Rozmowa z Rafałem Niesobskim, trenerem PGE Turowa Zgorzelec

Po spadku z I ligi PGE Turów Zgorzelec rozpocznie nowy sezon szczebel niżej. Zadania zbudowania nowego zespołu, mającego dawać radość miejscowym fanom basketu podjął się jeleniogórzanin Rafał Niesobski, który zastąpił na tym stanowisku Pawła Turkiewicza. To pierwsza praca szkoleniowa młodego trenera poza jego rodzinnym miastem.

Stęskniłeś się za męską koszykówka?

RAFAŁ NIESOBSKI: - Tak, choć nie chcę, aby ktoś pomyślał, iż źle mi było w KSW Spartakusie Jelenia Góra, bo klub ten jest prowadzony bardzo profesjonalnie. Jednak emocje, adrenalina i wyzwanie jest na innym poziomie.

Jakie wrażenia z pracy, z dziewczynami, bo pierwszy raz miałeś okazję prowadzić żeński zespół? Również praca z młodzieżą jako taką była chyba dla ciebie nowym doświadczeniem?

- To prawda, w mojej pracy trenerskiej było to całkowicie nowe i duże doświadczenie. Skłamałbym mówiąc, iż nie miałem momentów zawahania, ale z perspektywy czasu cieszę się z tej pracy.

W grupie miałeś okazję prowadzić m.in. córkę Wiktorię, to dodatkowo wyzwanie dla trenera jeśli jego dziecko jest częścią drużyny?

- Powiem tak, pewnie wiele zależy od tego jak twoje dziecko podchodzi do zajęć. Wiktoria potraktowała to ambicjonalnie, przez co praca z nią nie była dla mnie wyzwaniem, a przyjemnością. Przez ten sezon ona, jak i pozostałe regularnie trenujące dziewczyny zrobiły fajny postęp.

Znów zająłeś się dorosłym basketem. Propozycja Turowa to efekt ostatnich tygodni czy dłużej planowany temat? Długo rozważałeś jej przyjęcie?

- To propozycja z ostatnich tygodni. Po dwóch spotkaniach z zarządem, gdzie zostałem wysłuchany i miałem okazję przedstawić swoją wizję zespołu, otrzymałem konkretną ofertę. Decyzję podjąłem bardzo szybko. Tak naprawdę musiałem tylko szybko dopasować sprawy zawodowe, rodzina od razu otoczyła mnie wsparciem. Myślę, że dla młodego trenera jest to ciekawe wyzwanie i szansa na zaprezentowanie umiejętności.

Poprowadzić byłego mistrza Polski i uczestnika Euroligi to brzmi dumnie, czujesz presję? Od razu zapytam o cele jakie przed tobą postawił zarząd klubu.

- Uważam, że z presją umiem sobie radzić. 20 lat jako zawodnik u wielu trenerów, zdążyłem się oswoić, choć należy podkreślić, że teraz jest to spotęgowane uczucie. Historia klubu mnie nie paraliżuje, wręcz przeciwnie, nie mogę się doczekać pierwszych spotkań ligowych. Jeśli chodzi o cele, to musimy się skupić na sezonie zasadniczym. Oczywiście chcemy awansować do fazy play off i zapewnić sobie w niej dobre rozstawienie, co będzie bardzo istotne w dalszej części sezonu.

Jaki kadrowy stan posiadania przejąłeś, na ilu zawodników z poprzedniego sezonu możesz liczyć?

Od razu wiedziałem, że dojdzie do budowy zupełnie nowego zespołu. Od klubu w tym aspekcie dostałem duże zaufanie i wsparcie. Bartek Bochno to jedyny zawodnik z poprzedniego sezonu, nie licząc młodzieży grającej w III lidze. Liczę na nich, wierzę, że powalczą o minuty w nadchodzących rozgrywkach II ligi.

Jednym z pierwszych ruchów kadrowych było przekonanie Pawła Minciela, z którym latami funkcjonowaliście w Sudetach Jelenia Góra. Długo musiałeś go przekonywać? Pytam, bo "Szpadel" 11 lat grał dla jeleniogórskich kibiców, więc zaskoczenie było duże.

- Jak dobrze zauważyłeś, Pawła znam bardzo dobrze, wiem na co go stać i jakim jest zawodnikiem, więc decyzja o spróbowaniu sprowadzenia go do Zgorzelca była dla mnie naturalna. Oczywiście trochę to trwało, bo dla Pawła na pewno nie było to łatwe. Jakie argumenty ostatecznie go przekonały, to już trzeba pytać samego zainteresowanego.

