DZPN Jelenia Góra gra na tym poziomie?

- Napoleon Bonaparte powiedział, że do prowadzenia wojny potrzebne są trzy rzeczy - pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze. W piłkarskiej rzeczywistości jest podobnie, a od IV ligi w górę nie ma już "golasów". Koszty związane z grą w IV lidze są czasami poza ich zasięgiem.

Jesteś sobie w stanie wyobrazić, że po zakończeniu rozpoczynającego się sezonu żadna z ekip jeleniogórskiej klasy okręgowej nie podejmie się za rok gry w IV lidze, bo ja tak?

- Istnieje taka możliwość, ale mam przeczucie, że podobnie jak w tym roku znajdzie się ktoś kto podejmie wyzwanie, tak jak teraz robią to Mysłakowice.

rozmawiał
Piotr Kuban