Barycz wygrywa karne i zdobywa PP DZPN

Piłkarze Baryczy Sułów po raz pierwszy w historii klubu sięgnęli po wojewódzki Puchar Polski i w przyszłym sezonie zagrają w centralnych rozgrywkach Fortuna Pucharu Polski. Zespół trenera Tomasza Horwata na drodze do tego sukcesu ograł trzeciego III-ligowca. Tym razem padło na jeleniogórskie Karkonosze, które na boisku w Dzierżoniowie gorzej wykonywały rzuty karne.

Sułowianie przystąpili do meczu mając w pamięci niedawne wygrane ze Śląskiem II Wrocław i Górnikiem Polkowice. Karkonosze miały dużo łatwiejszą drogę, by nie powiedzieć, że do finału doszły "spacerkiem". W środowy wieczór nie miało jednak znaczenie, w której lidze gra dany zespół i jakich rywali eliminował. Spotkanie rozpoczęło się spokojnie, bez fajerwerków, te były później na trybunach, ale to dopiero w drugiej połowie. Na boisku trwała wyrównana walka, nieco więcej piłką operowali jeleniogórzanie i to oni byli bardzo blisko zdobycia gola, jednak sułowian po "główce" Radziemskiego uratował słupek. Końcówka pierwszej części gry to dobre minuty Baryczy, ale w najgroźniejszej sytuacji piłka minęła bramkę Fościaka. Kwadrans po zmianie stron inicjatywę przejęły Karkonosze, ich przewaga rosła, ale brakowało konkretów pod bramką Budzyńskiego. Sułowianie wyraźnie opadli z sił, a trzeba było sobie radzić 10 minut dłużej, bowiem bardzo dobrze prowadzący zawody sędzia Grabowski musiał przerywać spotkanie ze względu na pirotechniczne pokazy kibiców z Sułowa. Podobnie jak wcześniej III-ligowcy nie potrafili udokumentować swojej przewagi golem jedynie seryjnie wykonywali stałe fragmenty gry.

Początek konkursu rzutów karnych zdecydowanie przebiegał pod dyktando KSK. Wynik otworzył Kocot, za chwilę celnym trafieniem odpowiedział Tomaszewski. Bornisławski pokonał Budzyńskiego i po chwili konsternacja w szeregach zawodników Baryczy, bowiem uderzenie Grzelczaka obronił Fościak. Nerwy zaczęły grać pierwszoplanową rolę o czym przekonał się Pałaszewski, nie trafiając w bramkę. Później w jego ślady poszli Dudek i Klimek, co sprawiło, że po strzale Wdowiaka zawodnicy i kibice z Sułowa oszaleli z radości. Natomiast jeleniogórzan drugi sezon z rzędu pogrążyły rzuty karne, bowiem rok temu w wojewódzkim półfinale biało - niebiescy odpadli z Polonią-Stalą Świdnica, również trzy razy nie trafiając w bramkę z jedenastu metrów.

- Mecz piękne są dla kibiców, słabe dla trenerów. Uważam, że ten mógł się potoczyć zarówno w jedną jak i drugą stronę. Jeżeli chodzi o taktykę, cierpliwość i otwartą grę z zabezpieczeniami, tak to widowisko dzisiaj wyglądało. Finałów się pięknie nie gra, tylko wygrywa lub przegrywa. Szkoda ostatnich 15 minut, bo fizycznie dominowaliśmy. Szkoda tych przerw z racami i urazem bramkarza rywali, gdzie Barycz odetchnęła. W każdym razie chciałbym im pogratulować. Buduje się tam zespół, buduje się infrastruktura, naprawdę duży szacunek za rozwój tego klubu. Jeśli chodzi o mój zespół, to takie jest życie, iż raz odbiera, a raz daje. Dobrze, że dało jak trzeba było wygrać karne w walce o awans do III ligi, bo dwa razy Karkonosze w ten sposób awansowały. Dzisiaj to już pech, loteria i duży szacunek dla moich zawodników za walkę i zaangażowanie, a dla Baryczy jeszcze raz gratulacje - skomentował trener Zbigniew Smółka.

- Myślę, że mecz był zamknięty. Obie strony mocno postawiły na taktykę i było to widać. Bardzo często my oddawaliśmy pole Karkonoszom broniąc w niskiej obronie i czekając na swoje szanse z kontrataków, czy ewentualnie po stałych fragmentach gry. Oczywiście były też momenty, gdy wychodziliśmy wyżej, ale faktem jest, że w trakcie spotkania zbyt wielu emocji dla kibiców nie było. Sytuacji było jak na lekarstwo, jedną groźną po stałym fragmencie gry stworzyli rywale, gdy ich zawodnik trafił piłką w słupek, a odbitą piłkę sprzed linii wybił głową Maciek Bachta. My też mieliśmy swoje szanse, czekaliśmy na nie. Nie było to jakieś super klarowne okazje, ale też potrafiliśmy stworzyć zagrożenie po stałym fragmencie. Później było sporo emocji w serii rzutów karnych i to my wytrzymaliśmy ten okres mentalnie. Cieszę się i zabieramy puchar do domu - powiedział po meczu trener Tomasz Horwat. - Na pewno chciałbym trafić na zespół z wyższej ligi, bo dobrze byłoby się sprawdzić na jego tle. Fajnie byłoby pokazać się kibicom z drużyną z I ligi bądź ekstraklasy. Poszedłbym śladami Grześka Kotowicza, który zdradził, iż chciałby trafić na Śląsk Wrocław. Super, kolejna sentymentalna podróż. W finale strefy pokonaliśmy rezerwy WKS, teraz jak los nas skojarzy zagramy z pierwszą drużyną. Będzie to jakieś spełnienie marzeń - dodał szkoleniowiec Baryczy.

BARYCZ SUŁÓW - KARKONOSZE JELENIA GÓRA 0:0, k. 5:4

Rzuty karne: 0:1 Kocot, 1:1 Tomaszewski, 1:2 Bronisławski, x Grzelczak, x Pałaszewski, 2:2 Paradowski, 2:3 Pojasek, 3:3 Kotowicz, 3:4 Niemienionek, 4:4 Wojciechowski, x Dudek, x Olejniczak, x Klimek, 5:4 Wdowiak.
Żółte kartki: Wdowiak, Tomaszewski oraz Pałaszewski.
Sędziowali: Grabowski oraz Krażewski i Dorocki, technczy A. Opaliński.
Widzów: 800.

BARYCZ: Budzyński - Wdowiak, Tomaszewski, Stempin (60 Matusik), Smektała (60 Grzelczak), Wojciechowski, Jasiński (55 Paradowski), Kotowicz, Bachta, Olejniczak, Chodziutko (80 Bąk).
KARKONOSZE: Fościak - Klimek, Firmanty (87 Dudek), Bronisławski, Radziemski, Niemienionek, Maciejewski, Jaros (82 Ratajski), Chmielewski (62 Pojasek), Pałaszewski, Kocot.

Piotr Kuban
foto: Piotr Kuban