Maja Włoszczowska po raz drugi z rzędu mistrzynią Polski

W sobotnie popołudnie Maja Włoszczowska już po raz drugi z rzędu i po raz drugi w Kielcach cieszyła się ze złotego medalu Mistrzostw Polski na szosie w wyścigu ze startu wspólnego. - Myślę, że każdy kibic uzna wyścig kobiet za niezwykle ciekawy - informuje zawodniczka grupy Halls na swojej stronie internetowej.
Mistrzyni Polski jechała bardzo aktywnie próbując kontrolować najgroźniejsze rywalki. - Na trzecim okrążeniu razem z dziewczynami z Pol Aqua zorganizowałyśmy "akcję" na podjeździe w Masłowie, dzięki czemu peleton mocno się poszarpał. Odjechały cztery zawodniczki - ja, Gosia Jasińska z grupy Pol Aqua oraz Monika Grzebinoga i Sylwia Kapusta z Primusa. Skład ucieczki jak widać bardzo mocny i z dużymi szansami powodzenia, jednak dla mnie i Gosi Jasińskiej niezbyt korzystny. Dlatego Trener Andrzej Piątek "cofnął nas" i kilka grupek ponownie się zjechało tworząc kilkunastoosobową grupę.

Maja Włoszczowska wiedząc, że jej szanse na zwycięstwo podczas finiszu z grupy będą mniejsze, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i na finałowym okrążeniu samotnie zaatakowała. Czekałam na ostatnie okrążenie by samotnie zaatakować i liczyć na to, że uda mi się dojechać do mety. Zgodnie z planem ruszyłam zdecydowanie od przodu na 500metrów przed szczytem i ku swojemu zaskoczeniu całkiem łatwo oderwałam się od rywalek. Do mety pozostało jednak 15 km, w tym sporo z góry i po płaskim... Nie wiedziałam dokładnie jaką mam przewagę, więc cały czas kręciłam na maksimum swoich możliwości i wysłuchiwałam przez radio co się dzieje z tyłu.

W połowie rundy z grupki pościgowej odjechała Aleksandra Wnuczek z klubu KROSS Ziemia Darłowska, która rozpoczęła odrabianie start do liderki.- Byłam mocno szarpnięta ucieczką, ale cały czas wierzyłam, że mi się uda - 4km przed metą był jeszcze jeden dość ciężki podjazd, w którym upatrywałam swojej szansy zwiększenia przewagi. Ostatnie 3km to już niesamowita mordęga. Między mną a Olą cały czas utrzymywało się ok.100 - 200 metrów i już sama zaczęłam mocno obawiać się czy utrzymam tą przewagę do mety. Jeszcze ta koszmarnie długa prosta na lotnisku!!! Na szczęście starczyło mi sił fizycznych i psychicznych i ani na chwilę nie popuściłam tempa dzięki czemu po nawrocie na lotnisku, skąd miałam już ok. 600 metrów do mety wiedziałam, że złoto jest moje - opowiada dwukrotna Mistrzyni Polski "na szosie".

Paweł Krygier - SportoweFakty.pl
Foto: Paweł Krygier- SportoweFakty.pl