Proponowałeś też angaż innym zawodnikom Sudetów?

- Były luźne rozmowy, ale temat jest już zamknięty.

Może po prostu chcąc grać o wysokie cele zasoby Jeleniej Góry to niewłaściwy "koszyk"? Może nie ma tutaj zawodników zdolnych do skutecznej rywalizacji np. o awans, więc szukałeś ich gdzie indziej?

- Nie uważam, że w Jeleniej Górze brakuje zawodników z umiejętnościami, bardziej decydowały względy zawodowe lub rodzinne.

Wróćmy do zespołu Turowa, który budujesz. Kogo kibice w Zgorzelcu będą oglądać na parkiecie w sezonie 2023/2024?

- Skład mamy skompletowany, choć nie wykluczam jeszcze jednego wzmocnienia. Jak mówiłem zmieniła się praktycznie cała drużyna, więc musiałbym wymienić całą kadrę. Każdy kibic może ją sprawdzić w klubowych mediach Turowa, gdzie informujemy o każdym transferze. To równy zespół, który będzie się uzupełniał. Mam nadzieję, że będziemy swoją grą przyciągać kibiców i damy im powody do dumy, a piękna hala będzie się zapełniać.

Postawiłeś m.in. na zawodników Górnika Wałbrzych, to jeden z klubów, w których grałeś. Miałeś też okazję wystąpić w jego barwach przeciwko Sudetom. Teraz sytuacja się powtórzy, jednak już na ławce trenerskiej. Będzie stres i emocje większe niż przy pozostałych meczach?

- Mecz z Sudetami będzie jak każdy inny - za dwa punkty, ale na pewno "adrenalinka" już inna niż zwykle. Zawsze miło wspominam pojedynki przeciwko Sudetom, ale przygotowania nie będą się różnić od pozostałych spotkań.

Wszystko jest ok między tobą i Sudetami? Rozstaliście się w zgodzie czy masz żal o zakończenie waszej współpracy?

- Nie było łatwo się rozstać, zwłaszcza, że spędziłem większość swojej koszykarskiej przygody w tych barwach i święciłem największe sukcesy w historii klubu. Jestem natomiast zdania, że koniec jednego etapu otwiera furtki do kolejnych możliwości.

Nie wiem czy dasz się wciągnąć w taką rozmowę, ale spróbuję? Co jest z wami nie tak, mówię o całym jeleniogórskim środowisku koszykarskim? Dlaczego tyle osób jest ze sobą skłóconych, nawet nie rozmawia, nie mówiąc o wspólnych działaniach i rozwoju koszykówki w mieście. Doświadczeni trenerzy i zawodnicy omijają halę przy Sudeckiej 42 podczas meczów. Byli młodzi wychowankowie jeśli pojawią się na trybunach, to zdarza się, że kibicują rywalom... Zamiast szkolić wspólnie dzieci, wyprowadza się je w dużej liczbie do nowych tworów. Naprawdę to miasto może sobie pozwolić, aby tracić dla tego sportu tyle osób?

- Poruszasz ciekawy i zarazem delikatny wątek. Moje zdanie jest podobne, też uważam, że działając razem można sprawić, iż nasza ukochana dyscyplina sportu byłaby dużo silniejsza. Więcej na ten temat nie będę się wypowiadał, bo w tym momencie pracuję w Turowie Zgorzelec i dobro tego zespołu jest dla mnie najważniejsze. Oczywiście sentyment jest, był i będzie.

Ta atmosfera nie przekłada się np. na niechęć miasta do inwestowania w basket? Potrzeby są duże. Infrastrukturalnie można powiedzieć, że wyprowadziłeś się z "szopy" do "pałacu", bo porównanie "gierkowskiej" hali kiedyś JKS Spartakusa dzisiaj Sudetów, z PGE Turów Areną skłania do takich przemyśleń. Łatwo się przyzwyczaić do luksusu?

- Jakie "miasto" ma zdanie tego nie wiem, ale faktem jest, że hala w Zgorzelcu robi niesamowite wrażenie i grać w niej będzie przyjemnością, choć wypełnić ją będzie bardzo, bardzo trudno

Prowadzisz rozmowy z zawodnikami, jakim atutem w ich pozyskaniu jest, to jakim obiektem dysponuje Turów?

- Odpowiem tak, w tym momencie już nie prowadzimy żadnych rozmów z zawodnikami tylko skupiamy się nad jak najlepszym przygotowaniem zespołu do rozgrywek.

Wierzysz, że w Jeleniej Górze powstanie podobny obiekt?

- Nie.

rozmawiał
Piotr Kuban